Śmierć w rodzinie zawsze jest traumatycznym przeżyciem – nieważne, czy mówimy o zwykłych śmiertelnikach, czy będących w świetle fleszów celebrytami.
Właśnie dostałem wiadomość na telefon, że w wieku 54 lat na zwał serca zmarł ojciec Giannisa, Charles. Podczas dzisiejszej wizyty w Milwaukee zaczął się skarżyć na bóle w klatce piersiowej i od razu został przewieziony do szpitala, ale niestety nie udało się go uratować.
Oficjalne oświadczenie Bucks wisi już na stronie:
„The Bucks family is heartbroken about the sudden death of Giannis’ father, Charles,” general manager Jon Horst said in a statement. „The entire organization, his teammates and coaches are here to support Giannis and his family during this incredibly difficult time. Charles was a big part of the Bucks and will be terribly missed by us all. On behalf of ownership, we express our utmost condolences and offer our prayers to Giannis and his family.”
W takich sytuacjach zawsze ciężko cokolwiek więcej napisać. Na moment wchodzimy w głowę Giannisa i wyobrażamy sobie, przez co teraz przechodzi. Przed nim szczyt kariery, maksymalny kontrakt i nagle taki obuch prosto w łeb. Współczuję i łączę się w bólu na ile mogę. Mimo, że dawno nie piłem, dzisiaj w końcu otworzę Aberloura A’bunadha, który już mnie woła do siebie od ponad miesiąca.
Giannis, trzymaj się!