Jeśli śledzicie ostatnie mecze Bucks, zauważyliście pewnie moje narastające narzekanie. Pisałem o braku agresywności Giannisa , o najgorszym meczu w sezonie Parkera i mimo ostatniej wygranej w Phoenix, nastroje dalej nie są zbyt dobre. Chociaż szybki powrót do gry Middletona na pewno dodaje nieco optymizmu. Co się stało, że się zesrało? Przyjrzyjmy się razem, na spokojnie naszym występom w grudniu i styczniu. W tle leci właśnie relaksujący, skandynawski black metal, który budzi komórki mózgowe do myślenia o tej jakby już nie było, zamulającej porze dnia. Siadaj zatem, pokal do ręki i jedziemy.
Grudzień 2016 – euforia i niedowierzanie
Wygrywany 8 z 16 spotkań (.500), pokonując przeciwników średnio 18 punktami, a przegrywamy przeciętnie różnicą niespełna 9 oczek. Mieliśmy trudny grafik, przegraliśmy m.in. ze Spurs i Cavs (ale do tego dodaliśmy wstydliwe porażki z Raptors 22 punktami i Wolves – siedemnastoma). W czasie naszej dobrej gry udawało nam się utrzymać ofensive rating na poziomie 107, zajmowaliśmy wtedy 8 miejsce w lidze w NetRtg (3,3) i 9. w defensywie (103,9).
Styczeń 2017 – padaka i powrót do przeciętności
- DefReb spadł na ostatnie miejsce w lidze (73,1 – Sanders, wróć. Chociaż, nie. Czekaj…)
- Turnover ratio – 15% – 28 miejsce w lidze (spadek z 15 miejsca w około miesiąc!)
Można by szukać jeszcze kilku statystyk, ale po co. Oglądając mecze w oczy rzuca się przede wszystkim:
- fatalna obrona, która gubi się częściej niż Kevin McCallister,
- Giannis, który zatracił nieco swojej magii i momentami zaczął przypominać normalnego człowieka,
- straty, głupie straty, które rozkładają nasz atak na łopatki w pierwszych 10-15 sekundach akcji.
Obejrzyjcie mecz z Utah, a zobaczycie, co mam na myśli pisząc o fatalnej obronie. Jazzmani rozgryźli nas perfekcyjnie, nastawiając się na trójki z narożników, których po prostu nie umiemy kryć. To pewnie jedna z tych rzeczy, jakie miał Shaq rzucając wolne. Każdy musi mieć jaki niewyuczalny element gry i w naszym przypadku jest to bronienie trójek. Bucks pozwalają przeciwnikom na rzucanie ponad 30 trójek na mecz, z czego aż 11 z narożników! A teraz przeliczcie sobie na punkty 30 oddawanych trójek w meczu na prawie 40% conversion rate w styczniu…
Idziemy dalej, kolejny akapit, następne zmartwienie – Giannis i jego agresywność.
- W grudniu oddawał prawie 9 osobistych na mecz – w styczniu tylko 6 (procentowo na drużynę jest to spadek z 47% wszystkich wolnych Bucks na 32%). Do tego jego skuteczność za trzy spadła do zaledwie 26% (na pocieszenie, co raz częściej decyduje się na nieasystowane trójki – 39%).
- Zwracałem też uwagę w przypadku meczu z Raptors, że prawie wszystkie swoje punkty zdobył z pomalowanego. Ma to swoje odzwierciedlenie również w styczniowych statystykach – oddał 56% swoich rzutów z pomalowanego, trafiając 63% z nich.
- Nie wiem dlaczego, ale zauważam też jego spadek zaangażowania w powrót do obrony po stratach. W grudniu pozwalał średnio na 6,8 punktów traconych z kontry – w styczniu już na 9,9. W rezultacie, przeciwnicy zdobywają średnio 3 punkty więcej z kontr w styczniu niż w grudniu, gdy na parkiecie jest Giannis. Niby mało, ale jednak nie można przymykać na to oczu.
- I najgorsze na koniec – w grudniu Bucks mieli NetRtg 6,8 z Giannisem na parkiecie i -5,9 jak siedział na ławce. W styczniu Bucks byli -5,4 z Giannisem w grze i poprawiali się do -0,4 jak wracał na ławkę. Boli, Kosma, prawda? 🙂
Co zrobić, żeby wrócić do formy z grudnia? Kilka rozwiązań same nasuwają się na usta:
- Lepiej zbierać,
- nie popełniać tylu strat,
- opanować to, co w tej chwili dzieje się w głowie Giannisa. Chłopak ma przeciwny sezon, nagle stał się gwiazdą i mam wrażenie, że odkąd zrobiło się wokół niego głośno, jego głowa jest jakby w innym miejscu, niż jeszcze na początku sezonu. Oby to było tylko tymczasowe roztargnienie.
Przed Bucks w miarę spokojny okres przed przerwą na Weekend Gwiazd. W środę gramy i siebie z Heat, w piątek mam nadzieję pojedziemy Lakers, potem back-to-back w Indianapolis, w poniedziałek gościmy Pistons, w środę spacerujemy na Brooklyn, a potem przerwa aż do 24.02 – wracamy do Utah. Na pięć meczów All-Star Week, liczę optymistycznie nawet na bilans 4-1.
Zgadzasz się?