Czy jeden ze współwłaścicieli Bucks wyjdzie ze spółki?

Jamie Dinan, którego fortuna wyceniana jest na około 2 miliardy zielonych, kupił udziały Bucks warte 100 milionów $ w 2014 roku. Od tego czasu siedzi raczej w drugiej ławce, nie wychyla się przed Lasry’ego i Edensa, po cichu odrabia lekcje i liczy na niezły zysk za parę lat.

W zeszłym tygodniu Wall Street Journal opublikował dane funduszu zarządzanego przez Dinana – York Capital Management – i okazało się, że w rok stracił ponad 35% aktywów. W przeciągu 12 miesięcy jego klienci wycofali 9 miliardów dolarów (spadem z 26 na 17mld$). Założony w 1991 roku fundusz Dinana zazwyczaj przynosił zyski w wysokości 20-30% rocznie, co jest rzadko spotykanym wynikiem na rynkach finansowych.

Jakie to ma znaczenia dla Bucks? Przypomnijmy, że Lasry jest właścicielem Avenue Capital Management, Edens: Fortress Investment Group – wszyscy zatem siedzą w tym samym korycie – fundusze hedginowe i private equity – finansowanie firm, które nie są jeszcze na giełdzie. Więcej o Edensie i Larsym możesz przeczytać w moim tekście z 2014: „Kim są Wes Edens i Marc Lasry i dlaczego ma cię to obchodzić?”.

Powoli zaczynają się pojawiać plotki, mówiące o tym, że Dinan będzie chciał pozbyć się udziałów Bucks w najbliższym roku, zważywszy na to, że akcje Kozłów idą teraz ostro do góry. Są zapewnienie prezydenta Milwaukee, że drużyna na pewno nie zostanie przeniesiona do innego miasta, jednak gdyby wartość klubu wzrosła do około 2 miliardów dolarów (mniej więcej tyle, ile rok temu byli warci Bulls) wszyscy trzej inwestorzy mogliby szybko spieniężyć swoją inwestycję i wycofać się z koszykówki z niezłym zyskiem.

Czy jest to prawdopodobna sytuacja? Raczej nie, bo:

a) Bucks są dopiero na początku fali wznoszącej i ich wartość w przeciągu 2-4 lat jeszcze na pewno pójdzie do góry,

b) nowa hala dopiero się buduje i bezsensowne byłoby przenoszenie klubu do innego miasta.

Ale, ciągle w głowie słyszę głosy z Seattle, szepcące złowieszczo i kuszące do grzechu. W Seattle nie ma hali i nawet gdyby ktoś byłby w stanie wyłożyć 2 miliardy na zakup drużyny, musiałby jeszcze dołożyć z 800 tysięcy na budowę nowego obiektu. Bezsensu.

Sprawa robi się nieco poważniejsza, jeśli weźmiemy pod uwagę akcje Dinana. Jest tylko mniejszościowym udziałowcem (100mln w porównaniu do 275mln na łebka Edensa i Larsy’ego), jednak pojawiają się głosy, że pozostali właściciele mogą nie być zainteresowani wykupem jego akcji w przypadku, gdyby Dinan chciał (musiał) upłynnić nieco środków. Wtedy do gry musiałoby wejść miasto, ale tu i tak prezydent wygrał ciężką walkę z mieszkańcami o wyrażenie zgody na budowę hali z pieniędzy podatników.

Póki co, sytuacja jest stabilna i nic nie zapowiada nagłego kryzysu, ale znając i interesując się rynkami finansowymi wiem, że sytuacja potrafi się drastycznie zmienić z dnia na dzień. A fakt, że na forach pojawiają się pierwsze informacje o „drobnych” problemach finansowych jednego z właścicieli Bucks może oznaczać albo nadciągającą burzę, albo po prostu chwilowy przestój w dobrze naoliwionej i sprawnie zarządzanej finansowo maszynie.

Reklama

Poszła kontra #3: Michał Górny o Thonie Makerze

W przerwie między finałem Pucharu Polski a Meczem Gwiazd udało mi się namówić Michała na parę zdań o Thonie Makerze.

1. Słyszałem ostatnio zdanie że “sufit Makera to KG minus charyzma. ” Coś w tym jest czy bzdury kompletne?

Michał Górny: Tak naprawdę poza bezgraniczną miłością do Thona Makera (oczywiście w aspektach czysto koszykarskich, no homo) nie wiadomo na co go do końca stać. W perspektywie 3-4 sezonów będziemy mogli przekonać się jak wysoko zawieszony jest sufit jego talentu. Tu również wiele będzie zależało od warunków w jakich będzie się znajdował i roli jaką będzie pełnił.

2. Jako trener odnoszący sukcesy na arenie krajowej, jaka byłaby twoja rada odnośnie rozwoju Thona w tym i przyszłym sezonie?

