Bucks @ Heat 113-98. Kosmiczny powrót w drugiej połowie.

Bucks potrafią zaskakiwać. Zazwyczaj jednak robią to w taki sposób, że masz ochotę wyłączyć mecz przed czasem i cisnąć monitorem przez okno. Dzisiaj jednak wygraliśmy mimo wszystkich statystycznych przeciwności: 1-100 i 0-77 na wyjazdach w meczach, w których do przerwy przegrywamy 20 punktami. Dzięki fantastycznej grze w trzeciej i czwartej kwarcie (71-36), Bucks ostatecznie pokonali Heat 113-98.

Dwa słowa wstępu

Jeszcze nigdy w historii żaden zespół nie odrobił 20 punktowej straty do przerwy i wygrał mecz różnicą 15 punktów. Podkreśl to sobie na monitorze. Ostatni raz Bucks wygrali spotkanie po takiej stracie 18 lutego 1977 z Knicks (52-72 do przerwy, thriller 124-123).

Dzisiaj Giannis (33 punkty, 16 zbiórek, 9 asyst, 3 bloki) był liderem nie tylko na parkiecie, ale i w szatni. „Nieważne, czy przegrywasz 20, 15, czy 10. Musimy grać twardo (…) i wygrywać mecze jak ten. Trzeba stawiać czoła przeciwnościom w meczach wyjazdowych, bo w playoffach też nie będzie łatwo. Chcemy być świetnym zespołem i dlatego musimy grać twardo.”

Co się rzuciło w oczy

Wszystko w tym meczu byłoby fantastyczne, gdyby nie kontuzja Brogdona w 7 minucie (pięta). Nie wiadomo jeszcze, jak długa będzie przerwa.

Lopez, przez to że nie trafił ani jednej trójki (0/1), zbliżył się do pobicia rekordu ustanowionego przez Channinga Frye’a, który w sezonie 2010/11 oddał 439 trójek. Brook ma w tej chwili trzy mniej i wszystko wskazuje na to, że w kolejnym meczu pobije rekord sezonu na największą liczbę oddanych trójek w sezonie przez 7-footera. Nie o taką koszykówkę nic nie robiłem. #CentrzyDoTrumnyKurwa

Strefa postawiona przez Heat została całkowicie rozmontowana przez trójki z narożników w trzeciej kwarcie. Ersan, Niko i Pat raz po raz siekali z dystansu wykorzystując błędy w obronie Heat. W rezultacie nasza ławka zdobyła w tym meczu 40 punktów (mimo, że średnio na mecz rzucają tylko 31,5 co stawia ich na 4 miejscu od końca w lidze).

Wielki comeback drużyny = mecz powrotów zza światów. W końcu wrócił Middleton (21pkt, 8 zb, 5 as), który mimo wszystko jako jedyny Kozioł, który zagrał ponad dziesięć minut miał -10 będąc na parkiecie. Wrócił też DJ Wilson, który ostatnio zapadł się pod ziemię (4 pkt, 2zb w 9 minut) – to po jego floaterze wyszliśmy po raz pierwszy na prowadzenie 81-80. Po kontuzji, pierwsze 7 minut na parkiecie liznął też Hill – w tym czasie oddał jeden niecelny rzut.

Na obronie Wade’a skupił się Snell. Tak mocno, że przez 11 minut na parkiecie nie oddał ani jednego rzutu.

MVP meczu

Giannis. Nie może być inaczej. 12/19 z gry, prawie quadruple-double, do którego zabrakło mu asysty i 4 strat.;) Mecz jak na MVP przystało.

PS.

Patrzcie jaki bar sportowy otwiera się w Milwakee. Mekka browarów i NBA. Kocham.

Reklama

Bucks @ Spurs 114-121.

Bucks tracili wypracowaną w pierwszej kwarcie 15 punktową przewagę i słabą obroną w drugiej połowie (Spurs 55% z gry) zaprzepaścili szanse na wyjazdowe zwycięstwo.

Dwa słowa wstępu

Pierwsza kwarta była jak marzenie – trafialiśmy prawie 57% rzutów z gry, zatrzymując Spurs na 11/26. Jednak wraz z upływem minut widać było, że mamy świeżo w nogach mecz z Hornets. Szczególnie rzucało się to w oczy patrząc na występ Brogdona: 2/10 z gry (0/4 za trzy), 2 asysty, 2 straty, zbiórka i -27 +/- w 23 minuty. Niestety równie słabo zaprezentował się Divincenzo (tylko 1/5 gry, 0/4 w trójkach – 4 punkty w 13 minut). Ewidentnie brakowało rozgrywającego, który wsparł by dobrze grającego Bledsoe (21 punktów, 9/13 z gry).

