Bucks jechali do Los Angeles z 5% szansami na awans do play-offów i nie poprawili swojej statystyki. Nie udało im się też przerwać serii dziewięciu wyjazdowych porażek z rzędu. Udało im się za to przypomnieć wszystkim swoim kibicom, że wciąż są starymi, dobrymi Kozłami, którzy po swoim najlepszym meczu w sezonie i wygranej z mistrzami NBA mogą zagrać najgorsze spotkanie i przegrać z jednym z najgorszych aktualnie zespołów w lidze. Po prostu pięknie.
- Bucks zagrali trochę tak, jak ja oglądałem ten mecz. Zaspany. Zmęczony. Znudzony. Brakowało skupienia, z którym wyszliśmy na początek meczu z GSW, gubiliśmy się w obronie (55 straconych punktów w pierwszej połowie), zapominaliśmy zastawiać (18 zbiórek ofensywnych Lakers i 30 punktów drugiej szansy, noż come on!)
- Kiedy planowałem drzemkę w przerwie (albo wyłączenie tego cholerstwa i położenie się spać) Bucks wyszli na drugą połowę. Skupieni. Zmotywowani. Zagrzani do walki. I przegrali trzecią kwartę 20-31 oddając jednocześnie całkowicie kontrolę Lakersom. Po meczu. Dziękuję i dobranoc.
- MCW przyzwyczaił w tym sezonie do grania meczów w kratkę i dzisiaj znowu nie można powiedzieć, że był naszym najjaśniejszym punktem. Fakt, był najlepszym strzelcem (19 punktów), ale potrzebował do tego aż 18 rzutów.
- Giannis zaliczył kolejny solidny mecz z 15 punktami, 6 zbiórkami i 5 asystami. Cieszy, że dalej jest pewny siebie, rzuca jumpery a nawet coraz częściej sięga po pull-upy. Bardzo przyjemnie się go ogląda, kiedy gra z rezerwowywi, którzy za wiele mu nie pomagają. Giannis bierze wtedy grę na siebie i pokazuje, że ma zadatki na lidera. Mam jednak nieodparte wrażenie, że jak już będzie w swoim prime to będzie robił bardziej za rozgrywającego, niż za strzelca.
- Parker dorzucił 12 punktów, Middleton 16 i z podwójną zdobyczą punktową skończył nawet Plumlee (10), który nazbierał wiele śmieciowych punktów w garbage time.
- Graliśmy bez Monroe, który narzekał na ból kolana po. Jego miejsce na środku zajął Henson, który skończył mecz z 6 punktami, 4 zbiórkami i 4 blokami. Brak Grega jest dla nas bardzo widoczny, bo bez niego jesteśmy gorsi o 12 punktów na 100 posiadań.
- Pomimo tego, że zostaliśmy rozjechani, Kidd nie oszczędzał graczy pierwszej piątki i dał im grać w końcówce czwartej kwarty. Dobrze, że kolejny mecz gramy z Clippers, bo za karę może powiedzieć zawodnikom, żeby nocowali w szatni a nie w hotelu. Po takim meczu na nic innego nie zasłużyli.
- Dla Bucks była to 10 porażka na wyjeździe z rzędu.
- Następny mecz: Clippers.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.