To miało się zdarzyć osiem miesięcy temu. Ta okładka, ta historia, te wnioski, wszystko miało się pojawić na wiosnę. Czas wydawał się być idealny – zaraz po jego powrocie z meczu gwiazd, na chwile przed rozpoczęciem play-offs. A jednak, shit happens. Idealny timing wydaje się być przedwczesny. Tak więc czekaliśmy, po pierwsze dlatego, że liczyliśmy na lepszy moment, a po drugie dlatego, że Kobe nas o to poprosił. Dlaczego? Hmm, nie uprzedzajmy faktów…
Po raz pierwszy się do niego zbliżyliśmy na początku marca. Pojechałem do LA serię trzech gier w pięć dni i gdzieś w między czasie miałem usiąść z kolesiem i napisać artykuł. To było w piątek, w dzień meczu z Pacers, który Lakersi wygrali dwunastoma punktami a Kobe rzucił 25. Jednak chyba najefektowniejszym wydarzeniem tego wieczora była kłótnia Bryanta z Millerem, która zamieniła zwykły mecz ligowy w Fight Night at the Forum.
Nie ma co ukrywać, była to bardzo atrakcyjna rzecz, szczególnie wątek Reggiego mówiącego, że „Kobe ma problemy”. Nie jestem pewien kto w lidze ma więcej problemów od Reggiego – powiedzmy po prostu że koleś nie miał zbyt wiele szczęścia z mistrzostwem, z pierścieniem, ze ślubem czy czymś tam jeszcze – ale oglądanie nabuzowanego Kobiego, złego na tyle, że w każdym momencie mógł sprzedać tubę zawodnikowi, którego już raz pokonał w walce o mistrzostwo, a dzisiaj dołożył kolejne zwycięstwo, jest raczej…..ciekawe. Następnego dnia usłyszeliśmy wypowiedź Phila Jacksona mówiącego, że wcale nie zdziwił się reakcją Kobiego, zważywszy na jego aktualny stan psychiki. Aktualny stan?? Ostatnio Kobe był bardzo agresywny – mówił Jackson. Rick Fox dodał: Kobe był nerwowy cały rok, chyba przez to, że wiele osób wystawiało go na próbę. Niektórzy uważali, że było to spowodowane reakcją kibiców w Filadelfii, gdzie nawał buczenia i gwizdania, który nigdy go nie ruszał, teraz go lekko wbił w ziemię. Jeszcze inni szeptali, że wszystko zaczęło się od jego kłopotów rodzinnych. Albo może po prostu Reggie, jeden z lepszych prowokatorów w historii, nacisnął o jeden przycisk za dużo?
Mniejsza z tym – chciałem usłyszeć odpowiedź z ust samego zainteresowanego. Szkoda tylko, że został zawieszony na dwa mecze i nie można go było nigdzie znaleźć. W końcu, w ostatni dzień mojego pobytu w LA, Kobe pojawił się na konferencji prasowej i odpowiadał na wszystkie pytania w stylu „co się dzieje między Tobą a Reggiem?”. Na koniec, doczekałem się moich obiecanych 15 minut.
Jak się później okazało, dostałem o wiele więcej niż mi obiecano. Po części dzięki jego miłości do SLAMu, jednak w większości, miałem po prostu masę szczęścia. Zadałem właściwe pytania i poruszyłem kwestię, które wszyscy dotąd unikali. Kwestia postrzegania. Kwestie miłości i jej braku. Widzicie, my czytamy wasze listy, ale tak Kobe robi tak samo. Naprawdę! Czuje nienawiść, gniew czy brak szacunku który pojawia się często w Waszych listach.
Arogancki. Urodzony w czepku. Za dużo i za szybko. Kiepskie buty. Kiepskie reklamy. Za bardzo chce być gangsterem. Za bardzo chce być jak Mike. Większość z Was nie przebierała w słowach.
Wszystko to zwróciło uwagę Bryanta. To interesujące, że poruszasz ten problem”. Był jednak bardzo zdenerwowany, dlatego ja wyłączyłem dyktafon, odłożyłem notatnik i po prostu słuchałem. Po dwudziestu minutach musiał już iść, jednak wcześniej dał mi swój numer na komórkę, w między czasie wyjaśniając, że nie robi tego zbyt często. Chciałbym z tobą jeszcze o tym porozmawiać, jednak postaraj się tego nie rozpowiadać, póki co.
Zrobiłem o co mnie proszono. Z niewiadomych przyczyn obdarzył mnie zaufaniem a ja wciąż chciałem zadać mu dzisiaj jeszcze jedno pytanie: Czy ktoś się już ciebie o to kiedyś pytał?