Mimo, że przez cały mecz nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedzi na Derozana (28/6/4) oraz Aldridge’a (29/15), to trójki Millsa (4/7) oraz Belinelliego (4/8) były ciosami, które ostatecznie powaliły nas na deski. Szczególnie bolesne były te w czwartej kwarcie, kiedy udawało nam się zmniejszać stratę do 8 punktów, tylko po to, żeby Marco trafił kolejną szaloną trójkę z odchylenia, łapiąc po drodze nietoperza lewą ręką.

Gdzie jest Ginobili, kiedy Spurs go potrzebują?

Co się rzuciło w oczy

  1. Spurs zmiażdżyli nas z półdystansu 32-6, trafiając 50% z 50 oddanych rzutów. Dla porównania, Bucks z półdychy mieli 7/23.
  2. Gasol zaczyna się robić najbardziej „minusowym” z naszych rezerwowych. Dzisiaj -20 w niecale 15 minut na parkiecie (3 punkty, 3 zbiórki). Gdzie jest DJ?
  3. Giannis zagrał mecz na swoim poziomie (27/13/6) ale zastanawiające jest to, że oddał tyle samo trójek (po 4), co Middleton. Co się dzieje ostatnio z Khrisem? Dzisiaj drugi przeciętny mecz z rzędu – tylko 15 punktów i fatalne jak na niego 1/4 za trzy. Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowa zadyszka przed playoffami.
  4. Pat był dzisiaj cichych MVP z ławki. 5/5 z gry, w tym 4 trójki. 14 punktów w 24 minuty. Do tego świetne chowanie się za sędzią jak po hali latał nietoperz. Lepszą reakcję miał chyba tylko spanikowany Bledsoe.
  5. Mimo tej porażki, Bucks nadal mają drugi najlepszy bilans na wyjeździe 23-12 (tuż za GSW 21-11).
Giannis osłania Lopeza własnym ciałem przed krwiożerczym nietoperzem. Nieważne, że z Hawks. 😉

„I can’t even deal with roaches and ants,” Antetokounmpo said. „There’s no way with a bat. I don’t understand why the mascot is a coyote; it should be a bat.”

MVP meczu

LaMarcus Aldridge, który trafił 14 z 26 rzutów z gry (29 punktów) do których dodał 15 zbiórek i po dwie asysty, bloki i przechwyty. Po tym meczu ma na już w karierze zebranych 7815 piłek, co daje mu 72 miejsce w historii. Wyprzedził tym samym Oscara Robertsona, który przez 14 lat w Cincinnati i Milwaukee zgromadził 7804 zbiórek.

BUCKS VS HORNETS 131-114. 50 WYGRANA W SEZONIE URATOWANA W DRUGIEJ POŁOWIE.

Gdyby nie 18 punktów Lopeza w trzeciej kwarcie i świetna zespołowa skuteczność w drugiej połowie (prawie 60% z gry!), nie moglibyśmy dzisiaj świętować pierwszego od 14 lat sezonu z 50 zwycięstwami Kozłów. Ostatecznie w tę wietrzną jak po pikantnym burrito noc, Bucks pokonali Hornets 131-114.

Dwa słowa wstępu

Panie i Panowie – pierwszy kamień milowy w tym sezonie został osiągnięty. Następnym będzie pierwsze po 18 latach przejcie pierwszej rundy w playoffach. A dalej, to już się zobaczy, bo mam wrażenie, że po każdej naszej kolejnej wygranej po sezonie zasadniczym będę miał wrażenie, że coraz głębiej zapadam w sen, a to wszystko tak naprawdę się nie dzieje. Tak jak to miało miejsce podczas dzisiejszego oglądania meczu w środku nocy. Wichura na dworze zagłuszała kibiców w Fiserv Forum, dwa razy zerwany na moment prąd skutecznie stawiał na nogi, żeby podnieść tyłek z łóżka i przełączyć mecz na tablet. Wszystko było trochę surrealistyczne, jeśli weźmie się też pod uwagę apatyczną grę Bucks w pierwszej połowie (tylko 19/47 z gry, Middleton znowu tylko 1/7 i 3 punkty).

