Muszę być ostrożny, ponieważ Corey Maggette to czyta. On, albo jego ludzie, czytają wszystko. Dobre wiadomości, złe wiadomości, miłość, nienawiść. On to przeczyta i wykorzysta to. Nie przeciwko mnie, mam nadzieje, ale za każdym razem jak założy koszulkę Clippers albo jak będzie samotnie ćwiczył na siłowni. Wskaż jakąś wadę, a on będzie starał się ją poprawić i udowodnić ci, że jesteś w błędzie. To nie jest nic osobistego, tak naprawdę Corey lubi jak się na niego zwraca uwagę.
Nie każdy artykuł jest jednak łatwy do przełknięcia. Kilka dni przed Halloween, Jimmy, brat Corey’a, wyszukał kilka magazynów z zapowiedziami sezonu. Żaden z nich nie przewidywał dobrej gry Clippersów, w każdym za to winę za złą grę drużyny zwalano na Maggettego. W jednym pisano, że jest najgorszym obrońcą w NBA, w innym uważano go za szaleńca. Było tego spoko, do kolekcji brakowało tylko przekleństw w kierunku jego matki. Jasne, Corey musi popracować nad swoją obroną (jak 90% ligi) i uwielbia kończyć akcje po szalonych wejściach. Ale dajcie spokój. Najgorszy? Szalony?
”Którzy szalony zawodnik zdobywał w zeszłym sezonie 20punktów, 5 zbiórek i 3 asysty na mecz?” pyta Maggette. Jest bardziej zaskoczony niż zły faktem, że ludzie nie potrafią docenić jego gry. Troszke jest w tym filozofii: Maggette nie ma zamiaru rezygnować z ryzykownego stylu gry, ale z drugiej strony ma nadzieje, że ludzie zaczną go bardziej doceniać.
”Każdy może mieć swoje zdanie. Moim zadaniem jest stawać się co raz lepszym z roku na rok. Jednak kiedy grasz w klubie, którego nikt nie lubi i nie szanuje, zawsze będziesz dostawał złe opinie. Odkąd pamiętam kibicie mnie nie lubili. Ale ja wszystkie artykuły trzymam bezpiecznie ukryte w domu. Na parkiecie udowodnię im, jak bardzo się mylili w stosunku do mnie”.
Faktem jest, że właśnie mija kolejny rok, jak Maggette coś ludziom udowadnia. Jednak nie można powiedzieć, że już się wypalił. Nie w wieku 25 lat.
Corey jest zawodnikiem, który z roku na rok zdobywa co raz więcej punktów. Od swojego debiutanckiego sezonu pięć lat temu, zdobywa o 2 zbiórki więcej oraz notuje 4 razy więcej asyst. Nie stwarza kłopotów dyscyplinarnych, robi dobre wrażenie w mediach, udziela się społecznie. A mimo to dostaje po pysku. Dlaczego? Chodzą pogłoski, że stał się ofiarą jednego z bardziej upośledzonych organizacji w NBA – zwanej Los Angeles Clippers.
W takiej sytuacji nie ma znaczenia jak dobry jesteś albo jak bardzo masz wyśrubowane statystyki. Jeśli władasz na siebie biało-niebiesko-czerwoną koszulkę od razu narażasz się na ogień krytyki. Dla przykładu weźmy Eltona Branda. Mr. 20-10, jedna z najlepszych czwórek w lidze, z racji na klub w którym gra, nie jest tak samo doceniani jak inni gracze na jego pozycji, nie dostaje wielu głosów do Meczu Gwiazd. A Quentin Richardson? W zeszłym roku nikt nie śmiał o nim mówic, nawet wtedy, kiedy błyszczał na dwójce. Po odejściu do Phoenix, opinia ludzi na jego temat diametralnie się zmieniła.
Podobna sytuacja wydaje się być z Maggette. Nie ważne jak wiele zdobywa punktów, albo jak ciężko pracuje – póki co jest tylko Clippersem. Nie zapominajmy jednak, że już raz chciał stąd uciec. W 2003 flirtował z Denver, podpisał już nawet wstępną umowę z Jazz, ale LAC ostatecznie wyrównali ich ofertę. Był to jeden z niewielu objawów trzeźwego myslenia działaczy Clippers, niestety Corey’owi nie było to do końca na rękę. Jest zadowolony z tego, co daje mu klub (szczególnie z pieniędzy), ale nie ukrywajmy, w innym miejscu na pewno czułby się szczęśliwszy.
”Ciężko jest być zawodnikiem Clippers, ponieważ nikt nas nie lubi. Każdy uważa, że powinniśmy grać w nizszej lidze, sądzą, że niektóre drużyny uniwersyteckie są od nas o wiele lepsze. To jest tylko dolewaniem oliwy do ognia. Ciężko pracujemy, nawet w chwilach, kiedy nic nam nie wychodzi i jesteśmy w cieniu.”.
