Nie było siódmego zwycięstwa z rzędu. Bucks bez Giannisa nie znaleźli swojego rytmu, zagrali w sumie 20 różnymi piątkami, mieli tak ciężkie nogi, że trafili tylko 6 z 35 trójek i muszą jak najszybciej zapomnieć o swoim drugim najgorszym meczu w tym sezonie.
Wbrew moim wczorajszym zapowiedziom, Bucks nie przejechali się po Magic. Okazuje się, że z kolanem Giannisa nadal jest na tyle niedobrze, że raczej odpuści sobie wszystkie back-to-backi do końca sezonu zasadniczego. A oglądanie Kozłów bez naszego lidera przypomina mi trochę czasy oglądania Bucks z lat 2006-07, gdy nic się nie kleiło i nic nie wpadało. Dokładnie tak było dzisiaj – Bucks trafili tylko 6 z 35 prób za trzy (Middleton 0/4, Lopez 0/6, Brogdon 0/4, Wilson 0/5, Brown i Ersan 0/2). I w sumie nic więcej na ten temat nie trzeba dodawać – to był prostu jeden z tych dni, kiedy cegły sypały się na potęgę. Trzeba się otrząsnąć i jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.
Zastanawiające jest to, że Budenholzer wystawił w tym meczu aż 20 różnych piątek, z czego żadna z nich nie zagrała dłużej niż 5 minut. Najskuteczniejsza wariacja: Lopez-Bledsoe-Middleton-Snell-Wilson spędzili na parkiecie w sumie 2,5 minuty i zdobyli 10 punktów, a najdłużej grająca piątka Ersan-Lopez-Bledsoe-Middleton-Brogdon w 5 minut oddali 10 rzutów (trafili trzy) i wywalczyli w sumie 7 punktów. Wszystko można tłumaczyć zmęczeniem, tak jak to zrobił Bledsoe: „I’m thinking everybody was tired. We had no legs. We missed a lot of threes.”
Dla Bucks był to najgorszy mecz w ataku w tym sezonie. 22 grudnia w meczu z Heat rzuciliśmy 87 punktów. Dodatkowo, w trzeciej kwarcie ledwo uzbieraliśmy 15 punktów – to też najgorszy wynik w tym sezonie (poprzedni z Knicks – 17).
Z pozytywnych rzeczy, Mirotić już w stroju Bucks. Co prawda jeszcze nie wybiegł na parkiet, ale odbył już pierwszy trening z drużyną, po którym powiedział, że jest w stanie dać drużynie więcej, niż tylko dalekie trójki i rozciągnięcie ataku. Przyznał to też trener Bud, który jest pod wrażeniem wszechstronności Nikoli i ceni go również za umiejętności rozgrywania i gry w obronie. A skoro już o obronie mowa, to zapamiętaj z tego meczu tylko to, że Brook Lopez o mało nie zakończył kariery Aarona Gordona:
Zapominamy o porażce i w poniedziałek widzimy się w Chicago, gdzie będziemy walczyli o piątą z rzędu wygraną nad Bulls.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.