Ta wymiana była tak ważna, że terminarz na nadchodzący sezon, który miał zostać ogłoszony w czwartek, został ustalony od nowa po to, aby drużyny z nowymi gwiazdami trafiały jak najczęściej do ogólnokrajowej telewizji.
Ta wymiana była tak ważna, że wszystkie wiadomości Z OSTATNIEJ CHWILI w prawym dolnym rogu ekranu ESPNEWS skierowane były głównie do fanów koszykówki.
Ta wymiana była tak ważna, że David Stern pewnie w ukryciu uśmiecha się ukradkiem wiedząc, że jego słaba i lekceważona wschodnia konferencja i długo marudząca na brak wyników gwiazda w końcu zostaną postawione w lepszym świetle.
Ta wymiana była tak ważna, że przesunęła tymaczasowo wielki skandal sędziowski na drugi plan.
Big Ticket do Bostonu?
Tak istotna i elekryzująca wymiana spowodowała, że nie sposób znaleźć fanów, którzy by przestawali się nią zachwycać i zaczynali ubolewać nad tym, co stało się biednej, małej Minesocie. Oczywiście nie mówię tutaj o obszarze Twin Cities.
A z resztą…
Jeśli to coś dla Ciebie znaczy, Minesoto: ja ubolewam.
Tak, wiem, że to za bardzo nie poprawi Ci nastroju, ale coś musi zostać powiedziane o Kevinie McHale. Szczególnie teraz, kiedy fani po wielu latach głośnego wyrażania swojej dezaprobaty w jego kierunku, teraz krzyczą głośniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Musi zostać powiedziane coś w styku: To nie jest wina McHale’a.
Wróć: To nie jest wina tylko McHale’a.
Tak naprawdę największym złoczyńcą nie jest facet, który został ochrzczony przezwiskiem McFail (McPorażka). Popatrzmy chociaż na właściciela Wolves: Glena Taylora.
Taylor jest osobą, która przetrzymywała niepasującego do pracy McHale’a zbyt długo.
To Taylor jest szefem, który za wszelką cenę unika konfrontacji i, podażając za bezpośrednimi źródłami, nie zwraca zbyt bacznej uwagi na to co się dzieje w klubie przez co tak na prawdę nie wie do końca, jak wielki panuje w nim bałagan.
To Taylor jest osobą, która podejmuje ostateczne decyzje. Czekał i czekał i czekał i czekał i jeszcze raz czekał na prośby Garnetta o wytransferowaniu do innego klubu zamiast przejąć inicjatywę w momencie, kiedy stało się jasne że oddanie KG i zaczęcie budowanie nowego składu to rzecz nieunikniona. Wszystko przez to, że liczył na ulubione dziecko Minnesoty. Liczył na to, że przed podjęciem decyzji o odejściu przyjdzie do niego i zapyta o jego opinię.
Duża część Garnetta chciała zakończyć karierę w barwach Minnesoty nawet pomimo narastającej frustracji i niechęci do swojego szefa. Nie wyobrażał sobie żadnego odejścia aż do czerwca, kiedy Taylor poszedł do Garnetta i poinformował go, że jego gigantyczny kontrakt jest taką samą przyczyną problemów w klubie jak wszystkie inne pomyłki popełniane przez zarząd.
Bez wątpienia jest to główny powód dla którego słyszeliśmy te ciche narzekania i słowa pogardy w kierunku Taylora wypowiedziane na czwartkowej konferencji prasowej w Bostonie przez zazwyczaj ułożonego Kevina. Najważniejszym komentarzem było ustosunkowanie się do, legendarnej niegdyś, lojalności Garnetta: „Wydaje mi się, że jestem bardzo lojalny wobec kogoś, kto jest lojalny również wobec mnie. Kiedy nie ma tego drugiego, ja nie mam problemów z odejściem.”
Pozbywanie się ikony miasta nie było łatwą dla włodarzy, kibiców i mieszkanców Minnesoty. Ale jestem pewien, że sprawy potoczyłyby się dla nich o wiele korzystniej, gdyby Taylor zauważył to co teraz określił jako nieuniknione 12 miesięcy wcześniej, kiedy Minny nie awansowała do play-offs po raz drugi z rzędu.
W czerwcu 2006 roku, jak zauważył Sam Smith z Chicago Tribune, Minnesota mogła oddać Garnetta w zamian za Luola Denga, Tysona Chandlera i numer 2 w drafcie 2006. Zamiast tego, Taylor zdecydował się czekać, pomimo tego, że wszyscy przepowiadali kolejny sezon bez play-offów. Po czym rok później wyraził zgodę na to, żeby McHale przeprowadził wymianę ze swoim byłym kolegą z drużyny – Dannym Aingem. Za Garnetta, Minny otrzymało 5 zawodników i dwa pierwszorundowe wybory w drafcie. Z tym pięciu zawodników, tylko jeden prezentuje poziom do pierwszej piątki… Jest nim Al Jefferson.
