Kiedy Bucks zwolnili Hammonda w 2017, skończyła się pewna era w Milwaukee. Zatrudnienie niedoświadczonego, młodego i sprawiającego wrażenie wiecznie speszonego Jona Horsta jako głównodowodzącego „pociągacza” za transferowe sznurki było bardzo ryzykownym posunięciem, które niejako zwiastowało już następne ruchy Kozłów. Od samego początku jak pojawiał się na konferencjach prasowych obok zawodników, czy podczas ubiegłorocznego przedstawienia Budenholzera, wyglądał jak stażysta, który tylko czekał na hasło, żeby donieść butelkę wody czy wyczyścić buty. Jednak obecność na wszystkich publicznych wydarzeniach zwiększała regularnie jego znaczenie w klubie i wcale nie było po nim widać, że chociażby nowy trener będzie zarabiał ze czternaście razy więcej od niego. (zainteresowanych dokładniejszym przedstawieniem jego przeszłości przerzucę do świetnego artykułu z DetroitNews.)
Jon powoli staje się dla Bucks symbolem spokojnej i przemyślanej ewolucji, wymagającej długofalowej strategii i mistrzowskiego przewidywania kolejnych ruchów przeciwników. Postawione przed nim zadanie zbudowania zespołu idealnie pasującego do stylu gry Giannisa nie było co prawda tylko i wyłącznie jego zadaniem, bo trener Bud dostał wolną rękę do poszukiwania zawodników.
Jednak w 2018 to Horst ściągnął do Bucks wolnych agentów: Connaughtona, Ersana i Brooka, którzy dzisiaj grają ważną rolę w zespole, a Lopez jest dla mnie do tej pory niekwestionowanym stealem ubiegłorocznej wolnej agentury.
Do tego Horst dokonał wydawało się rzeczy niemożliwej i pozbył się tragicznych kontraktów Delly’ego i Hensona (którego kiedyś nawet oficjalnie musiałem przepraszać) w zamian za spadający kontrakt Hilla. Po drugie, wymienił Thona Makera (dalej z Michałem za nim płaczemy) i Jasona Smitha za Niko Miroticia. Co też, obok przejścia Harrisa do 76ers, można określić największym stealem trade deadline’u.
A po ostatnich wymianach, Jon nie osiadł na laurach. Niedawno uszczęśliwił Bledsoe nową, czteroletnią umową i za grosze dodał mistrza wszystkich koszykarskich mistrzów Pau Gasola.

Spodziewałbyś się, że człowiek, który patrzy na Ciebie w taki sposób, jakby zawsze obmyślał sprytny plan uduszenia cię we śnie, będzie w stanie w tak krótkim czasie dokonać tak wielkich zmian w funkcjonowaniu klubu z Wisconsin? Jon nie boi się podejmowania ryzykownych decyzji i wygląda na to, że przez kolejne lata będzie jednym z cichych bohaterów w Milwaukee.
A za co, to udało mu się zrobić w tym sezonie, moim zdaniem należy mu się nagroda w postaci Executive of the Year.
PS.
Ale żeby nie było tak słodko, to nie zapominajmy, że najcięższy test dopiero przez Horstem. Middleton, Mirotic, Brogdon i Lopez – wszyscy będą po tym sezonie RFA i mimo, że teoretycznie mamy prawo do podejmowania decyzji o przyszłości każdego z nich, to jednak wybór nie będzie łatwy. Pytań jest dużo.
Czy Middleton to gracz na maksa? (nie).
Czy Brogdon wytrzyma kolejne granie obok Bledsoe, a jeśli tak, to czy zażąda podobnej kasy? (czy jest wart? nie).
Czy Mirotic będzie zadowolony z roli pierwszego rezerwowego i czy spuści z tonu jeśli chodzi o kasę? Może tak i nie. Czy jest wart więcej niż 15 baniek na rok? Nie.
Czy Lopez nie krzyknie nagle wynagrodzenia w okolicach 10 baniek za sezon? Przecież jest idealnym stretch centrem do orbitowania wokół eurostepującego Giannisa. Czy jest wart tej kasy? Kurwa, nie!
Niesamowicie interesująca końcówka tego sezonu będzie tylko preludium prawdziwie elektryzujących wakacji. Wiele będzie znaczyło, z jakiej pozycji do negocjacji podejdą Bucks. Rozmowy będą na pewno zgoła inne, gdy Horst będzie negocjował z zawodnikami z perspektywy udziały w finałach, czy po kolejnej klęsce w pierwszej rundzie. Jakby nie było, dalej jestem zdania, że Bucks nie mogli wybrać gorszego czasu na wygrywanie.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.