Nie, pociągnąłeś za dobry sznurek
Tak naprawdę sznurek był tylko jeden. Zapytałem się go, dlaczego tak wiele osób go nienawidzi. W odpowiedzi usłyszałem, że dręczy go to samo pytanie. Zgodziliśmy się porozmawiać więcej na ten temat. Tylko że czekaliśmy na to aż osiem miesięcy.
„Co on kurwa ma na sobie?”
To pytanie wydawało się być całkiem na miejscu szczególnie w momencie kiedy Kobe wszedł do drugiej treningowej sali Lakersów jakoś pod koniec października. Nie miał na sobie oficjalnego stroju. Strój był….czarny, z napisem „Los Angeles” jeszcze z czasów jak Jerry West bujał się na najważniejszym krześle w klubie. Czarna koszulka i purpurowe spodenki ze złotymi wypustkami. Nie, żeby to źle wyglądało, ale zasada jest taka, że na naszych okładkach pojawiają się zawodnicy w swoich AKTUALNYCH strojach. Tym razem, Kobe zdecydował że będzie inaczej.
Zawsze chciałem założyć czarną koszulkę Lakersów. Wydaje mi się, że te kolory w połączeniu z czarnym wyglądają naprawdę dobrze. Warte uwagi są również bijące w oczy złote znaczki „Nike” na klatce i na biodrach, oraz lśniące Max Airs na jego stopach. Ze względów kontraktowych taki wygląd byłby niedopuszczalny jeszcze rok temu, jednak czasy się zmieniają. Tak samo jak firmy. Będziemy musieli się do tego przyzwyczaić.
Póki co, jestesmy w El Segundo, kamery i inne sprzęty są już porozstawiane dookoła sali. Jednak bardziej rzucają się w oczy trzy puchary mistrzowskie stojące w rogu, jeden obok drugiego. Trzy lśniące trofea Larry’ego O’Briena zostały przyniesione, ponieważ Kobe chciał być w ich towarzystwie na zdjęciach. Dumny? I to jak bardzo! Te trofea są jak najbardziej prawdziwe i zostały zdobyte dzięki jego niemałej pomocy.
Na początku Kobe chciał mieć pierścienie. Swoje pierścienie. Problem jest taki, że sezon rozpocznie się dopiero za tydzień i tak jak pozostali członkowie mistrzoskiej drużyny Lakers z sezonu 2001-02, Kobe uzyska je dopiero na inaugurację sezonu. I ani minuty wcześniej. Szkoda, ponieważ mieliśmy już nawet przygotowane hasło na okładkę: „Władca pierścieni”. Mimo wszystko Kobe jest szczęśliwy ze swoimi pucharami i w czasie jak przygotowujemy się do wywiadu i pstrykamy fotki, tematy rozmowy schodzą do tematów bardzo przyziemnych.
Pytam się więc:” Kiedy był ostatni raz jak byłeś na okładce? Oczywiście sam znam odpowiedź na to pytania, ale ciekawi mnie, czy Kobe też. Widzę jak drapie się po brodzie, patrzy w sufit, głęboko zamyślony, w końcu odpowiada : Jeśli mam na to patrzeć z tego strony, to zdecydowanie zbyt dawno temu.
Tak dokładnie to minęły dokładnie trzy lata. Teoretycznie pojawił się razem z O’Nealem latem 2000 roku, kiedy przewidywaliśmy że zdobędą swój pierwszy wspólny tytuł, jednak nam chodzi o indywidualną obecność. Co ja będę mówił, minęło już osiem miesięcy od naszej ostatniej rozmowy a ja dalej jestem ciekawy, co on chce mi powiedzieć. Ani przez moment nie zwątpiłem w to, że on też myślał o tym cały czas.
To co znajdziecie poniżej jest skrótem 90 minut spędzonych z Bryantem. Siedząc na składanym fotelu w rogu pokoju rozmawiał z nami na rózne tematy przez 10-15 minut, po czym udawaliśmy się na sesję zdjęciową. Problem postrzegania fanów znowu został poruszony i jak się okazało, Kobe naprawdę czyta Trash Talk niejednokrotnie cytując z pamięci teksty pisane przez naszych czytelników.
Nie wiem, czy to lepiej czy gorzej, ale Kobe już nie odpowiada w ten sam sposób, w jaki mówił 8 miesięcy temu. Nie ma też znaku po jego nerwowości i agresji, która tak się rzucała w oczy nieco ponad rok temu. Może ten trzeci pierścien nieco go zrelaksował. A może to przez fakt, że jego dziewczyna, Vanessa, ma w lutym urodzić ich pierwsze dziecko (dziewczynkę). Nie mniej jednak Kobe wydaje się być inny:
Jestem w bardzo dobrym punkcie swojego życia. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak się wszystko poukładało.
SLAM: Ostatni raz jak się spotkalismy, odniosłem wrażenie, jakby fakt, że dużo dzieciaków się Ciebie czepia i nie za bardzo za tobą przepada, strasznie cię szokowały. Czy dalej Cię to męczy?
