Preseason: Bucks @ Bulls 101 – 114 (0-3)

Przegapiłem mecz z Indianą, ale miałem wtedy akurat apogeum spotkań i pożegnalnych imprez z gośćmi na targach. Za to w piątek i w sobotę był czas wielkiego odsypiania straconego tygodnia i trzech z rzędu nocy z dwoma godzinami snu. Dobrze wrócić na chatę.

Wczoraj wieczorem, już na spokojnie i bez żadnego pośpiechu, siedząc na wygodnym krześle i popijając bezalkoholowego Bitburgera (<– cudowny), obejrzałem debiut Giannisa w tym sezonie, w meczu z trafiającymi wszystko Bulls (do przerwy 13/21 za trzy, w meczu 17/34). Po pierwszej kwarcie, zakończonej buzzerem za trzy Giannisa (14pkt w 8 minut) przegrywaliśmy jeszcze tylko 24-27, ale już na koniec trzeciej Bulls odskoczyli na 77-89. Ostatnią odsłonę zaczęliśmy bardzo eksperymentalną piątką Marshall-Vaughn-Brown-Wilson-Anthony, które niestety nie była w stanie odrobić strat. W rezultacie mecz zakończyliśmy trzecią z rzędu porażką w preseason, tym razem 101-114

Najważniejsze rzeczy, które rzuciły się w oczy:

  1. Powrót Giannisa wystarczył, żeby ten nieciekawy mecz był warty twojego czasu. Agresywny jakby to był siódmy mecz finałów, walczący o każdą piłkę, lawirujący między obrońcami, robiący te swoje pokraczne/cudowne eurostepy i dominujący w każdej sytuacji. Ta pullup trójka z pełnego biegu w ostatniej sekundzie pierwszej kwarcie dała mi więcej radości niż wsad oburącz z mini pompką między dwoma obrońcami. Po strasznej tragedii jaka go ostatnio spotkała, można powiedzieć jedno – Giannis wrócił.
  2. Obrona Bucks była przerażająca, ale oddaję to temu, że mamy dopiero październik i może motywacja była nie taka jak trzeba. Ale nie wiem, jak wytłumaczyć to, że połowa wszystkich rzutów Byków to były trójki, które daliśmy im trafić z 50% skutecznością. Pobili nas prostymi, szybkimi podaniami na obwodzie, potrafili bez problemu minąć obrońcę i przy kontestowanych rzutach odrzucali do wolnego strzelca na trójce. Plejada zawodników, którzy nie do końca znają jeszcze nas system przekazań w obronie była głównym powodem tego, że gubiliśmy się na zasłonach i nie mieliśmy odpowiedniej komunikacji. Trzeba jednak oddać Bykom to, że Hoiberg wykonał kawał dobrej roboty w nauczeniu swoich chłopaków spacingu.
  3. Kidd bawił się rotacjami jak Durant zmienianiem kont na twitterze. Nie przyniosło do dobrego rezultatu nawet z mizernymi Bulls, ale oprócz zobaczenia (być może po raz pierwszy i ostatni w tym sezonie) piątki Marshall-Vaughn-Brown-Wilson-Anthony, mogłem na moment podziwiać defensywę w wykonaniu Hensona-Giannisa-Middletona-Brogdona i Snella. Powiem wam, że petarda.
  4. Długie skarpetki, opaska na głowie. The Jet is back. Wszedł na kilka sekund, dostał piłkę, podał kozłem do ścinającego Monroe, ten znalazł w rogu Snella – buuum, trójka.
  5. W drugiej kwarcie poszukaj jeszcze raz akcji w której Giannis zbiera się do ataku przeciw Denzelowi Valentinowi. Popatrz na pełne strachu spojrzenie Jeriana Granta, który nie wiedział, czy ma pomagać koledze w obronie, czy zostawić go na w nie-do-wygrania sytuacji 1-na-1. Wybrał pierwszą opcję, zapomniał o Brogdonie w rogu, w rezultacie Giannis zaliczył asystę a nasz Prezydent – łatwą trójkę z czystej pozycji. Giannis All-Star.
  6. Trochę czasu dostał Marshall, ale co z tego, że trafił trójkę, skoro kompletnie nie radził sobie w obronie z objeżdżającym go Krisem Dunnem.
  7. Sterling Brown chyba w końcu przestaje się stresować przed meczami, bo dzisiaj oprócz walenia cegieł za trzy (jedną trafił!) pozwolił sobie na spektakularny wjazd pod kosz i wsad w tłoku.
  8. Joel Anthony wygrał akcję meczu. Czwarta kwarta. Kończy się czas na naszą akcję. Spojrzenie na zegar – „mam czas”. Post-up na Portisie. Bump. Bump. Wygrywamy trochę parkietu. Zwód w jedną stronę. Piłka w lewej ręcej. Hak nad obrońcą, z pomalowanego. „Pięknie leci” – myślisz.
    „A chuj tam, będzie airball.” – odpowiadają koszykarscy bogowie, którzy zatrzymują piłkę w połowie lotu.
    Buzzer-beating-airball spod kosza. Kocham zawsze i wszędzie!
  9. Naprawdę fantastycznie się ogląda Middletona, który dynamicznie mija na pierwszym kroku i kończy akcję z góry. Obu tylko kolano wytrzymało do końca sezonu i będzie dobrze.

Kolejny mecz dopiero w piątek (13.10) o 2:30, w Detroit.

Reklama