Na Brewhoop pojawiło się tłumaczenie ostatniego wpisu Giannisa z jego bloga. Ponieważ prowadzi bloga po grecku, ciężko jest na bieżąco przeglądać nowości. Bucks mają jednak fanów na całym świecie i dlatego możemy się cieszyć najpierw angielskim, a teraz również polskim tłumaczeniem. Miłej lektury.
Witam wszystkich,
Życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku, dużo zdrowia i spełnienia marzeń. Jeśli tylko czegoś bardzo chcecie, możecie to osiągnąć. Jestem tego przykładem. Czy ktoś spodziewał się, że tu będę? Że będę w pierwszej piątce drużyny NBA? Wszyscy, no prawie wszyscy, myśleli, że w moim pierwszym sezonie w NBA będę chłopcem od podawania wody, ręczników czy lodu. Pogodziłem się z tym wiedząc, że taka jest kolej rzeczy, nie mniej jednak wiedziałem, że jak od września będę ciężko pracował, przyciągnie to tylko dobre rzeczy.
Zastanawiałem się: czy jestem w stanie coś wnieść do drużyny?
Powoli zacząłem zdobywać szacunek w zespole i pewnego ranka trener Larry Drew poinformował mnie, że wyjdę w pierwszej piątce. Dziwnie się czułem. Pięknie. Inaczej. Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie nazwać tego uczucia. Zacząłem się zastanawiać: „Czy jestem gotowy, żeby wyjść w pierwszej piątce? Czy zagram dobrze? Czy pomogę drużynie?” Przypomniałem sobie, że moje początki w Filathlitikos był bardzo podobne. Byłem w zespole nastolatków, a teraz muszę się nauczyć ciężko pracować w zespole pełnym mężczyzn. Muszę zdobyć wszystkich szacunek. Szacunek nie jest czymś, co jest nam dane odgórnie, ale musimy na niego zapracować ciężką pracą.
Bardzo pomaga mi to, że trener rozmawia ze mną każdego dnia. Widuje każdego debiutanta codziennie, na rozmowie w cztery oczy, przez około 10 minut. Pyta się nas, jak się czujemy w drużynie, co nam się nie podoba i co chcemy poprawić w naszej grze. Te spotkania są bardzo owocne, szczególnie że wiemy że mamy miejsce, gdzie możemy się otworzyć i szzerze porozmawiać.
To wspaniałe uczucie móc cieszyć się zaufaniem trenera Drew. Widzę w jego oczach jak bardzo mi ufa. Wszyscy w zespole mi ufają i chcą, żebym w każdym meczu był co raz lepszy. Sam czuję, że robię postępy, ale muszę być bardziej konsekwentny. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój wkład w drużynę jest bardzo różny. Kiedy jestem na parkiecie, daję z siebie wszystko. Gram w defensywie dla siebie i mojej drużyny. Mam łatać dziury i nie zapominać o tym, żeby z determinacją podchodzić do każdej akcji w ataku Jestem zainteresowany ciągłym rozwojem i dorastaniem wraz z każdym meczem. Uczyć się na własnych błędach, ale też na pomyłkach innych. Czuję, że robię postępy, ale muszę dalej być bardziej konsekwentny.
W meczu z Nets miałem pierwsze double-double w karierze: 16 punktów i 10 zbiórek. Bardzo się z tego ucieszyłem i chciałbym, żeby to się częściej powtarzało. Oczywiście nie podoba mi się wcale to, że tylko przegrywamy. Jestem trochę samolubny i lubię wygrywać, ale mieliśmy wiele kontuzji, które wybiły nas z rytmu.
Moim darem jest NBA. To, co teraz doświadczam, to coś niesamowitego.
Ostatnie dni były dla mnie dziwne. Chodzi mi konkretnie o Święta. Po raz pierwszy w życiu nie spędziłem ich z rodziną. Z dobrych informacji było to, że mój brat przyjechał do Milwaukee na kilka dni i chociaż na chwilę nie czułem się samotny. Odpoczęliśmy w domu, dobrze pojedliśmy, obejrzeliśmy kilka filmów, posłuchaliśmy muzyki i trochę powoziliśmy się samochodem (tak, mam już prawo jazdy). Chciałem wysłać prezenty moim młodszym braciom w Grecji, ale paczki by szły trzy tygodnie, dlatego zamiast ego przelałem im pieniądze, żeby sobie kupili na co mają ochotę.
Moim darem jest NBA. To, co teraz doświadczam, to coś niesamowitego. Nawet teraz, kiedy wychodzę na parkiet zastanawiam się, czy to sen. Jeszcze 7 miesięcy temu grałem w w ESKA i A2 [czyt.: nic nie liczące się ligi w Grecji], a teraz nagle jestem w NBA. Jeśli to nie jest dar, to jak to nazwać?