KB: Nie, nie za bardzo.
Dlaczego nie?
Ponieważ zdałem sobie sprawę, że Ci ludzie mnie nie znają. Nigdy nie dałem im szansy żeby poznali mnie jako osobę.
Zrobiłeś to celowo?
Hmm, kiedy pierwszy raz przyszedłem do ligi w wieku 17 lat byłem bardzo skupiony na poprawianiu mojej gry. W zasadzie nigdy nie pojawiałem się publicznie. Teraz mam czas na to, żeby lekko się zrelaksować, odpocząć i otworzyć na innych.
Jednym z problemów wydaje się być fakt, że wiele osób dalej postrzega Cię jako 17 letniego, zapatrzonego w siebie chłopaka w czarnych okularach przeciwsłonecznych na czole, ogłaszającego decyzje o przystąpieniu do NBA.
Być może, ale ja naprawde pracuję bardzo ciężko w tym co robie. Wydaje mi się, że tak naprawdę ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Nie wiedzą, ze przesiaduję w tej sali ćwicząc po osiem godzin dziennie. W końcu jednak dowiedzą się o tym. Poza tym, nie jestem zarozumiałym człowiekiem. Wierzę w to, co jestem w stanie zrobić, ale nie jestem zarozumiały. Mam nadzieję, że ludzie to zrozumieją. Wiesz, miałem 17 lat, chciałem zrobić odpowiednią rzecz i wyglądać cool na konferencji prasowej (śmieje się).
Kolejną rzeczą jest to, że ludzie uważają, że wszystko udało ci się zbyt łatwo. Dorastałeś w tej bogatszej części społeczeństwa, później prosto dostałeś się do ligi…
Kiedy zacząłem, trafiłem od razu do drużyny walczącej o mistrzostwo. Ale musiałem zapracować na swoje minuty, musiałem zapłacić wszystkie swoje długi. Musiałem rzucać nie zależnie od tego, czy były to cztery, pięć czy sześć niedolotów w meczu play-offs. Musiałem przejść przez łatwe porażki w play-off, przez krytykę ze względu na to, że byłem w wyjściowej piątce w meczu gwiazd a w swoim klubie byłem tylko rezerwowym. Jeśli zaś chodzi o moją grę, to musiałem spłacić wszystkie długi i pracować naprawdę ciężko, żeby dojść do tego, kim jestem teraz. Mam na myśli to, że wszystko w zasadzie cofa się do czasów, kiedy ludzie nie wiedzieli zbyt wiele o mnie. Wydaje mi się, że jest to tylko kwestia czasu aż wszyscy zaczną rozumieć jaki tak naprawdę jestem.
Ale czy tobie to przeszkadza?
Nie. Poznają mnie lepiej, kilka razy być może będą zaskoczeni. Wszyscy pewnie myślą, że słucham muzyki klasycznej, ‘NSYNC czy innego gówna. Ale nie wiedzą tego, że pamięć mam prawie jak komputer i znam dokładnie prawie każdy wers Nasa, Biggiego czy Jay’a. Ale oni nie mogą się z tym pogodzić. Ciągle mówią: „Co jest kurwa? Przecież on tego nie słucha!”
Tak więc jak masz zamiar to zmienić? Czy będzie to jakiś świadomy wysiłek, będziesz liczył na wsparcie, czy cokolwiek żeby zmienić obecny stan rzeczy?
Nie. Ja po prostu będę sobą. I to wszystko. To jak inni cię widzą musi być zgodne z tym jaki jesteś. Inaczej będzie źle.
Innymi słowy: spragniony? Na co czekasz. Oczywiście to prowadzi do kolejnego problemu. Kimkolwiek Kobe naprawdę jest, obraz jaki został nam przedstawiony przez któregoś z jego przyjaciół czy znajomych nie był odebrany w odpowiedni sposób. To, teoretycznie, może być powodem, dla którego był już widziany w Jordanach, Nike’ach, Reebokach i Conversach od skończenia się kontraktu z Adidasem. Niektórzy z Was może o tym nie wiedzą, ale dla gwiazdy wielkości Bryanta, kontrakt na obuwie nie znaczy tylko tego, w jakich butach będziesz grał. To coś znacznie większego. To tożsamość, wiarygodność i smak. To również pieniądze. Masa pieniędzy.
org. art.: Kobe Bryant :: Hate Me Now
tłumaczenie: Dawid Księżarczyk
Hejka Mam pytanie. Jak szybko i łatwo zbudować sztange do cwiczen ??
Pzdr
PolubieniePolubienie
To było naprawdę coś pięknego co napisaliście.
PolubieniePolubienie
Należy się wam szacunek za to co robicie .Naprawdę wam dziękuje.
PolubieniePolubienie