Recap: powrót Middletona, kontuzja Parkera, porażka z Heat 88-106.

Heat @ Bucks 106 – 88

Jeśli jesteś kibicem Bucks, to nie chcesz oglądać tego meczu. Moja rada – przestań czytać już teraz, nie włączaj żadnych skrótów, wyłącz przeglądarkę i zapomnij o tym, że mecz z Heat w ogóle miał miejsce. Nawet Kidd nie pojawił się na pomeczowej konferencji prasowej i Hammond musiał przez 45 minuty odpowiadać na trudne pytania o zdrowie Parkera i ostatnie 11 porażek w 13 meczach. Niestety, spotkanie, które miał być świętem i celebrowaniem wielkiego powrotu Middletona, niespodziewanie, jak w najczarniejszych snach nawiedzających cię po przeterminowanych grzybach, zamieniło się w koszmar niczym zaproszenie na back-stage po koncercie Justina Biebera, na który poszedłeś tylko po to, żeby twoja 15 letnia córka nie zabrała swojego 21 letniego chłopaka.

Możesz płakać.

Nie wstydź się.

Męskie zły wylane z powodu porażki albo kontuzji ulubionego gracza smakują jak whisky.

Jabari wróci, a kontuzja jakiej nabawił się w trzeciej kwarcie to na pewno nie będzie ACL. Nie myśl o tym, że to to samo kolano, które już raz wyeliminowało go z gry na sezon. To może być nic takiego. Lekkie naciągnięcie. Badania MRI będą jeszcze dzisiaj, tak więc do tego czasu nie mamy co wróżyć z fusów. Myślę, że w tej chwili 1/17 koszykarskiego świata modli się do koszykarskich bogów na Moron Mountain, żebym powyższymi słowami wyczarował nam nieco szczęście. Jak to będzie ACL po raz drugi w ciągu dwóch lat, może być to koniec Jabariego, na jakiego liczyliśmy w perspektywie kilku(nastu) następnych lat.

Jeśli jeszcze tu jesteś, to znaczy, że albo czekasz na wideo z kontuzji (powyżej, ale nie patrz, bo się oczy pocą), albo faktycznie interesuje cię ostatnie spotkanie. Heat nas zniszczyli – zaczęli od 17-2 i nie zwolnili aż do końca. W między czasie uszło z nas powietrze jak zobaczyliśmy Jabariego na parkiecie z grymasem bólu na twarzy. To, w jaki sposób Heat rozgrywali atak pozycyjny powinien być puszczany na wszystkich szkółkach koszykarskich jako wzór idealnego rozbijania obrony. W pełni zasłużona 12 wygrana z rzędu Heat (najwięcej w historii wśród zespołów z ujemnym bilansem), bo nie znaleźliśmy odpowiedzi na dominującego Hassana (23 / 16zb), Dragicia (16 i 7 as) i skutecznego Johnsona (20 pkt, 4 as i 4 zb). Pozwoliliśmy gościom trafiać z 47% skutecznością w całym meczu, daliśmy im zebrać 14 piłek w ataku i kompletnie zapomnieliśmy o rzutach za trzy (tylko 15 prób w całym meczu). Do przerwy Heat mieli 41% ofensywnych zbiórek!

Z dobrych rzeczy, Middleton wyglądał solidnie jak na pierwszy mecz po 50 spotkaniach przerwy. Fizycznie nie było po nim widać zastoju, agresywnie brał jeden-na-jeden mniej doświadczonych obrońców Heat, szukał jeszcze tylko skuteczności, która przyjdzie z czasem. Miał jedną świetną asystę do Moose’a, a patrząc na ich chemię można mieć duże nadzieje związane z rezerwową trójką Brogdon-Middleton-Moose.

Mieliśmy momenty dobrej gry, które pozwoliły nam prawie (bardzo to naciągane) dogonić Heat (po trójce Teletovicia było już nawet tylko 23-32). Spektakularny był momentami Giannis – ten blok na Dragiciu, gdzie widać było jak czai się na piłkę i przez cały czas obserwował i kontrolował jej tor lotu.

Jakie by nie były wyniki MRI Parkera i tak czeka go rekonwalescencja. Nie chcę zakładać najgorszego, ale szykuję się mentalnie na to, że za parę godzin napełnię moją ulubioną 200ml szklankę Single Maltem, przeklnę siarczyście i wyłączę telefon. Swoją drogą, dziwne uczucie, kiedy kontuzjowany zostaje zawodnik Bucks, a ja dostaję smsy z wyrazami współczucia i szybkim powrotem do zdrowia…

W piątek gramy z Lakersami. Mecz z tych, które trzeba wygrać. Widzimy się.

PS.
Zdjęcie Giannisa ze styczniowego meczu. Bałem się robić screen z tego, bo jeszcze przez przypadek znowu włączyłbym trzecią kwartę…

Reklama

Jedna myśl w temacie “Recap: powrót Middletona, kontuzja Parkera, porażka z Heat 88-106.

Możliwość komentowania jest wyłączona.