Bucks w końcu zagrali dobry mecz, już od pierwszego gwizdka przejmując inicjatywę. Rekordowe w sezonie 17 celnych trójek (wielka w tym zasługa gorrrrrącego Teletovicia), momentami bardzo dobra obrona, ograniczenie niepotrzebnych strat no i fantastyczny Giannis – to główne powody, dzięki którym udało nam się przerwać serię porażek i w końcu zakończyć mecz zwycięstwem.
- Maker zaczął mecz na centrze i momentami widać było, że obrona Pacers nie do końca wie, co z nim zrobić. Trafił trzy trójki, dwie z narożników, a jedną po pick’n’popie z Giannisem. Szczególnie ta druga akcja zapadła mi w pamięci, próbowali ją jeszcze dwa razy, ale niestety bez punktów. Wysoka zasłona dla Giannisa, przy zasięgu Antka i Thona jak tylko zostanie dopracowana, może być zabójcza. A jeszcze dodajmy do tego możliwości Makera – albo ścięcie pod kosz i ewentualny rzut/odegranie, albo ucieczka za obrońcę i palnięcie za trzy. Fajnie dzisiaj wyglądała ich współpraca.
- Kiedy w drugiej kwarcie ogień złapał Mirza i rzucił 11 z rzędu punktów dla Bucks, myślałem, że już nie wróci na ławkę i nikt inny nie da rady oddać rzutu z gry. Chłopak złapał taką pewność siebie, że nawet z Georgem patrzącym mu prosto w oczy z odległości 10 cm trafiał bez problemu. To, w jaki sposób zagrali dzisiaj rezerwowi: właśnie Teletovic (19pkt) i Moose-Brothers (po 17 punktów każdy) w dużej mierze dało nam zwycięstwo.
- Zbyt wiele w ataku nie dał nam Vaughn, ale w 25 minut na parkiecie popisał się dwoma blokami i naprawdę solidną defensywą. Ciekawi mnie, w jaki sposób Kidd wrzuci do go rotacji pod nieobecność Parkera i momentami Middletona (dzisiaj odpoczywał, żeby nie grac back-to-back).
- Na parkiecie po raz kolejny nie pokazał się Henson, który momentami sprawia wrażenie lepszego zawodnika, kiedy nie musi wykonywać swojej pracy i po prostu cieszy się ze zdobytych punktów kolegów z ławki.
- W końcu mogę napisać coś dobrego o obronie Bucks, mimo tego, że momentami znowu zapominaliśmy kryć w narożnikach:
Wszystkie powyższe zrzuty zakończyły się celnymi trójkami. Mimo tego w końcu byliśmy agresywni, Delly wyłączył całkowicie z gry Teague’a (tylko dwa oddane rzuty i 2 punkty), Snell świetnie radził sobie z Georgem (4/11 z gry, 13 punktów i aż 5 strat). Z ławki dobre zmiany dali Vaughn (o czym pisałem wyżej) i Brogdon. Brawa w końcu za przekazywanie w obronie, dobre krycie p’n’r i nie dopuszczanie do czystych rzutów spod kosza.
- Ciekawi mnie, do ilu skoczy USG% Giannisa (w tej chwili chyba już koło 30% o ile dobrze pamiętam). Każda piłka szła przez niego, udało się zgrać kilka eleganckich hand-offów ze Snellem (4/5 za trzy, 13 punktów), szybkie napędzanie kontr i,co najważniejsze, w końcu agresywne wbijanie pod kosz i granie na pełnym gazie. Plus, ta akcja, po której obudziłem sąsiadów głośnym „KU%^%WA NIEEE!!!” :
Poniżej jeszcze pełny skrót ze spotkania. Warto poświęcić 8 minut.
Kolejny mecz z Detroit w nocy z poniedziałek na wtorek.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.