Przed nocnym meczem z Cavs jedna wielka niewiadoma – czy Ersan rozciągnie swoją serię 8 meczów z rzędu z ławki z co najmniej 10 punktami i pozostanie liderem NBA w tej kategorii? I drugie, wiążące się z tym pytanie – czy Zaza, który najprawdopodobniej uporał się już z osobistymi problemami i wróci do składu, odciąży Ilyasovę pod koszem i da mu zejść na naturalną „czwórkę”? Tak, to są właśnie te dwie najgorętsze kwestie, których rozwiązania nie mogę się wręcz doczekać.
Nie ukrywam, że oglądanie Giannisa i Ersana jako rezerwowych centrów przyprawiało momentami o lekkie dreszcze przerażenia i pozostawiało niesmak w ustach jak pocałunek z pre-op transwestytą (jakby post-op robił większą różnicę), to jednak brak jakiegokolwiek rasowego podkoszego oprócz Sandersa był aż nadto widoczny w ostatnich meczach (Patrick Young to the rescue, panie i panowie?). Powrót Pachulii zgrywa się jednak idealnie w czasie z kontuzjami Cavs , bo Varejao raczej nie zagra, co zostawi pod koszem tylko Thompsona i Haywooda na deskach. Trzeba się zatem nastawić na to, że kluczową rolę w walce o zbiórki odegrają w tym meczu skrzydłowi (w Parkerze nadzieja, że nie da się zdominować Love’owi). Nie muszę chyba pisać, jak jaram się pojedynkami Giannis-James, bo oglądanie crab dribble kontra biegnij-skocz-i-zobacz-co-z-tego-wyjdzie będą niewątpliwą ozdobą tego spotkania.
Jest to pierwszy z dziewięciu wielkich grudniowych testów dla Milwaukee, bo właśnie 9 z następnych 15 spotkań rozegramy z drużynami które ofensywnie są w TOP6 ligi. Nasza defensywa z meczu na mecz staje się coraz bardziej penetrowalna, przez co spadliśmy już na siódme miejsce w DefEff z 100,1 punktami na 100 posiadań. Dodatkowo, nieco obawiam się faktu, że Cavs wygrali trzy ostatnie spotkania łącznie różnicą 70 punktów (przeciętnie różnicą 23,3), a Bucks póki co w tym sezonie, po trzech wygranych spotkaniach zawsze przegrywali dwa kolejne. Pierwszy był ostatnio z Rockets. Ale obym się mylił.
Początek meczu o 1:00 w nocy. Nie ma spania!