„Trzeci splash brother” w Bucks.

Już miałem nadzieję, że Bucks odchodzą od zatrudniania weteranów (nie liczę tu JETa, na którego oficjalne potwierdzenie transferu nadal czekam z niecierpliwością!) i skupiają się głównie na odmładzaniu zespołu. Dlatego zaskoczyłem się dzisiejszym tweetem Priority Sports, w którym gratulują Brandonowi Rushowi podpisania rocznego kontraktu z Kozłami. Nie wiadomo jednak na 100% czy zostanie z nami na cały sezon, czy opuści zespół po meczach przedsezonowych (wciąż nie są dostępne szczegóły umowy).

Pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa do głowy – czy przyjście Rusha oznacza definitywne pożegnanie się z Paytonem II? Jeśli tak, to Brandon i tak nie będzie mógł liczyć na zbyt wiele czasu na parkiecie, szczególnie że rywalizowałby o minuty ze Sterlingiem Brownem. Rush, w ciągu swojej 9-letniej kariery tylko czterokrotnie zagrał więcej niż 65 meczów w jednym sezonie (po zerwanym ACL i MCL podczas próby dunku w 2007, ostatnio grał kolejno 47, 72, 33 i 38 meczów). Ostatni sezon spędził głównie w Minnesocie (potem chwilowo w GSW, jako „trzeci splash brother”).

W Kozłach mógłby nieco rozciągać grę na skrzydłach i może, przy odrobinie szczęścia, trafić kilka trójek (jest w końcu jednym z 11 zawodników w historii NBA którzy mogą się pochwalić średnią 40% celnych trójek w karierze na minimum 1000 prób). W ostatnich dwóch sezonach oddawał nieco ponad dwie trójki na mecz trafiając kolejno 38,6% i 41% z nich. Biorąc jednak pod uwagę pecha, jakiego z kontuzjami mają ostatnio nasi skrzydłowi, nigdy nie wiemy, kiedy może nam się przydać dodatkowy doświadczony skrzydłowy z mistrzowskim pierścieniem.

Do tematu Brandona w Bucks wrócimy jeszcze na moment lada dzień, jak tylko światło dzienne ujrzą szczegóły jego kontraktu. Stay tuned!

Reklama