Maggette nie przestaje trenować. Nigdy. Wielu zawodowych graczy mówi o swoim oddaniu do ćwiczeń między sezonami. Maggette tym żyje. W zeszłym roku wziął w sumie 3 dni wolnego, żeby spędzić trochę czasu ze swoją rodziną na Florydzie. Nic więcej. To był koniec jego wakacji. Cały czas biegał, pakował, rzucał, kozłował. Codziennie. Nie zależnie od tego czy ćwiczył ogólnorozwojówkę z Timem Groverem, czy rzucał przy trenerze Chipie Engellandzie, Maggette zawsze robił swoją pracę. Jak można tego nie doceniać? Chcecie, żeby milionerzy ciężko pracowali na swoje pieniądze? Corey jest więc człowiekiem, którego szukacie. Robiąc wiele nadgodzin z pewności zasługuje na kwotę, która ma w kontrakcie. Spróbujcie znaleźć innych zawodników robiących to samo.
Patrząc na jego statystyki odnosi się wrażenie, że ćwiczy nad dosłownie każdym elementem gry. Weźmy rzuty wolne, na przykład. Kiedy przyszedł do NBA rzucał solidne 75%, jego średnie w tym elemencie sukcesywnie się powiększały, żeby w zeszłym sezonie osiągnąć 85%. W racji na postęp, można śmiało przypuszczać, że za kilka lat osiągnie w tym elemencie 90%. Cała zasługa trenera Engellanda, oraz Granta Hilla, który uświadomił mu, jak ważne jest rzucanie osobistych. ”grant kiedys mi powiedział, że w razie złego dnia rzutowego, kiedy obrońca sobie z tobą nie radzi, zawsze można nawrzucać sporo punktów wolnymi.”
Maggette z pewnością z korzysta z tej rady. Mijanie obrońców po efektownych zwodach to jego znak firmy. W zasadzie ten chłopak stara się wchodzić pod kosz kiedy to tylko możliwe. To jest właśnie powód, dla którego ludzie nazywają go ‘szaleńcem’. Zdaje sobie sprawę z tego, że zasady działają na korzyść dobrych dryblerów, a zawodnika wielkości Corey’a jest bardzo ciężko przestawić. Poza tym wie, że teren pod koszem jest strefą nieruszalności atakującego, dlatego albo zdobędzie punkty, albo będzie faulowany. ”Z roku na rok staram się być silniejszy, żeby lepiej grać w kontakcie. Kiedyś grałem w football, dlatego nie jest to dla mnie nowością. Można mnie bić z całej siły, ja jednak się podniosę i zrobie to samo wejście jeszcze raz. Przewrócą mnie znowu – wejdę ponownie. Naprawdę potrafię przyjmować ciosy.”
Mamy tu więc klasyczny przykład zawodnika, który z całej siły się rozpędza i liczy na to, że ktoś stanie mu na drodze. Czasem wynikają z tego kłopoty, jak np. rok temu, kiedy wdał się w przepychankę z Kenyonem Martinem. ”Mam nadzieje, że to się już nie powtórzy. Nie lubię takich sytuacji.” Mimo tego, jego agresywność jest całkowicie naturalna i to właśnie ona spowodowała, że Maggette był trzeci w lidze w liczbie oddawanych wolnych w zeszłym roku. Jedynie Paul Pierce i Kobe Bryant byli o około 100 osobistych przed nim.
Może się wydawać dziwne, że Maggette kumplował się z Hillem, nawet mimo tego, że grali razem na uniwersytecie. Hillowi udało się wytrzymać 4 lata w Duke, zdobywając w tym czasie dwa mistrzostwa kraju, Maggette z drugiej strony, opuścił uniwerek już po pierwszym roku na rzecz NBA. Pięć lat później, Shaun Livingstone, nie zdążył się nawet zapisać na zajęcia a już był w lidze. Corey, przed podjęciem decyzji o opuszczeniu college’u, skonsultował się z trenerem Krzyżewskim, który ostrzegł młodego gracza przed nadmierną krytyką jak go spotka w czasie pierwszych lat grania w NBA. Kiedy Maggette w końcu zdecydował się na odejście, jego stosunki z trenerem K. znacznie się pogorszyły. ” Nie mogę powiedzieć, czy K był zdenerwowany. Chyba bardziej rozczarowany. Kiedy rozmawiałem z nim o moim odejściu, powiedział, że będzie mi pomagał, ale nie podobał mu się ten pomysł. Przez rok albo dwa w zasadzie nie rozmawialiśmy. Mimo tego, teraz mamy dobre stosunki. Widzi postępy w mojej grze i nieustannie przypomina mi o ciężkiej pracy.”
Krzyżewski byłby dumny z postawy zawodnika poza boiskiem. Jego droga do nagłówków gazet wiodła nie przez Blazerowskie rozboje, ale przez współpracę ze społeczeństwem oraz sponsorowaniem ligi letniej dla 650 dzieci z Chicago. Poprosił tylko swoich kolegów, Branda, Simmonsa, Howarda, Richardsona o pomoc, ale rachunek zapłacił osobiście. Przed tym sezonem niejednokrotnie spotykał się z Quentinem, aby przekonać go do pozostania w Clippers. Jego kolega jednak wybrał większe pieniądze, co było ciężką pigułką do przełknięcia dla Corey’a. ”Rozmawiałem z nim o tej całej sytuacji, jednak rozumiem, że przejście do Suns to jego wielka szansa na zabłyśnięcie. Clippersi nie chcieli wyrównać oferty klubu z Phoenix, dlatego będę za nim tęsknił.”
org. art.: Corey Maggette :: To Live and Fly in L.A.
tłumaczenie: Dawid Księżarczyk