A co ciekawe, przetrzymywanie Garnetta do momentu aż praktycznie musiał błagać o wymianę z udziałem ciągłe rozwijajacego Jeffersona, wygasającego kontraktu Ratliffa i parę niewiadomo jakich wyborów w drafcie, może nie być największą pomyłka w tej całej historii.
Nigdy nie zrozumiem dlaczego Taylor, nieustraszony biznesmen w świecie poza koszykówką, nie sięgnął do swoich niemałych zasobów finansowych i nie spróbował zatrudnić wielkich managerów jak R.C. Buford z San Antonio czy Donnie Nelson z Dallas jeszcze w 2004 roku, kiedy całe bagno w Minnesocie powoli zaczęło się rozrastać. Czemu nie ściągnął kogoś z pomyślnie zarządzanej organizacji? Kogoś, kto po swoim przyjściu wysprzątałby cały ten bałagan panujący w klubie?
Taylor ma przecież niemałe zaplecze finansowe i zawsze był chętny do wydawania ich na Minnesotę. Wystarczy spojrzeć na $226mln które przeznaczył na dwie ostatnie umowy Garnetta. Podpisał również kosztowne kontrakty z Cassellem i Sprewellem, aby przyspieszyć naprawę T’Wolves po aferze z Joe Smithem.
Drużyna Timberwolves była zdesperowana od swojego przełomowego sezonu 2003-04 i chciała zatrudnić osobę z zewnątrz, która potrafiłaby wysprzątać wszystkie brudy i zaproponować zupełnie inny system budowania drużyny. Na tak monumentalny projekt jakim było oddanie Garnetta, potrzebowali osoby która, w przeciwieństwie do McHale’a, nie marudziłaby, ze masz już dosyć rozmów z agentami i zajmowania się biznesową częścią koszykówki. Teraz potrzebują takiej osoby (ale sprawdzonej!) bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy odszedł Garnett a Minny otrzymała garść niechcianych Celtów, trzeba wybudować nową drużynę wokół potencjalnych przyszłych gwiazd: Jeffersona, Foy’a i Brewera.
Ale nie mogą tego zrobić tak, jak chce tego Taylor. To by oznaczało, że McHale zostanie tak długo jak tylko chce i dalej będzie powoli zakopywał się w tej dziurze i z niechęcią będzie szukał jakiegoś wyjścia bądź pomocy z zewnątrz.
Sposobem Taylora jest zwolnienie Flipa Saundersa w połowie sezonu 2004-05 po czym podjęcie decyzji o ponownym zatrudnieniu kilka miesięcy później.
Nic co napisałem powyzej nie oznacza, że Garnett może opuścić jedyne miasto w jakim grał bez przyjmowania kawałka winy na siebie. Zawodnik jego pokroju po prostu nie może nie kwalifikować się do play-offów trzy sezony z rzędu, bez względu na to jak słabych ma partnerów i jak silny jest zachód.
Największa część pogardy powinna być jednak rzucona w twarz Taylora zanim zostanie skierowana na Kevina. Tak, McHale’a również.
Wymiany tej wielkości i ważności zawsze są rozgrywane na poziomie właścicieli klubów. To, ze Garnett odszedł do tego klubu za takich a nie innych zawodników jest spowodowane jedna decyzją podjętą przez Taylora.
McHale pewnie strawił ten transfer lepiej, niż większość sceptyków w lidze to sobie wyobrażało (a pamiętacie jeszcze wymianę Sama Cassella i wyboru w pierwszej rundzie draftu za Marko Jarica?).
Czterech młodych zawodników, spadający kontrakt Ratliffa i dwa pierwszorundowe picki brzmią nawet rozsądnie jeśli przypomnimy sobie co Philadelphia 76ers otrzymała w 1993 za Charlesa Barkley’a: byli to Jeff Hornacek, Tim Perry i Andrew Lang.
Żeby historia mogła spojrzeć na McHale’a nieco mniej krytycznym okiem, jedyny gracz nadający się do pierwszej piątki – Jefferson – będzie musiał stać się graczem na poziomie All-Star i utrzymac na barkach prowadzenie drużyny do zwycięstw na niesamowicie silnym zachodzie.
Tłumaczenie: Dawid Księżarczyk
Org. Art.: Marc Stein, ESPN.com (31 lipiec 2007)
fffffffffffffffffffffffffffffffff
PolubieniePolubienie