Jak podaje serwis CSN Washington, Bucks byli jednym z sześciu zespołów, którzy jeszcze niedawno kusili 39-letniego Allena dwuletnim kontraktem, dorzucając do tego sentymentalną dawkę wspomnień związanych z powrotem w rodzinne strony oraz walory stricte wychowawczo-pedagogiczne, związane z rolą weterana w drugiej najmłodszej ekipie NBA. Co bym powiedział, gdyby mi coś takiego zaoferowano w tej chwili? Pewnie, podobnie jak Ray, kategorycznie bym tę ofertę odrzucił. Bo mam inne cele przed oczami.
Co mnie jednak zastanawia to sam fakt chęci ściągnięcia prawie 40-letniego zawodnika do budowanej praktycznie od podstaw drużyny. Owszem, łączy się z tym wiele plusów, jak na przykład:
- ściągnięcie dodatkowych przypadkowych fanów, którzy za Allenem poszliby nawet na mecz w Milwaukee, nawet w środku tygodnia, nawet na 16:00,
- wielkie doświadczenie, które mógłby przekazać naszemu praktycznie jedynemu nominalnemu rzucającemu obrońcy (już widzę, jak OJ się cieszy),
- zapełnienie luki na SG, gdzie teraz nieco na siłę gra Khris, a powinien głównieMayo (już widzę, jak OJ się cieszy – tym razem na serio)
Nie są to jednak plusy, które przesłaniają jeden wielki minus – zabieranie czasu młodzieży. Bucks absolutnie nie są teraz w miejscu, w którym na szybko trzeba szukać zapychacza dziury, który kilkoma clutch trójkami doprowadzi do dogrywki i wygrania finałów. Nawet, jeśli jego obecność dałaby nam 5 wygranych w sezonie więcej, to i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia w ostatecznym rozrachunku, jeśli za rok okaże się, że Khrisowi brakuje zimnej krwi w końcówkach, bo przyzwyczaił się do Ray’a walącego najważniejsze trójki.
I nie wiem, czy mam się nieco niepokoić faktem, że ta ofera została złożona. Rozumiem chęć stworzenia świetnej love story, w której franchise player wraca do swojej pierwszej drużyny, żeby zakończyć pełną sukcesów karierę. Gorąca melissa w trakcie meczu, lodowate okłady na kolanach, może 10 minut biegania na mecz, dwie, góra trzy trójki oddane i do widzenia. Piękna emerytura w mieście koszykarskimi sukcesami płynącym. Ale bardziej dla Carona Butlera, który pewnie do rzeki sukcesów, dołączyłby rzekę krokodylich łez.
Allen chce walczyć o mistrzostwo, póki jeszcze może. My jesteśmy w trakcie gruntownej przebudowy. Z całą moją nieskrywaną sympatią do jego jumpera i 7% tkanki tłuszczowej w wieku 39 lat, jego obecność w Milwaukee byłaby nieporozumieniem dla obu stron.