Sanders … mnie rozpieszcza.
Otrzymałem drogi prezent od Larry’ego Sandersa, który podarował mi buty od Gucciego. Powiedziałem mu, że nie musiał mi kupować takiego drogiego prezentu. Odpowiedział: „Jesteś moim debiutantem i muszę o ciebie zadbać”. Może daje mi prezenty po to, żebym rzucał mu więcej podań nad obręcz?
Wszyscy weterani w klubie bardzo dobrze przyjęli zarówno mnie, jak i innych debiutantów. Jesteśmy jak jedna rodzina i bardzo i się to podoba. Muszę przyznać, że moje szczęście jest podwójne, bo udało mi się znaleźć idealną drużynę w idealnym momencie, dzięki czemu od razu mam szansę na grę. Przy takiej ilości meczów i podroży, siedzenie na ławce byłoby torturą! Na treningach ćwiczy się podstawy, dlatego jak nie grasz w meczach, to nie masz wyzwań Ale, na szczęście, mam ten luksus, że dostaję wiele minut i mogę poprawiać swoją grę w czasie meczów.
Mam spojrzenie Kobego Bryanta! Żartuję!
Jednym z pięknych momentów był podróż do LA i mecz z Lakers. Niestety, Kobe ponownie nie zagrał z powodu kontuzji. Jak tylko wszedłem na parkiet, zaczął go szukać wzrokiem. Chciałem zobaczy z bliska jak wygląda, jak się porusza, jak jest wysoki. Mówimy przecież o jednym z najlepszych zawodników wszech czasów. W czasie jednego z timeoutów, zobaczyłem go na ławce. Miał to mordercze spojrzenie, mimo że siedział w eleganckim stroju. Ja też mam takie spojrzenie! Nie, tylko żartuję!
Nie miałem jeszcze okazji zobaczyć nikogo sławnego na trybunach, ale raz o mało nie doznałem poważnej kontuzji. Przed końcem meczu w walce o zbiórkę poleciałem mocno na plecy. Wszyscy się pytali, czy nic mi nie jest. Bardzo bolało, ale starałem się tego nie pokazać. Na ławce trener podszedł do mnie i zapytał, czy będę rzucał wolne. Odpowiedziałem: „Oczywiście, że ja. A kto inny?”
Lubię się szwendać jak gramy na wyjeździe.
Los Angeles bardzo mi się podobało. Miło było odpocząć od ostrej zimy w Milwaukee. Zatrzymaliśmy się w hotelu Marina Del Rey, poza L.A. Miałem na sobie tylko T-Shirt i jeździłem na wypożyczonym rowerze. Sanders miał pojeździć ze mną, ale był zajęty, w końcu miał czas, żeby się spotkać z rodziną. Ogólnie bardzo lubię wychodzić z hotelu i zwiedzać każde miasto, w jakim jesteśmy. Lubię po prostu chodzić, bez szczególnego celu w głowie. Wiem, że w każdej chwili mogę zawołać taksówkę i wrócić do hotelu. Kiedy jesteśmy na wyjeździe, po porannym treningu nie mamy nic innego do roboty i trzeba jakoś zająć sobie czas. Czasami w wolnym czasie spotykam się z Natem, z którym zazwyczaj siedzę też w samolocie.
Jestem pod wielki wrażeniem tego, jak wielkie zamieszanie wywołuje moje imię w Grecji. Nie spodziewałem się tego. Za pośrednictwem NBA Greece śledzę, co się o mnie pisze, czytam też komentarze na moim profilu na facebooku. Miło mi, ale z drugiej strony czuję się trochę niekomfortowo, bo nie jestem przyzwyczajony do ściągania na siebie tyle uwagi. Mam nadzieję, że moja obecność w NBA zmotywuje innych greckich koszykarzy, żeby tu przyjechali. Mam nadzieję, że następnym zawodnikiem będzie mój brat Thanasis, a potem młodsi bracia, Kostas i Aleksandros! Ale by była zabawa! Wierzę, że tacy zawodnicy jak też by sobie tutaj poradzili.
Nie mogę się doczekać Weekendu Gwiazd.
Nie mogę się doczekać lutego żeby zagrać w Rookie Challenge. Będę pierwszym Grekiem, który weźmie udział w weekendzie gwiazd. Z tego co wiem, zagrał w tym meczu. Mam nadzieję, że wyjdę w pierwszej piątce i że Nate też tam będzie.
Zimno w Milwaukee jest już nie do zniesienia. Nigdzie nie można iść na piechotę, bo można zamarznąć. Tak dużo śniegu!
Jeszcze raz, życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku!
Uważajcie na siebie i oglądajcie Bucks!
Giannis.
Od czasu debiutanckiego sezonu Jenningsa żadnym graczem nie jarałem się tak bardzo jak Antkiem.
PolubieniePolubienie