Aż nagle stało się coś, przez co znowu zwątpiłem, czy to sen czy jawa:

https://platform.twitter.com/widgets.js

W drugiej połowie trio Lopez, Giannis i Mirotic zapewniło nam wygraną. Ten pierwszy trafił 5 z 6 rzutów w trzeciej kwarcie (18 punktów), a Antek z Miro dodali odpowiednio 10 i 8 punktów w ostatniej odsłonie. Warte odnotowania jest to, że Greek Freak prawie 1/4 swoich punktów zdobył po stratach Hornets i po kontrze (w sumie wygraliśmy ten element 23-6)

Co się rzuciło w oczy

  1. Middleton znowu się nie rzucił w oczy, w tym problem. Prawie pół godziny na parkiecie, 4/12 z gry, tylko 9 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty. Back-to-backi ewidentnie mu nie służą.
  2. Dobrze widzieć zdrowego DiVincenzo. Dzisiaj w dwie minuty po wejściu na parkiet zdążył trafić dwie trójki (skończył z trzema i 11 punktami w 17 minut). Do tego robił jak zwykle czarną robotę – uratował 3 bezpańskie piłki i zaliczył deflection w obronie, po którym poszła jedna z kontra.
  3. Lopez nie dość, że miał dzisiaj znowu więcej zbiórek (8) niż oddanych trójek (5), to jeszcze trafił mniej razy zza łuku niż Giannis (1-2). Nie wiem, czy coś takiego miało miejsce wcześniej w tym sezonie.
  4. Brogdon prawie 55% ze swoich 18 punktów zdobył z pomalowango.

MVP meczu

Znowu Giannis. 26 punktów, 13 zbiórek, 6 asyst, 10/10 z wolnych, 73% eFG, aż 84% TS% i najwyższe w zespole PIE 22.1.

Bucks pewnie wygrywają z Pacers 117-98

Bucks wykorzystali run w trzeciej kwarcie do zbudowania bezpiecznej, dwudziestopunktowej przewagi, której tym razem nie oddali w ostatniej części gry. Kończymy sezonowy duel z Pacers bilansem 3-1 i brakuje nam już tylko 1 wygranej do magicznej liczby 50 zwycięstw.

Pacers @ Bucks 98 – 117

Dwa słowa wstępu

Trzecia kwarta. Piłka idzie do czekającego już pod koszem Giannisa. Wychodzi w górę, żeby skończyć akcję dynamicznym wsadem dwoma rękami. Dostaje po łapach, pada na parkiet, piłka nie wpada do kosza, nie ma gwizdka, a Pacers już wyprowadzają swój atak. To był moment, w którym zaczął się mecz dla Giannisa i Bucks i skończyły nadzieje na wyjazdowe zwycięstwo Indiany. Zbyt agresywne dyskusje z sędzią kończą się technicznym dla Greak Freaka.

Często mówi się o tym, żeby na parkiecie przepalać sportową złość w grę z dodatkową porcją energii i to, co od tego momentu zobaczyliśmy w wykonaniu Bucks jest tego potwierdzeniem. Skończyło się na 13 punktach z rzędu dla Kozłów, w tym miliona wsadów Giannisa (20-2 w PIP w III kwarcie), w które wkładał tyle energii, jakby nie tylko chciał wyrwać obręcz z konstrukcji kosza, ale i pierdolnąć nią w trybuny. Klasyczny wkurw-mode, kiedy zamykasz oczy i walisz gdzie popadnie (czyli odwrotność bukkake-mode, gdzie w sumie też masz zamknięte oczy, ale to na ciebie walą. Czy jakoś tak, nie wiem, nie pamiętam już za dobrze studenckich czasów).

Udzieliło się wszystkim – Lopez trafiał trójki z napisu „fiserv” na parkiecie (czyli z daleka). Snell złamał kostki Bodganoviciowi (pierwszy ankle breaker w karierze). A Donte i Pat oficjalnie stali się białasami z najdłuższym hangtimem przy skoku do zbiórki.

Sorry Bojan.

Co się rzuciło w oczy

Wrócił Middleton. Zaczął mecz od trzech trójek po ISO, w czwartej kwarcie zaliczył 3+1 i był już dzisiaj wszędzie. 27 punktów (8/15 z gry), 4 asysty, 3 przechwyty i 3 zbiórki.

