WKS i WKK wygrywają swoje pierwsze mecze.

To był dobry dzień dla wrocławskiej koszykówki. Swoje pierwsze mecze w playoffach wygrał zarówno Śląsk (94-72 z Górnikiem) jak i WKK (92-90 na wyjeździe z Czarnymi). I choć w perspektywie walki o awans do PLK były to dopiero nieśmiale postawione pierwsze kroki, to nauczony brakiem jakichkolwiek sukcesów dolnośląskich drużyn, nie mam zamiaru deprecjonować dzisiejszych wygranych.

Śląsk Wrocław – Górnik Wałbrzych 94-72

Wrocławianie zaczęli ten mecz bardzo podobnie do ostatniego spotkania z Sokołem Łańcut – dzisiaj też zaczęło się od wysoko wygranej pierwszej połowy 46-24 i mimo walki do ostatniego gwizdka, gościom ani na moment nie udało się zmniejszyć strat do chociażby 15 punktów.

Na całej linii zawiódł dzisiaj świeżo upieczony MVP sezonu zasadniczego Aleksander Dziewa, dla którego odebranie nagrody było najjaśniejszym punktem sobotniego popołudnia. Później zniknął w cieniu górującego nad nim przez cały Piotra Niedźwiedzkiego. 5 punktów i 5 zbiórek w 31 minut, do tego trafienie tylko 1/4 rzutów z gry oraz 1/4 z wolnych, spowodowało, że skandowane przez garstkę wrocławskich kibiców „MVP! MVP!” miało momentami wręcz szyderczy wydźwięk.

A Piotr Niedźwiedzki przypomniał wszystkim, dlaczego przez wiele lat był uważany za wielki talent i nadzieję polskiej koszykówki. Zdominował strefę podkoszową, zakończył mecz z 25 punktami i 17 zbiórkami, do tego praktycznie wyfaulował wrocławskich wysokich: Michał Sasik i Karol Michałek spadli za 5 fauli, Szymon Tomczak miał 4, a Aleksander Dziewa 3 przewinienia. Środkowy Górnika imponował szczególnie w trzeciej kwarcie, którą zaczął od dwóch z rzędu akcji 2+1, a następnie – zupełnie niespodziewanie – dołożył dwie trójki (2/2 w tym meczu, 7/31 w całym sezonie).

Gdyby nie fantastyczny mecz Jakuba Musiała (21 punktów, 4/7 za trzy) oraz Krzysztofa Jakóbczyka , który w pojedynkę trafił prawie tyle samo trójek, co cała drużyna z Wałbrzycha (24 punkty, 6/10 za trzy) w połączeniu z wyjątkową nieporadnością w ataku wałbrzyszan – w sumie poza Niedźwiedzkim zdobyli jedynie 47 punktów trafiając 16/57 z gry oraz 10/16 z wolnych – o wygraną Śląska nie byłoby tak łatwo.

Osobny akapit należy się Michałowi Sasikowi, który mimo słabego meczu rzutowo (0/2 z gry, 0/2 z wolnych), spadnięciu za 5 fauli po niespełna 20 minutach oraz jedynym ujemnym -3 w całej drużynie Śląska, zaimponował niesamowitą walecznością na atakowanej desce. W sumie zebrał 7 piłek (wszystkie w ataku), nie licząc nawet kilku razy, kiedy w gąszczu rąk lekko zmieniał tor lotu piłki. W trzeciej kwarcie trzykrotnie udało mu zebrać piłkę w ataku, odegrać na odwód, co kończyło się trzema trójkami Jakóbczyka.

Śląsk Wrocław wygrał zasłużenie, co ani na moment nie zepsuło nastroju kibicom Górnika, którzy w licznym gronie pojawili się na hali we Wrocławiu i sprawili, że po raz pierwszy od dłuższego czasu było słychać doping z prawdziwego zdarzenia. Emocje na trybunach były zdecydowanie większe niż na parkiecie i nie ma co ukrywać, jest to obowiązkowy element w meczach derbowych.


Czarni Słupsk – WKK Wrocław 90-92

Prosto po zakończeniu meczu we Wrocławiu, popędziłem do domu ukochaną A4, żeby zdążyć na mecz Czarnych z WKK. Trafiłem akurat na druga połowę, w której Czarni na własne życzenie wypuścili z rak praktycznie wygrany mecz. Nie da się wygrać spotkania na styku, kiedy w całym spotkaniu pudłuje się 12 rzutów osobistych (15/27) i w ostatnich sekundach pozwala na łatwe punkty spod kosza Michała Jędrzejewskiego, które pozwoliły gościom odskoczyć na 5 punktów na 14 sekund przed końcem.

Michał Jędrzejewski otarł się w tym meczu o triple double (16 pkt/ 13 as/ 8zb), a Jakub Patoka zdominował pod koszami (24 punkty i 14 zb – 9/13 z gry w tym 3/5 za trzy) i to w zasadzie wystarczyło, żeby wrocławianie wygrali po raz drugi w Słupsku.

Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony dojrzałością i spokojem zawodników WKK w końcówce spotkania – mądrze rozgrywali atak pozycyjny zjadając cenne sekundy, cierpliwie czekali na dogodne pozycje rzutowe i, co najważniejsze, nie trzęsły im się ręce w kluczowych momentach.

https://platform.twitter.com/widgets.js

Zdaję sobie sprawę z tego, że Czarni wyjdą do kolejnego spotkania z jeszcze większą motywacją niż dzisiaj i zapewne drużynie WKK nie uda się wrócić do Wrocławia z kompletem wyjazdowych zwycięstw, ale z perspektywy wrocławskiego basketa, było to bardzo ważne zwycięstwo.

Na początku sezonu pisałem na łamach polskikosz.pl o tym, że „WKK jest bardzo ważnym ogniwem nie tylko dla wrocławskiej koszykówki, ale i dla nieustannego promowania basketu w Polsce”. Dzisiejsze sensacyjne zwycięstwo było tego przykładem – walka, nieustępliwość, waleczność – albo deflections, charges, flops, które wiszą w szatni zawodników we Wrocławiu są nie tylko pustymi frazesami, które trener Niedbalski powtarza przed każdym spotkaniem. To są fundamenty, na których budowana jest przyszłość dolnośląskiej koszykówki.

 

 

Reklama