OK, karuzela transferowa Bucks pędzi w szalonym tempie i co chwila mamy doniesienia o kolejnym cichym i nic nie znaczącym transferze. Kolejnym wolnym agentem (po Jamesie Youngu i Brandonie Rushu), który dołączy do nas teoretycznie tylko na moment (póki co na czas campu i pre-season) jest Kendall Marshall.
Oh Kendall, pamiętam jak biegałeś do kontr z Brandonem Knightem. Jak szastałeś trójkami na prawo i lewo, niszczyłeś przeciwników, miażdżyłeś obrony. Jak przepychałeś się masywnym tyłkiem, lawirując między zahipnotyzowanymi defensorami. Szkoda, że spektakularny sezon 2014-15 skończyłeś zerwanym ACL i musiałeś uciekać z Milwaukee. Nie będę udawał, że wiem, co się z Tobą później stało, bo nie śledziłem Twojej dalszej kariery w NBA. Ach, no tak. Przecież po kontuzji zbyt długo nie pograłeś w NBA. Ale rok temu w Reno Bighorns dawałeś podobno radę i te 15 punktów, 9 asyst i prawie 4 zbiórki na mecz są imponujące. Nie obraź się, ale ciężko jest mi Cię teraz witać z otwartymi ramionami, kiedy pierwsze pytanie jakie przychodzi mi do głowy brzmi: „czy w ogóle jeszcze nadajesz się do gry w NBA?”
Cieszyłbym się, gdybyś okazał się bardziej wartościowym ogniwem niż Payton II, zająłbyś jego 14 miejsce w składzie, podpisał dwustronny kontrakt i cielił się swoim doświadczeniem na treningach, nie odbierając jednak minut Brogdonowi, czy Brownowi.
Powodzenia.
Ściskam,
Dawid