Ponieważ dotarła kolejna mikołajowa przesyłka z Amazona (razem z kilkoma minutami wolnego czasu w środku tygodnia – niewiarygodne!), zrobię z tego pożytek i coś Wam powiem. Słuchajcie tego.
W pierwszej rundzie playoffów 1974 Celtowie trafili na Buffalo Braves (znanych od 1984 jako San Diego Clippers, a od 1984 jako Los Angeles Clippers) i po wygraniu piątego meczu serii 100-97 wysunęli się na prowadzenie 3-2. Szósty mecz rozgrywany w Buffalo dostarczył więcej emocji niż się można było spodziewać.
Gdy zegar pokazywał równo 0:00 sekund do końca, a na tablicy widniał wynik 104-104, na linii rzutów wolnych stał Jo Jo White, który po głupim faulu Boba McAdoo miał wbić gwóźdź w trumnę zawodników Braves (a McAdoo rzucił w tym meczu 40 punktów i gdyby nie – powtórzę to – głupie przewinienie, zapewne zostałby bohaterem spotkania). Zgodnie z zasadami, wszyscy zawodnicy stanęli z dala od kosza, zostawiając White’a sam na sam z jego buszującymi myślami i spoconymi rękami, czule głaszczącymi okrągły przedmiot pożądania niejednego mężczyzny. Wokół słychać było przeraźliwe buczenie, parkiet aż podskakiwał od ponad 36000 stóp tupiących z całych sił. Koło Jo Jo lądowały butelki, kubki i inne pamiątki, które życzliwi kibice rzucali na parkiet (opis na podstawie książki, dramaturgia dodana przeze mnie. Obejrzyjcie filmik, a potem przeczytajcie jeszcze raz relację, która autor wrzucił do swojego dzieła). White trafił oba wolne i Celtowie zwyciężyli spotkanie 106-104 (tu od razu chciałem ponownie podziękować panu Michaelowi Connelly’emu, autorowi książki Rebound!za rzetelny opis meczu i ścisłe trzymanie się faktów. W książce jest napisane, że White chybił pierwszy rzut a mecz zakończył się wynikiem 105-104. Jak było naprawdę – zobaczcie na filmie).
Łatwo się domyśleć, co się działo po meczu. Rozwścieczeni kibice wbiegli na parkiet, a część z nich pobiegła w kierunku dwóch sędziów tego spotkania. Mendy Rudolph i Darrell Garretson znaleźli schronienie w swoich szatniach. Kiedy myśleli, że zagrożenie minęło, a ich oddech będzie mógł się uspokoić, usłyszeli walenie pięścią w drzwi i głośne przekleństwa dobiegające zza ściany (walenie podobno było tak mocne, że widać było pięść przebijającą się przez drzwi). Obaj chcieli zignorować pogróżki i bluzgi, ale agresywny i złowrogi głos się nie poddawał:
„Mendy, dupku, już było po czasie! Genialne sterujesz ligą!” – usłyszał jeden z sędziów i gdy tylko miał okazję odszczeknął z powrotem:
„Wynoś się stąd albo zawołam ochronę”.
„Dzwoń sobie ile chcesz, to moja hala.” – odburknął naburmuszony właściciel drużyny BravesPaul Snyder.
Co było potem? Celtowie łatwo rozprawili się z Nowym Jorkiem 4-1, a w finale wygrali w siedmiu spotkaniach z Milwaukee Bucks (piękne finały, w których Kareem był momentami nawet potrajany, dwa spotkania zakończyły się dogrywkami – w tym jeden podwójną, ten ze słynnym zwycięskim sky hookiem Karrema na 3 sekundy przed końcem. Do tego warto pamiętać, że mecz 7 był ostatnim meczem Oscara Robertsona w karierze, a Bucks od tego czasu ani razu nie zagrali w finałach).
—
Dlaczego o tym napisałem? Żeby zrobić jakieś wprowadzenie do nowej książki, którą co jakiś czas będę Wam przedstawiał. Rebound! po mniej więcej połowie czytania nie jest szczególnym arcydziełem, a koszykarskie ciekawostki przeplatane są z kulturowymi ciekawostkami i zawirowaniami na tle rasowym w całej rasistowskiej historii istnienia Bostonu (o tym później). Mam dobrą wiadomość dla fanów Bostońskiej koszykówki – materiałów jest dużo i zapowiada się, że przed świętami czasu też będzie nieco więcej. Dłuższe fragmenty powinny się zatem pojawić już wkrótce. Wiadomo jednak jak to czasem bywa, kiedy daveknot obiecuje, że coś napisze…;)