O ile preseason jako część okresu przygotowawczego jest świetną sprawą, żeby wrócić do formy meczowej, o tyle chyba nigdy nie zrozumiem ustawiania napiętego grafiku na tak wczesnym etapie sezonu. Dla Bulls będzie to nie tylko back-to-back, ale i trzecie spotkanie w ostatnich czterech dniach. Nie oczekuj więc, że na parkiet wybiegną Rondo, Wade czy Butler (ten ostatni już po wczorajszym meczu z Cavs zapowiedział, że odpuszcza kolejne mecze). Jeśli już przyjdzie nam oglądać jakiś ciekawych zawodników, to na pewno trzeba będzie zawiesić oko na Miroticiu i Gibsonie, którzy walczą o miejsce w pierwszym składzie obok Lopeza. Nikola (6/9 z gry, 18 punktów i 9 zbiórek) i Taj (20 punktów, 9/9 z gry) zagrali swoje najlepsze zawody w niedawnym meczu z Indianą.
A u nas? Przyjdzie pewnie dalej czas na eksperymentowanie ze składem. Cokolwiek by się nie działo, oczekuję w końcu zobaczyć Delly’ego grającego poważne minuty obok Giannisa i Parkera. Po dobrym występie Antka z Pacers, oczekiwania co do jego dyspozycji na pewno po raz kolejny wzrosną. Ciekawe, kiedy znowu wróci temat: Giannis jak Oscar, Magic czy Jordan?
Na pewno w meczu nie wystąpi Rashad Vaughn, który nabawił się tej samej kontuzji, która wykluczyła go z gry w zeszłym sezonie (kostka). Szkoda, bo nadzieje na to, że nasz drugorundowiec chociaż w małym stopniu zastąpi Middletona, całkowicie umarły. Tak, jak forma Rashada w dotychczasowych meczach preseason:
Czy Kidd znowu zaskoczy i spróbuje podwyższyć skład? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyjść piątką: Plumlee, Maker, Mirotic, Parker i Giannis… Ponieważ jestem jednak konserwatystą, jeśli chodzi o koszykówkę, wolałbym bardziej tradycyjne ustawienie, z Dellym, Brogdonem, ewentualnie Jetem.
PS.
Jak masz chwilę, to rzuć okiem na podsumowanie ubiegłorocznego preseason Bucks. Jakieś różnice?
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.