Potwierdziło się najgorsze. Zerwane więzadła i 12 mcy przerwy.

Cały dzień chodziłem do tyłu. Żona się ze mnie śmieje, że przejmuję się pierdołami, które mnie bezpośrednio nie dotyczą. Dzwonią do mnie znajomi z kondolencjami i wyrazami współczucia, jakby zmarł mi ktoś z bliskiej rodziny. Przy okazji odnowiłem trzy kontakty, które się urwały (jak ACL Parkera!!!) co najmniej 12 lat temu. Przez pół dnia fani Bucks liczyli na najlepsze, spodziewając się najgorszego.

Grudzień 2014 – przerwa około 12 miesięcy. Lewe kolano. ACL.
Luty 2017 – przerwa około 12 miesięcy. Lewe kolano. ACL.

W obozie Milwaukee cisza i załamanie.

„Tak buduje się charakter.” – powiesz.
„Jebać ciebie i twój charakter” – odpowiem.

Smutna wiadomość, która być może oznacza całkowite przedefiniowanie oczekiwań wobec kariery Parkera. Czemu to musi trafiać na Bucks tak często? ACL przedwcześnie skończyło karierę Redda (zerwane w  2009 i 2010), wygląda na to, że będziemy mieli teraz powtórkę z rozrywki.

Uwaga prywata.

Gdy od 15 poświęcasz praktycznie każdy dzień jednej drużynie, której i tak pewnie nigdy nie obejrzysz na żywo we własnej hali, uczysz się jednego – trzymania odpowiedniego dystansu do otaczającej cię rzeczywistości. Uczysz się systematyczności, wytrwałości i ślepej wiary, że to co robisz jest twoim ostatecznym pierdolcem, który nie zmieni się, choćby nie wiem co. Może ci brakować czasu na regularne pisanie, ale w sercu zawsze masz  zielono-kremową krew z  gorzelni w Milwaukee. Niewiele jest osób, które potrafią zrozumieć szczery smutek faceta, którego jeden z ulubionych zawodników przeżywa drugi raz największych koszmarów koszykarza. Dzisiaj ta zależność między dystansem a rzeczywistością została zachwiana. Wpłynęła na moje życie w domu, w pracy, na treningu.

Jabari, nie opuszczamy głów, zaciskamy zęby i walczymy. Dzięki za te 50 meczów w tym sezonie – przywróciłeś mi nadzieję na to, że oldschoolowe granie w 2017 jest dalej możliwe. Bądź cierpliwy, nie trać nadziei i wracaj na parkiet. Wrócisz silniejszy i dalej będziesz naszą główną siłą napędową. Bo bez ciebie Bucks nie są tą samą drużyną. Nie za dużo „ą”  w jednym zdaniu?

Reklama

Recap: powrót Middletona, kontuzja Parkera, porażka z Heat 88-106.

Heat @ Bucks 106 – 88

Jeśli jesteś kibicem Bucks, to nie chcesz oglądać tego meczu. Moja rada – przestań czytać już teraz, nie włączaj żadnych skrótów, wyłącz przeglądarkę i zapomnij o tym, że mecz z Heat w ogóle miał miejsce. Nawet Kidd nie pojawił się na pomeczowej konferencji prasowej i Hammond musiał przez 45 minuty odpowiadać na trudne pytania o zdrowie Parkera i ostatnie 11 porażek w 13 meczach. Niestety, spotkanie, które miał być świętem i celebrowaniem wielkiego powrotu Middletona, niespodziewanie, jak w najczarniejszych snach nawiedzających cię po przeterminowanych grzybach, zamieniło się w koszmar niczym zaproszenie na back-stage po koncercie Justina Biebera, na który poszedłeś tylko po to, żeby twoja 15 letnia córka nie zabrała swojego 21 letniego chłopaka.

Możesz płakać.

Nie wstydź się.

Męskie zły wylane z powodu porażki albo kontuzji ulubionego gracza smakują jak whisky.

Jabari wróci, a kontuzja jakiej nabawił się w trzeciej kwarcie to na pewno nie będzie ACL. Nie myśl o tym, że to to samo kolano, które już raz wyeliminowało go z gry na sezon. To może być nic takiego. Lekkie naciągnięcie. Badania MRI będą jeszcze dzisiaj, tak więc do tego czasu nie mamy co wróżyć z fusów. Myślę, że w tej chwili 1/17 koszykarskiego świata modli się do koszykarskich bogów na Moron Mountain, żebym powyższymi słowami wyczarował nam nieco szczęście. Jak to będzie ACL po raz drugi w ciągu dwóch lat, może być to koniec Jabariego, na jakiego liczyliśmy w perspektywie kilku(nastu) następnych lat.

Jeśli jeszcze tu jesteś, to znaczy, że albo czekasz na wideo z kontuzji (powyżej, ale nie patrz, bo się oczy pocą), albo faktycznie interesuje cię ostatnie spotkanie. Heat nas zniszczyli – zaczęli od 17-2 i nie zwolnili aż do końca. W między czasie uszło z nas powietrze jak zobaczyliśmy Jabariego na parkiecie z grymasem bólu na twarzy. To, w jaki sposób Heat rozgrywali atak pozycyjny powinien być puszczany na wszystkich szkółkach koszykarskich jako wzór idealnego rozbijania obrony. W pełni zasłużona 12 wygrana z rzędu Heat (najwięcej w historii wśród zespołów z ujemnym bilansem), bo nie znaleźliśmy odpowiedzi na dominującego Hassana (23 / 16zb), Dragicia (16 i 7 as) i skutecznego Johnsona (20 pkt, 4 as i 4 zb). Pozwoliliśmy gościom trafiać z 47% skutecznością w całym meczu, daliśmy im zebrać 14 piłek w ataku i kompletnie zapomnieliśmy o rzutach za trzy (tylko 15 prób w całym meczu). Do przerwy Heat mieli 41% ofensywnych zbiórek!

Z dobrych rzeczy, Middleton wyglądał solidnie jak na pierwszy mecz po 50 spotkaniach przerwy. Fizycznie nie było po nim widać zastoju, agresywnie brał jeden-na-jeden mniej doświadczonych obrońców Heat, szukał jeszcze tylko skuteczności, która przyjdzie z czasem. Miał jedną świetną asystę do Moose’a, a patrząc na ich chemię można mieć duże nadzieje związane z rezerwową trójką Brogdon-Middleton-Moose.

Mieliśmy momenty dobrej gry, które pozwoliły nam prawie (bardzo to naciągane) dogonić Heat (po trójce Teletovicia było już nawet tylko 23-32). Spektakularny był momentami Giannis – ten blok na Dragiciu, gdzie widać było jak czai się na piłkę i przez cały czas obserwował i kontrolował jej tor lotu.

Jakie by nie były wyniki MRI Parkera i tak czeka go rekonwalescencja. Nie chcę zakładać najgorszego, ale szykuję się mentalnie na to, że za parę godzin napełnię moją ulubioną 200ml szklankę Single Maltem, przeklnę siarczyście i wyłączę telefon. Swoją drogą, dziwne uczucie, kiedy kontuzjowany zostaje zawodnik Bucks, a ja dostaję smsy z wyrazami współczucia i szybkim powrotem do zdrowia…

W piątek gramy z Lakersami. Mecz z tych, które trzeba wygrać. Widzimy się.

PS.
Zdjęcie Giannisa ze styczniowego meczu. Bałem się robić screen z tego, bo jeszcze przez przypadek znowu włączyłbym trzecią kwartę…