Tato? Kim był ten Desmond Mason?

Są ludzie, którzy wiedzą, że moja fascynacja Bucks zaczęła się od momentu transferu, dzięki któremu do Milwaukee przywędrował były Supersonic – Desmond Mason. Wystarczyło kilka meczów dziwnie wyglądającego rzutu z półdystansu, nijakich osobistych, fatalnej trójki i całkiem niezłej obrony, aby stał się moim zawodnikiem numer jeden w historii. Niektórzy wielbią Jordana (wiadomo), inni Stocktona (jasne), kolejni Ervinga (oczywiście), ale znalezienie takich, dla których absolutnymi ulubieńcami są zawodnicy z dalekich stron gazet to sprawa momentami strasznie trudna. Ma to swoje plusy, które jednak przesłanianie są przez minusy – kupienie koszulki Masona w barwach Bucks to była sprawa prosta, ale debiutancki strój z Seattle nie był już taki prosty do znalezienia; podobna sprawa z limitowanymi kartami: hobby przyjemne, ale też w przypadku takiego zawodnika jak Mason niezbyt proste do regularnego kultywowania.

Kolejnym problemem zawsze był też dostęp do materiałów o Desmondzie – prawie nikt o nim nie pisał, bo i po co. Pierwszym, który znalazł i przetłumaczył artykuł o Masonie był Kamil (któremu do dziś wiszę obiecane piwo), ale po tym ani SLAM nie wykazywał zainteresowania, ani nawet mniejsze lokalne gazety. Desmond nie ma też swojej strony, na której podałby maila, nie prowadzi zapisków swojego życia na facebooku, nie ćwierka na twitterze. Dlatego tak bardzo się cieszę, jak uda mi się dotrzeć do artykułu, który dla Was przetłumaczyłem, dodając kilka akapitów od siebie. Będzie trochę sentymentalnie i w czasie przeszłym, zakładając, że Desmond już definitywnie odszedł od zawodowej koszykówki. Mam jednak nadzieję, że poniższy tekst skusi chociaż kilka osób, nie tylko z młodszego pokolenia, aby sięgnęli pamięcią po kilka akcji niejakiego Desmonda Masona.

Czytaj dalej „Tato? Kim był ten Desmond Mason?”

Reklama