Po pierwsze Dawid jest bardzo miły mówiąc o moich sukcesach na arenie krajowej, więc biorę ten nieco samozwańczy tytuł w ciemno heh. Po drugie – największym brakiem Thona to po prostu masa ciała. Wystarczy popatrzeć na Kevina Duranta czy Kevina Garnetta z pierwszych lat jego gry w NBA, żeby stwierdzić że nie trzeba być mieć bicepsów Davida Robinsona by dawać sobie radę w lidze. Jednak Thon potrzebuje paru kilogramów mięśni by jeszcze lepiej wykorzystywać swoją grę w post-up. Zarówno w obronie jak i ataku. Dodatkowo pomoże mu to nie odnosić kontuzji, a patrząc na jego nogi można łatwo wysnuć wniosek, iż w ciągu kilku kolejnych lat jego budowa się nie zmieni to jego nogi mogą połamać się jak zapałki. Także nic tylko jeść, ćwiczyć, jeść, ćwiczyć

3. Czy Thon Maker jako stretch center będzie w przyszłości tym brakujący ogniwem Bucks w drodze do mistrzostwa?

Obawiam się, że Bucks będą potrzebowali więcej „ogniw” by osiągnąć ten upragniony przez wszystkich cel. Jak na razie trwa proces rozwoju Giannisa i zależnie od tego jak będzie dobry w kolejnych sezonach, tak trzeba będzie budować Bucks. Innym kłopotem jest lokalizacja, która może nie ściągnąć znanych nazwisk dla zamknięcia układanki „Bucks mistrzem w trzeciej dekadzie XXI wieku”.

Pozostałe części możecie przeczytać w dziale: „Poszła kontra”.

(13-19.02) Podsumowanie tygodnia.

Tydzień, w którym wygrywamy 100% meczów jest zawsze dobrym tygodniem. Szczególnie pierwsza wygrana z Pistons była dla nas wartościowa, bo udało się zmniejszyć stratę do 8 miejsca na wschodzie do ledwie dwóch meczów. Seria trzech wygranych meczów jest również trzecią najdłuższą w NBA (po 4 mecze mają Wizards i Clippers, po 3 oprócz Bucks jeszcze tylko Cavs) i po nudnym Weekendzie Gwiazd idealnie byłoby rozpocząć najważniejszą cześć sezonu zasadniczego od wygranej z Utah.

Jesteśmy w trakcie najgorszego weekendu w sezonie. Zabawy celebrytów, śmieszne konkursy, nie-do-oglądania-od-kilkunastu-lat mecz gwiazd – wszystko to jest tylko przedsmakiem kilku gorących dni, jakie nas czekają od poniedziałku. Trade deadline w czwartek! A to znaczy, że przez prawie tydzień czekamy na kolejne ruchy z udziałem Bucks.

Ale, dla przypomnienia:

Wygrana z Pistons 102 – 89
brogdonObejrzyj ten mecz, jeśli chcesz zobaczyć fajny (momentami nawet z wyższej półki) ball movement Bucks (26 asyst przy 40 FG), skuteczne izolacje na Beasley’a i Moose’a (51% z gry) i grę Milwaukee BEZ dominującego Giannisa. W pewnym momencie drugiej kwarty prowadziliśmy już 41-27, a do przerwy zeszliśmy z prowadzeniem 51-34 – Beasley miał wtedy na koncie 16 punktów, Monroe 17, a Giannis 0.

Wygrana z Nets 129 – 125
giannis-aprrovesBędzie tak – umawiasz się z nią po raz pierwszy na 18:00 w jakiejkolwiek restauracji. Pijecie piwa. Popijacie wódką. Tańczycie. Potem idziecie na frytki. Kończycie knyszą pod dworcem. Wychodzisz od niej z chaty przed śniadaniem, żeby uniknąć mówienia niezręcznego: „no wiesz… jasne, że zadzwonię…”. Zrobiłeś swoje, życie toczy się dalej.* Są w życiu faceta sytuacje, w których z góry oczekuje pewnych rezultatów i tak właśnie było w meczu z Nets.

Klub Kibica Bucks odwiedził ponownie Maciej Kwiatkowski

Bucks at Wizards 11/01/14

Paradoksalnie Bucks mimo wszystko wzmocnili się w ostatnim tygodniu. Khris Middleton bardziej powinien im pomóc, niż Jabari Parker osłabić. Nawet w grudniu oczekiwanie, że Bucks włączą się do walki o przewagę parkietu w I rundzie play-offów, wydawało mi się zbyt wygórowane. W tym momencie celem jest awans do play-offów i to czy Bucks uda się do nich wejść będzie w dużej mierze zależeć właśnie od Jasona Kidda.

Giannis gościem „The Jump” na ESPN.

