Zapach mistrzostw już unosi się w powietrzu. Ja od środy, dzień w dzień, przypominam sobie jak to było mieć 20 lat i grać w kosza każdego dnia. Minimum godzina intensywnego biegania suicides na pustym boisku. Mozolne ćwiczenia rzutów po wyimaginowanej zasłonie. Najpierw z lewej. Potem z prawej. Sprinty od kosza do kosza i layupy z obu rąk. Airballe za trzy po zatrzymaniu / koźle. Podstawy i banały, ale przynoszą niesamowicie dużo radochy.
Dużo radochy ma też Giannis, bo powoli zaczyna wychodzić na lidera Greków, którzy wczoraj przejechali się po Holendrach 92-80. Antek zagrał co prawda tylko 25 minut, ale w tym czasie zdążył trafić 3 z 5 trójek i 5/6 za dwa, co dało mu 22 punkty – najwięcej w meczu. Dołożył do tego po cichu 6 zbiórek oraz po 2 asysty i bloki. Tak jak pisałem przy okazji ostatniego spotkania z Bośnią, imponuje mi pewność z jaką Giannis nie tylko rzuca z dystansu, ale i dominuje na parkiecie w wielu innych aspektach. Jeśli tylko będzie w stanie przenieść cechy, nie okłamujmy się, zawodnika kompletnego zarówno fizycznie jak i psychicznie, na parkiety NBA, to będzie cholernie ciekawie.
Szybkie podsumowanie. Giannis w 6 ostatnich meczach zdobywa 12,3 punktów i zbiera 3,7 piłek na mecz w niespełna, uwaga, 17 minut. Przy skuteczności 60% FG, 44% 3PT (!!) i 60% FT, co raz, że składa się na 68%TS (nice!) to jeszcze PER36 daje (usiądź) 26ppg i 8 rpg. Gdybyśmy to przełożyli na jego 31 minut jakie rok temu średnio dostawał, możemy liczyć na jakieś +17ppg i +7rpg na mecz…
Będzie, k*wa, gorąco!