Wrócił DiVincenzo, po dwóch miesiącach przerwy i nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znowu zaraża energią na parkiecie. Niby tylko 9 minut, ale udało mu się trafić trójkę i jeden rzut z półdystansu w garbage time. Dodatkowo pokazał, że po kontuzji nie zmalała mu winda w nogach i nadal jest w stanie włączyć lock-down defence.

Mirotić przeszedł obok tego meczu. 1/6 z gry i jedynie 2 punkty w 19 minut to nie wykon, na który liczą kibice Bucks. Dopasował się do stylu gry Gasola, który w 11 minut nie trafił trójki, zebrał 5 piłek, ale po jego udanych zasłonach zdobyliśmy 4 punkty. Wiemy jednak, że rola Pau w zespole jest zupełnie inna niż Nikoli.

Wróciła skuteczność Bucks – trafiliśmy 50% z gry (40% za trzy) i zatrzymaliśmy Pacers na 39%. Zdominowaliśmy deskę (52-40) i punkty z pomalowanego 52-28.

Lopez miał więcej zbiórek (6) niż oddanych trójek (4). Boo!

MVP meczu

Dzisiaj wkurw-mode Giannis. 29 punktów, 12 zbiórek, 5 asyst. Usage na poziomie 35%. EFG% 65.5. To był Giannis, wokół którego budują się Bucks. Nie do zatrzymania.

Fatalną grą w czwartej kwarcie Bucks popsuli debiut Gasola.

Stało się nieuniknione – Bucks po raz pierwszy w tym sezonie przegrali dwa mecze z rzędu. Po wczorajszej porażce z Jazz, dzisiaj ponownie oddaliśmy wysokie prowadzenie w czwartej kwarcie i ostatecznie przegraliśmy z Suns 105-114.

Dwa słowa wstępu

Kiedy w drugiej kwarcie nasze prowadzenie wynosiło już 40-24 i wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą, nagle przestaliśmy trafiać. W cały meczu trafiliśmy jedynie 12 z 42 trójek (28%), a Middleton, Bledsoe, Lopez Mirotic mieli fatalne 6/32. Suns zostali pierwszą drużyną, która pokonała nas dwukrotnie w tym sezonie i dodatkowo pokazali, że mają swoją mała receptę na spowolnienie Giannisa (chociaż ciężko mecz na poziomie 21/13/6 nazwać słabym meczem, to jednak Suns ograniczyli jego grę pod koszem i dodatkowo zmusili do 6 strat).

Nie ma żadnego wytłumaczenia na to, że przegraliśmy pod koszami 44-50. Zawodnicy z Phoenix mają najgorszą obronę pod koszami i są na szóstym miejscu od końca pod względem skuteczności z pomalowanego. Zabrakło nam zawodnika, który byłby w stanie wziąć na siebie ciężar gry w momencie, gdy nie siedziały trójki i zostaliśmy zatrzymani na 55% spod kosza (przy 67% w sezonie).

Co się rzuciło w oczy

Nieobecny Middleton. 1/13 z gry, 6 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty i -18 w 31 minut na parkiecie to oczywiście tylko wypadek przy pracy, ale nie da się ukryć że fatalna dyspozycja naszego drugiego All-Stara była jedną z głównych przyczyn porażki.

Lopez rozpoczyna na nowo serię meczów z większą liczbą oddanych trójek niż zbiórek (dzisiaj 9 do 4). Lecimy!

Pau Gasol po raz pierwszy wybiegł na parkiet w koszulce Bucks. Zaczął od asysty do Snella tuż po wejściu na parkiet, przez pozostałe 5 minut udało mu się zebrać dwie piłki i oddać dwa niecelne rzuty. Po meczu przyznał jednak, że dołączenie do Bucks jest dla niego „jak wygrana w totka. Świetna atmosfera, świetne zaplecze treningowe, świetna kadra, świetna sytuacja zespołu.” Bucks też muszą się cieszyć, bo mieć takiego gracza w roli mentora w szatni to skarb.

MVP meczu

Zawodniczka, która siedziała za Budenholzerem.

Nagroda pocieszenia wędruje dla Kelly Oubre Jr, który był tym, kogo zabrakło w Bucks. 27 punktów, 13 zbiórek i 3 potężne bloki były głównym katalizatorem do dwóch runów, jakie zaliczyli Suns. Brał grę na siebie, agresywnie atakował i wchodził po kosz. Do tego całkowicie zgasił Middletona.