Jednym z plusów tego, że Giannis jest w pierwszej piątce Meczu Gwiazd, jest to że możemy oglądać/czytać/słuchać coraz to więcej materiałów z jego udziałem. Jak masz 10 minut wolnego i znudziła ci się już „debata” #plkpl, zapuść filmik poniżej. W nim. m.in.:

  • prowadząca siedząca obok Giannisa robi wszystko, żeby tylko nie zaczepiać go nogami pod stołem.
  • o ciągłym rozwoju Giannisa,
  • o koszykarskim IQ Thona Makera,
  • o wpływie kontuzji Parkera na przyszłość Bucks,
  • Tmac do Giannisa: „Jak tylko nauczysz się regularnie trafiać z dystansu, będziesz jednym z lepszych zawodników, którzy kiedykolwiek grali w NBA.”
  • plus kilka innych ciekawostek.

Enjoy:

Recap Nets: oczekiwana wygrana w meczu na styku.

Bucks @ Nets  129 – 125

Będzie tak – umawiasz się z nią po raz pierwszy na 18:00 w jakiejkolwiek restauracji. Pijecie piwa. Popijacie wódką. Tańczycie. Potem idziecie na frytki. Kończycie knyszą pod dworcem. Wychodzisz od niej z chaty przed śniadaniem, żeby uniknąć mówienia niezręcznego: „no wiesz… jasne, że zadzwonię…”. Zrobiłeś swoje, życie toczy się dalej.* Są w życiu faceta sytuacje, w których z góry oczekuje pewnych rezultatów i tak właśnie było w meczu z Nets. Oczekiwałem wygranej i mimo tego, że 129-125 nie jest szczytem marzeń, cieszy niezmiernie trzecia wygrana z rzędu i bardzo dobre zakończenie pierwszej części sezonu.

Mecz zaczął się przedziwnie. Lopez zaczął od trzech szybkich trójek, po których za każdym razem piłka lądowała w rękach Giannisa, który chciał skończyć akcję przed ustawieniem obrony Nets. Taka punkt-za-punkt koszykówka utrzymywała się przez całe spotkanie: najpierw było 18-16, ale kwartę zamknęliśmy celnym fade-away’em Middletona wygrywając 39-33. Jak fatalnie wyglądała obrona Nets w pierwszych 12 minutach niech świadczy nasza skuteczność z gry: 71%. CHORE! Do przerwy nie udało się odskoczyć i po celnej dobitce Monroe zeszliśmy do szatni prowadząc 62-60. A ja w głowie słyszałem tylko echo: „de-fence!”. „de-fence!” Czy mówiłem wam kiedyś, jak bardzo nie lubię ofensywnej koszykówki i że jestem retro maniakiem twardej, brzydkiej, brudnej i nieustępliwej gry w obronie? Jeśli tak, to wyobraźcie sobie teraz, z jakim zafascynowaniem oglądałem ten mecz…

Chłopaki zaimponowali mi w końcówce, bo nie spierniczyli meczu na styku. Od stanu 117-115 Giannis najpierw sam rzucił dwa punkty, a potem znalazł nie krytego pod koszem Monroe i udało się odskoczyć na 4 oczka. Potem Dimwiddie zdobył cztery punkty z rzędu, a kiedy rzut Middletona w kolejnej akcji wyglądał gorzej niż atak Barcy w meczu z PSG, znikąd pojawił się Giannis, który dobitką znowu wyprowadził nas na prowadzenie 125-121. Potem nudne osobiste, spokojnie zamienione na punkty przez Middletona. Brawo, że tym razem udało się to dowieźć do końca!

Kilka uwag.

  • Zacznę od Middletona. Po raz pierwszy od powrotu zagrał 13 z minut z rzędu (w sumie 26) i znowu muszę to powiedzieć – byłem pod wrażeniem tego, w jakiej już jest formie. Momentami jak zabierał się za rozgrywane wyglądał pewniej i lepiej niż Delly. Nie wiem, jakie są jego limity minutowe w tym sezonie, ale patrząc na to, co zrobił z Nets, aż chciałoby się go widzieć w większym wymiarze czasowym.
  • Giannis, po cichym i spokojnym meczu z Detroit, dzisiaj był na istnym wkurw-mode i atakował kosz przy każdej okazji. W sumie oddał 25 rzutów i pewnie gdyby nie dobra noc Middletona, przekroczyłby 30.
  • Beasley jest w formie! I jest, kurwa, głodny. Popatrz na niego w iso – nie ma nawet chwili zawahania w stylu: „podać? rzucić?” Jest tylko rzucić. Ciąg na kosz większy niż Charliego Harpera na dziwki.
  • To było 8 z rzędu zwycięstwo Bucks nad Nets.

W końcu udajemy się na długo oczekiwaną przerwę. Wracamy dopiero 24 lutego w meczu z Utah z Milwaukee, z którymi przegraliśmy 5 z ostatnich 6 spotkań.

*boję się, że mój syn kiedyś trafi na tą stronę i skwituje krótkim: „Tato, ale byłeś żałosną szmatą.”

bucksnets1602