Zawsze jak gramy z Detroit albo Knicks zastanawiam się, czy tak właśnie czuje się większość kibiców NBA, gdy przychodzi im grać z Bucks. Niechęć do porannego wstawania i odbijające się w głowie pytanie: „Kurde, znowu oni?” – tak to u was mniej więcej wygląda?
W każdym razie, w nocy gościmy Pistons, a ja już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć 10 minutowy pojedynek: Maker vs Drummond. Z jednej strony Andre goniący Thona na obwód, a z drugiej Drummond wbijający Makera w parkiet. Duży test dla naszego podkoszowego, który pewnie znowu dostanie swoją szansę w pierwszej piątce.
Co mają zrobić Bucks?
Przede wszystkim rozciągać grę kiedy tylko się da. Piątka, która zaskoczyła w Indianapolis (Delly, Snell, Beasley, Antek i Thon) może równie dobrze sprawdzić się w meczu z Pistons, pod warunkiem, że rzut będzie siedział. Do tego koniecznie trzeba bronić z taką intensywnością, jak w poprzednim meczu z Pacers. A przez „intensywną obronę” mam na myśli ograniczenie Drummonda pod koszem, powstrzymanie Harrisa i nie dopuszczenie, żeby Jackson się rozpędził…
Dla Bucks jest to bardzo ważne spotkanie – przy wygranej zarówno w nocy, jak w i kolejnym meczu z Nets, mamy realne szanse na ponowne zbliżenie się do 8 miejsca na wschodzie jeszcze przed przerwą na Weekend Gwiazd.
Pistons przyjeżdżają do nas prosto po cholernie imponującej wygranej w Toronto – cudem odrobili 16 punktową stratę, a KC-P zapewnił Tłokom wygraną trójką na 13 sekund przed końcem. Dzięki tej wygranej Detroit zrównali się z Bulls na 7 miejscu na wschodzie.
Początek meczu o 2:00 w nocy.