Koniec panowania Lakers sprawił że NBA potrzebuje nowych „czarnych charakterów”
Podmuch wiatru jaki musieliście poczuć w ostatnim tygodniu to nie były pozostałości huraganu Frances – to było westchnienie ulgi Davida Sterna po tym jak proces Kobe’ego Bryanta skończył się zanim na dobre się zaczął. Mimo tego, komisarz wciąż ma na głowie problem związany z zespołem Kobe’ego, który ma o wiele większy wpływ na przyszłość NBA i jej popularność: chodzi o nagły upadek Lakersowego imperium.
Pomimo wygrania czterech z ostatnich pięciu tytułów mistrza być może najsilniejszej w dziejach ligi konferencji, dynastia LAL niewątpliwie należy już do przeszłości. Bryant oczywiście pozostał, ale jego pomocnicy i partnerzy już nie są tacy sami. Pewnie że nie należy ich skreślać, z Odomem i grupą młodych koszykarzy Lakers znajdą się po właściwej stronie progu 50% zwycięstw, ale na Zachodzie to może nie wystarczyć nawet na playoffs, nie mówiąc już nawet o finałach WC.
Taki stan rzeczy stanowi nie lada dylemat dla Sterna, bo pierwszy raz od pierwszego odejścia Jordana (93/94) liga stoi przed pytaniem: Kogo teraz będziemy nienawidzić?
Tak się złożyło że upadek TYCH Jeziorowców oznacza koniec jednego z największych „imperiów zła” w historii tego sportu. Mimo że Lakers nie byli „źli” to przez fanów wielu ekip (szczególnie Zachodu) byli znienawidzeni. Nie tyle chodziło o to że wygrywali, ale jak wygrywali. Byli butni, pewni siebie, traktowali z wyższościa swoich rywali i często spotykali się z zaskakującą przychylnością sędziów.
Lakersi dobrze wpasowali się w rolę czarnych charakterów. Niektórzy powiedzą że kolejne tytuły mistrzowskie w naturalny sposób ustawiały wszystkich w opozycji do naturalnych faworytów z LA. Nie w tym rzecz. To samo można by powiedzieć o Spurs, którzy ostatnie lata mieli prawie tak udane jak Lakersi, ale jakoś nie wzbudzali tak skrajnych i powszechnych uczuć. Za to LAL dali swoim przeciwnikom pełny wybór możliwych zarzutów. Oto wersja skrócona:
Znęcanie się
Na centrze jak wszyscy wiemy grał w Los Angeles Shaq. Dzięki niemu każdy mecz przeciwko Lakers zamieniał się w starcie Dawida z Goliatem, z tym że w tym przypadku mimo wsparcia większości Dawid zwykle przegrywał. Fani Dawida podkreślali przy tym, że Goliat w każdym meczu popełniał kilkanaście fauli ofensywnych. Ale O’Neal nie był jedyną przyczyną dla której drużyna z Miasta Aniołów była tak nielubiana. W końcu gdy Shaq w Orlando, Magic nie byli wrogiem publicznym numer jeden.
Kibice
Wreszcie dochodzimy do konkretów. Widząc fanów Lakers nietrudno poczuć do nich niechęć, przede wszystkim ze względu na loże VIPów wypełnione ziewającymi, znudzonymi i niezainteresowanymi grą szychami z tzw „wyższych sfer”. Sprawia to wrażenie jakby ludzie w LA traktowali mecze swojej drużyny jako kolejne party z koktajlami, okazję do pokazania się w modnym towarzystwie. Jedynym prawdziwym kibicem jest w tym gronie Jack Nicholson, ale jego cięzko braćna poważniedopóki nie zdejmie okularów przeciwsłonecznych.
Samozadowolenie
Kibice i Shaq to dopiero wierzchołek góry lodowej. Lakers nie dorobili się statusu czarnych charakterów za czasów Dela Harrisa czy Kurta Rambisa… do tego trzeba było Phila Jacksona. To Jax zrobił z nich mistrzów, co podniosło irytację fanów przeciwników, a od siebie dodał jeszcze pewny siebie, protekcjonalny stosunek do otoczenia. To Jackson byłmistrzem w wywieraniu subtelnej presji na rywalu, on toczył ciche wojny psychologiczne w każdej serii playoff. Jax zwykle podczas zawodów siedział spokojnie i dostojnie na ławce, wyglądał na zainteresowanego wydarzeniami na parkiecie tylko nieco bardziej niż Melanie Griffith. Jego pewność siebie i zadowolenie, którym przytłaczał przeciwników rosło z każdym kolejnym tytułem.
