
Czekam na rozpoczęcie sezonu z takim utęsknieniem, że nawet zacząłem śledzić półfinały konferencji w WNBA. A teraz mi głupio, bo w drodze do pracy zdałem sobie sprawę z tego, że najważniejszym sportowym wydarzeniem będzie dla mnie 40 punktów przy 15/22 z gry Delle Donne. Coś jest bardzo nie tak (someting is very no yes) Dlatego, ponieważ w wakacje nie mogliśmy śledzić ani Jabbariego, ani Cartera-Williamsa, po raz kolejny nie mam innego wyjścia jak wrócić na europejskie parkiety i podsumować występy Giannisa. Jakie trzy szybkie wnioski możemy wyciągnąć po wakacyjnej rywalizacji Antka z gigantami starego kontynentu?
- Trójki. Trójki. Trójki.
Jak na zawodnika, który jeszcze rok temu dostawał chwilowego paraliżu kończyn górnych przy rzutach z odległości większej niż mid-range, jego 38% (10/26) za trzy w czasie Eurobasketu robi na mnie wrażenie. Najbardziej imponujące była pewność, z jaką podchodził do trójek. Czy to pullup po paru kozłach w miejscu, czy po eleganckim zatrzymaniu, przez ręce, w krancztajmie, z rogu… nawet jak nie wpadało to i tak chciało się bić brawo za podjęcie kolejnej decyzji rzutowej. Nie ma się co okłamywać – dodanie rzutów trzypunktowych do i tak ciągle poszerzającego się arsenału ofensywnego Antka będzie BARDZO niebezpieczną bronią Bucks w nadchodzącym sezonie. Rodzi się tu pierwsze pytanie: czy dystans Antka już teraz-zaraz będzie rozciągnięty za łuk, mimo tego, że w poprzednim na 44 oddane trójki trafił zaledwie 7? (iście daveknotowskie 16% skuteczności, tak na marginesie). Pamiętajmy, że w debiutanckim sezonie trafiał ze skutecznością 35% z 3PAr 28% (z czego zaledwie 13% z rogów), po to, aby w swoim drugim roku trójką kończyć niecałe 6% swoich akcji.
2. Boiskowa dojrzałość (?)
Mogę już tak napisać, czy na dojrzałość jest jeszcze za wcześnie w jego przypadku? Chciałem tylko, żebyś i ty zobaczył różnicę, między Antkiem wbijającym w trybuny Dunleavy’ego w meczu 6, a końcówką meczu Grecja-Hiszpania. Tak na dobrą sprawę był to pierwszy mecz, w którym Giannis zrobił moim zdaniem więcej niż od niego oczekiwaliśmy. Był nie tylko fenomenalny na deskach (17 zbiórek, w tym kilka spektakularnych w ataku – ta czwarta kwarta!), ale przede wszystkim potrafił wziąć na siebie odpowiedzialność w momencie, jak Hiszpanie włączyli szóstygracz bieg i stopniowo zafundowali Grekom cichy wieczór.
3. Panowanie nad piłką
Wiem, że w ograniczonym czasie (25mpg) nie można się do końca wykazać, ale 1 strata na mecz to jak na zawodnika, który w poprzednim sezonie miał 16%TOV to całkiem przyzwoity wynik. Szkoda, że na Eurobaskecie nikt nie prowadzi zaawansowanych statystyk, ale oglądając mecze Greków ani razu nie miałem wrażenia, że Antek zaraz wkozłuje sobie piłkę w nogę lub w inny ekwilibrystyczny sposób ją zgubi (42 razy w zeszłym sezonie), czy poda w trybuny (49 złych podań). Na ile to jednak była tylko kwestia słabszych przeciwników, a na ile jego poprawa panowania nad piłką, zobaczymy już niedługo.
Ogólnie rzecz biorąc, Antek nie zdążył mnie zachwycić, bo po cichu liczyłem na to, że jednak dostanie te minimum 30 minut na mecz. Kiedy już wchodził na parkiet był po prostu sobą – pełnym energii, nie do zajechania monstrum, które na trzech krokach przebiega 3/4 boiska, zaczyna eurostep na wysokości linii za trzy i kończy akcję z faulem po rzucie lewą ręką o deskę nad obroncą. Potworem, który nigdy nie ostrzegał, jak nagle wyłaniał się spod parkietu, żeby przyszpilić twój rzut do tablicy. Momentami miałem wrażenie, że był jednym z niewielu Greków, który miał wystarczająco duże jaja, żeby dostać od Kserksesa MMXIX zaproszenie na obóz harcerski pod Termopilami na 2500 rocznicę przyjaźni grecko-perskiej. Cokolwiek byśmy powiedzieli o jego występach i tak najbardziej liczy się to, kolejny sprawdzian jego umiejętności rozpocznie się za nieco ponad miesiąc.
Wszystkie najważniejsze momenty Giannisa na Eurobaskecie:
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.