Koszmar z Bucks w roli głównej.

LAND03.JPG LAND A deer crosses railroad tracks on the former Rocky Flats plutonium site, headed toward the wildlife preserve now occupying the land. Photo by Marty Caivano/Jan. 4, 2011
Monta Ellis w drodze z Milwaukee do Dallas                                                                     Photo by Marty Caivano/Jan. 4, 2011

Ostatnia rzecz, jaką pamiętasz jest głośny huk. Potem zrobiło się ciemno i cicho. Gdy odpływałeś wraz z kołyszącymi cię do wiecznego snu dźwiękami przypominałeś sobie o całkiem niedawnych wydarzeniach. O 15 zwycięstwach w sezonie Bucks. O tym, jak wielkim byli pośmiewiskiem i nikt, nawet w najczarniejszych snach, nie chciał spędzać tam ani chwili. Dla ciebie minęły dwa wspaniałe lata – nowa praca, szybki awans, jeszcze szybszy rozwód i jeszcze nowsza żona.

Czujesz, jak powoli odzyskujesz kontrolę nad ciężkimi powiekami. Zamglony świat brutalnie łapie swoimi szponami za twoje powieki i bezlitośnie szarpie do góry. Widzisz płomienie, które z szaleńczym tańcu wykręcają komfortowe fotele z biznes klasy. Nie czujesz zagrożenia, bo wiesz, że teraz nic złego nie może się zdażyć. Middleton i jego pięcioletni kontrakt na 70 milionów nie jest może twoim szczytem marzeń, ale biorąc pod uwagę nowy cap w od przyszłego sezonu, kwota ta nie wydaje się tak zła jak na pierwszy rzut oka. A 3D player jest w tej chwili pożądany w każdej drużynie, dlaczego, szybkie brawo.

Gdybyś miał dłonie, pewnie teraz by klaskały.

Ale na szczęście twój umysł jeszcze nie obudził się do końca i nie zdaje sobie sprawy z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazłeś.

A Monroe – ciągniesz dalej wewnętrzny monolog, dzięki któremu może już nigdy nie pogodzisz się z otaczającą cię rzeczywistością – 50 baniek w trzy lata za 16 pkt i 10 zbiórek na mecz w słabym Detroit? Proszę cię. Detroit do ograniczało – myślisz sobie. Bucks brakowało punktów i zbiórek, a dziwnym zbiegiem okoliczności, są to dwie najmocniejsze strony Grega. Wiesz, że nie będzie on zbawicielem drużyny, a tylko brakującym trybikiem w coraz lepiej fukcjonującej machinie Kidda. Ale o to właśnie chodzi, czyż nie? Czy nie o to od początku chodziło, żeby mieć młodą i ambitną drużynę, w której Giannis, Middleton i Parker mogą bez przeszkód zmieniać pozycje, po czym siać chaos i zniszczenie w szeregach obrony przeciwników?

Robi ci się gorąco na samą myśl o tym, co Bucks niedługo będą wyrabiali na parkiecie. A może to nie to? Cieszysz się, bo już możesz ruszać głową. Puste oczodoły pasażera siedzącego koło ciebie wpatrują się beznamiętnie w rozdarty sufit. Zwęglone, grube cielsko tonie w tłuszczu rozlewającym się po całym przedziale. Otwarte, spękane i czarnokrwiste usta krzyczą bezszelestnie, wolając o pomoc, która już nigdy nie nadejdzie. Patrzysz w dół i widzisz kikuty dłoni, leżące w miejscu, gdzie jeszcze niedawno miałeś kolana. Białe kości świecą nienaturalnie w tym pełnym krwi i popiołu świecie. Oddychasz głęboko, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji i zamiast nadchodzącej śmierci, czujesz zbliżający się smak zwycięstwa. Czy Monroe będzie w stanie rozgrywać z łokcia jak Pachulia w poprzenim sezonie? Oczy-ku*wa-wiście. Czy jego post-up będzie czymś, co uwolni Bucks z 25 miejsca w lidze pod względem punktów-na-posiadanie? Jasne, że k*rwa tak!

Jarasz się. Dosłownie i w przenośni. W tle słyszysz najeżdżające karetki, ale jeszcze nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jesteś częścią niezwykłego wydarzenia w historii. Owszem, liczący się w lidze zawodnicy wybierają Bucks zamiast Lakers czy Knicks. Syreny robią się coraz głośniejsze, a ty nagle uświadamiasz sobie, w jakim bagnie się znalazłeś. Problemy z oddychaniem zaczęły się gwałtownie i nieoczekiwanie. A tym zastanawiasz się nad tym, jak dziwne myśli przychodzą człowiekowi do głowy tuż przed ostatecznym końcem.

* Taki zryty mialem sen w nocy. Jechałem Pendolino na spotkanie akcjonariuszy Bucks w Warszawie i tuż po wyjechaniu ze stacji Świebodzice Główny-i-Jedyny zderzyliśmy się czołowo z samolotem, który za wcześnie zaczął schodzić do lądowania. Boję się już tych lekarstw ziołowych na uspokojenie.

Reklama