Jest też głębsze przełożenie takiej filozofii coacha na grę jego zespołu. Po 2000 roku Lakers coraz mniej wysiłku wkładali w sezon zasadniczy, jakby chcieli przejść przez niego minimalnym nakładem sił. Kings czy Wolves mogli czućsie lekceważeni czy oszukiwani. Zawodnicy z LA zdawali się mówić: Śmiało, wygrajcie od nas więcej, to i tak się nie liczy. Możemy wejść do p-o nawet z 8. miejsca, a i tak was pokonamy.
Role players
To ważny, ale niedoceniany czynnik. Każdy zespół ma jednego czy dwóch graczy, których nikt nie lubi, ale Lakers mieli jeden z najbardziej znienawidzonych rosterów w historii koszykówki. Wszystko zaczęło się od pierwszego tytułu i Rona Harpera, który był święcie przekonany że drużyna wygrywa dzięki niemu i tylko niemu, potem był Derek Fisher i Robert Horry, którzy spali przez cały regular i 47 minut każdego meczu playoff by w ostatnich sekundach cudem znowu stać się bohaterami. I jeszcze Rick Fox, który grał jakby miał pretensje do wszystkich wokół i całego świata zresztą też.
Kobe
Na czele tej klasyfikacji jest Kobe, najbardziej kochany i nienawidzony gracz grającego obecnie pokolenia, może oprócz Iversona. Robił wszystko by stać się antybohaterem dla antyfanó LAL – naśladował głos, gesty i mimikę Jordana, wybierał w irytujący sposób najtrudniejsze pozycje do rzutów (i zaskakująco często trafiał), na boisku i poza nim chodził napuszony jak paw, rzadko zniżając się do poziomu zwykłych śmiertelników. Ale poza tym był (i jest) świetnym zawodnikiem, dynamicznym, z niesamowitym repertuarem zwodów, trafiającym mnóstwo game-winnerów… Wystarczy by go nie lubić, prawda?
Obok Kobe’ego nie dało się przejść obojętnie, każdy miał na jego temat swoją opinię. I nie chodzi tylko o fanów basketu.
Kiedy tylko afera z domniemanym gwałtem wyszła na jaw, ludzie zaczęli prześcigać się w wygłaszaniu sądów dotyczących Bryanta, jeszcze zanim na dobre było wiadomo co tak naprawdę chodzi. Opinia publiczna podzieliła się na dwa obozy: jeden mówił że „To wszystko kłamstwa i Kobe jest niewinny” a drugi że „Jest winny i powinien skończyć w więzieniu”.
Z tych wszystkich powodów Lakers stali się wrogiem publicznym numer 1 w czasie ostatnich pięciu lat. I NBA będzie tego brakować, czy tego chcemy czy nie. Starzy Lakersi zniknęli (nie licząc Bryanta), skończyła się nienawiść, skończyły się próby dorównania, powtórzenia threepeat, maj i czerwiec nie będą już przynosić tylu emocji. Stern traci NBAowską wersję Dallas Cowboys przełomu lat 70tych i 80tych albo radzieckiej drużyny hokejowej, albo Uniwersytetu Duke czasów Leattnera, czy też Jankesów lat 1920-2004.
LAL byli tym czego każdy sport pożąda – drużyną która przyciąga do sportu ludzi normalnie niezainteresowanych tą dyscypliną, wobec której nie sposób przejść obojętnie. To dzięki takim ekipom ligowy biznes się kręci, a cała organizacja notuje zyski. Jeśli nie wierzycie, sprawdźcie wskażniki oglądalności ostatniego z finałów bez udziału Lakers (ktoś chce powtórki serii Spurs-Nets?). Stern wie że tegoroczne finały nie będą takie jak poprzednie. Jeziorowcy uratowali NBA – ich czas nadszedł w epoce postjordanowskiej, kiedy średnie punktów zdobywanych przez drużyny spadały, rosły ceny biletów, a nad ligą wciąż wisiał cień niedawnego lockoutu.
NBA szybko musi znaleźć w swoich szeregach kolejnego wroga.
Autor: John Hollinger
tłumaczenie: Piotr Wiąckiewicz
Nice post. I was checking continuously this weblog and I’m impressed!
Very useful information specially the closing phase 🙂 I take care of such information a lot.
I was seeking this particular information for a long time.
Thanks and best of luck.
PolubieniePolubienie
Play this and have a score of 25,000 or better to have email
in your PDA. Some don’t mind, some don’t care, plus some however hate it.
If enjoying in the very casino you will need facebook
poker chips for sale a wallet, or no below to pop right down for the atm and withdraw some funds.
City – Ville is Facebook and Zynga’s newest and most favored game currently, attracting over 25 million players in their first month online.
In the virtual world it is possible to find items ranging from clothing, animals, weapons,
„toys”, animations all the approach to houses and multipurpose structures.
Look and see should you have any multiplier gems on the board
and consider matching it to the color of that jewel. Ignoring the stronger items in the all items
code.
PolubieniePolubienie