Zmiażdżeni na deskach przez Marcina. Zniszczeni pod poszami przez Gortata.

wizards221114

Aspirująca do elitarnych defensyw w lidze obrona Bucks po niezłym początku spotkania sprzespała kompletnie drugą połowę, w której daliśmy sobie rzucić 64 punkty. Przypominaliśmy wtedy bardzo Kozły z wczorajszego meczu z Raptors, gdzie fatalna obrona prowadziła do chaotycznego ataku.

Szybkie porównanie dwóch części meczu:

(1) W pierwszej połowie dzięki dobrej defensywie i grze na desce zdobyliśmy aż 16 punktów z kontry, przy zaledwie 3 Wizards. Drugą połowę zaczęliśmy od od anty-serii 3-16, która ustawiła mecz na dobre.

(2) Pierwsza połowa to skuteczność 47% z gry, druga – 38%. Mimo, że w drugiej części z kontuzją zszedł Nene, dalej byliśmy niszczeni pod koszem przez Gortata i Humpriesa: 10-29 w punktach drugiej szansy, 36-53 w sumie w zbiórkach, 38-48 w punktach z pomalowanego. Najgorzej było wtedy, kiedy pod koszem grali razem Zaza i Antek.

Szkoda, że nie udało się utrzymać równej gry przez cały czas, bo była wielka szansa, żeby uciec w tabeli Cavs (jak bardzo absurdalnie by to nie brzmiało).

Ogólnie, to:

(1) Giannis zrobił swoje, mimo, że przez większość meczu krył go Pierce. Antek wyszedł znowu w pierwszej piątce i tylko kilka razy został zatrzymany przez Paula i zmuszony do rzucenia cegły z półdystansu. Rekord kariery przy takim obrońcu, jak Pierce to niemały wyczyn i gdybym tylko wiedział, jak się piszę szapoba, popisałbym się swoją nieznajomością francuskiego. Zawiódł jedynie jako zbierający, bo momentami grając na czwórce za łatwo dawał się wypychać spod kosza. Ale nie można mieć wszystkiego od razu.

(2) Knight jest fenomenem – znowu statystycznie wypadł fantastycznie (27/6/5), ale po meczu zastanawiałem się, jaki tak na dobrą sprawę miał wpływ na kierowanie grą drużyny.  Tu jest pies pogrzebany, bo z jednej strony wychodzę na olbrzymiego tetryka pisząc za każdym razem, że jego rozgrywanie jest na fatalnym poziomie, w momencie, kiedy gra najlepszą koszykówkę w karierze. Ale, kurcze, prawda jest taka, że dla Knighta było świetne miejsce jako na przykład pierwszy wchodzący z ławki, a nie pierwszy rozgrywający.

(3) Jabari zagrał jeden ze swoich najgorszych meczów w karierze akurat w dzień, kiedy Wiggins rzucił 29 punktów i niszczył. Nie oglądaj tego meczu, jeśli nie chcesz się rozczarować grą naszego debiutanta. Fatal.

(4) Sanders dostaje chyba pierwszy w tym sezonie pozytywny akapit, głównie za trzy bloki w bodaj pierwsze 7 minut meczu, w tym to:

Potem jednak stracił zapał (czytaj – złapał szybkie faule), w rezultacie spędził na parkiecie jedynie 19 minut, a w jego miejsce wszedł Zaza, który, no cóż, był Zazą. Pachulia jest jednym z tych zawodników, którego wpływ na drużynę jest pozytywny, jak siedzi na ławce. Jak mój wczoraj, na pierwszym baskecie po półrocznej przerwie.

(5) Sarkastycznie nieco, ale jestem pod wrażeniem Middletona, który jest pierwszym zawodnikiem w historii NBA, który w swoim contract year gra najgorszą koszykówkę w karierze. Sezon jeszcze młody, ale już za wczasu chciałem znaleźć usprawiedliwienie na jego niespełna 30% skuteczność z gry. Pozwól, że dzisiejsze 1/6 przemilczę.

Teraz na szczęście trochę przerwy i we wtorek w nocy wracamy na mecz z Detroit. I obyśmy nie spadli poniżej 0.500, bo stamtąd już szybka droga do kolejnej rywalizacji z 76ers o #1 w drafcie.

Reklama