Czy bardzo przesadzę mówiąc, że mecz z Heat to nasz ostatni „łatwy” pojedynek w najbliższej przyszłości? Kolejne spotkania to: Clippers, Mavs, OKC, Clippers, Phoenix i Blazers. Dziękuję bardzo. 0-6 biorę w ciemno, bo nawet OKC z Westbrookiem i Durantem wydają się być teraz niebezpiecznie blisko granicy naszych możliwości.
W pojedynku z Heat możemy liczyć na powrót po kontuzji Wade’a i trzymać kciuki za to, żeby nieobecność Cole’a i Denga pozwoliła nam nie spaść poniżej 0.500 po raz pierwszy od 16 listopada. Heat mają wielkie problemy z zatrzymaniem dribble penetration (z Atlantą Teague i Schroeder trafili 16/20 z gry i rzucili w sumie 43 punkty) i jest wielka szansa na to, że Knight znowu zaliczy świetną noc strzelecką (o piwo, że przekroczy 30?). Do wspomnianych wyżej kontuzjowanych Norrisa i Loula trzeba jeszcze dopisać Andersena, który dalej leczy skręconą kostkę. U nas na pewno nie zagra Ersan (złamany nos), co w naszym przypadku upatruję jako kolejny argument za tym, że tego meczu nie powinniśmy przegrać (paradoksalnie i całkowicie bez złośliwości, to Ersan był naszym głównym katalizatorem z ławki, którego na pewno dzisiaj zabraknie).
Obawiam się jednak tego, że nasza obrona w ostatnich meczach (od 11-20) pozwala na zdobywanie średnio aż 12 punktów / 100 posiadań więcej, przez co z drugiego miejsca po pierwszych 10 meczach spadliśmy na wielce przeciętne 22. O 5% spadły nam też defensywne zbiórki i w ostatnich 10 spotkaniach zajmujemy w tym elemencie 28 miejsce. Z letargu musi obudzić się Sanders, Giannis musi wykorzystać wszystkie defensywne słabości Williamsa, a Knight musi koniecznie zrobić z Chalmersem to, co niemieckie gwiazdy scheisse video zrobiły z mamą Cartmana.
Początek meczu o 2:30.
W listopadzie wyglądało to tak:
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.