Recap: 15 z rzędu porażka w Utah.

Brzydki mecz Bucks, chyba najgorsze spotkanie Giannisa w tym sezonie (nie licząc tych, w których grał z chorobą), mecz życia Thona Makera – te trzy z rzędu trójki po pick’n’popach w IV kwarcie!!, fatalna obrona i zero pomysłu na Goberta. Tak w skrócie można określić wczorajszą porażkę z Jazz 88-104, która była 15 z rzędu w Utah oraz naszą 9 w ostatnich 11 meczach. Zła seria trwa, a Bucks wydają się być dalecy od wybudzenia z tego przykrego letargu.

Kilka myśli:

  • Jazz zdominowali ten mecz narzucając swoje ślimacze tempo oraz ograniczając do minimum grę w ataku Giannisa i Moosa. Popatrzcie na to: Utah 47% z gry, Bucks 44%. Utah 38% za trzy, Bucks 39%. Ale wystarczyło wyłączyć z gry Giannisa (o nim za chwilę) i Kozły nie były w stanie wyjść w tym meczu poza tempo 91.5 (średnio w sezonie gracze Jazz ograniczają przeciwników do 93,4). A Jazz wykorzystali perfekcyjnie wszystkie wady i problemy naszej obrony (20 trójek oddanych z narożników – 26% wszystkich ich rzutów w tym meczu – to najlepszy dowód na to, jak byli doskonale taktycznie przygotowani do tego meczu).
  • Giannis był dzisiaj tak niemrawy, że momentami zastanawiałem się, czy nie jest czasem na jakiś środkach uspokajających. W ogóle nie chciał atakować kosza, jakby świadomość tego, że za pierwszą linią obrońców czekał na niego Gobert całkowicie go paraliżowała. Jego brak agresywności był już też problemem w dwóch poprzednich meczach z Bostonem i Toronto. W Kanadzie prawie wszystkie punkty zdobył po bezpiecznych fade away’ach z półdystansu. A z Celtami pierwsze punkty zdobył dopiero jakoś w połowie drugiej kwarty. Nie wiem jeszcze, co się dzieje, ale nie mogę powiedzieć, żeby mi się to podobało.
  • Thon Maker był mistrzem parkietu, ukradł show, podbił serca i może z dumą oglądać skróty meczu na youtubie. Znowu zaczął w pierwszym składzie i szkoda, że Kidd w ogóle ściągał go z parkietu. Dwa bloki na Gobercie, jeden na Withey’u przy próbie wsadu. Ofensywnie – bryndza. Bucks znowu używali go głównie jako straszaka na zasłonach przy p’n’r, albo odsuwali daleko na obwód, żeby wyciągnął Goberta spod kosza. W rezultacie, nie dość, że nikt go nie krył, to jeszcze nikt mu nie podawał. Aż do czwartej kwarty. Thon hangs, fires…scores!! Trzy trójki z rzędu! Lepszej historii Bucks nie zafundują już w tym tygodniu ani razu!
  • Parker, pomimo jedynie 17 punktów, był chyba jedynym agresywnym zawodnikiem Kozłów. Dwoił się i troił pod koszami walcząc o zbiórki i próbując wykańczać akcje łatwymi punktami. Szkoda, że zabrakło mu wsparcia – może wtedy zarówno wynik jak i sam mecz nie byłyby takie żałosne.

0202jazzbx

Reklama