Najgorszy prezent świąteczny w historii

nba league pass logo_grittyNie lubię dostawać prezentów. Mam jakąś barierę w głowie, która zamiast pozwalać mi się cieszyć z każdej najdrobniejszej rzeczy, powoduje lekkie zawstydzenie i zażenowanie. Teraz jednak pod choinką znalazłem dość nietypowy prezent z moim imieniem zapakowany w białą kopertę z logiem NBA.

Papier z logiem League Passa, milion podziękowań za dokonanie płatności, wszystkie moje dane kontaktowe, no pięknie.

Na dole to, co najważniejsze – pogrubionym tekstem informacja o aktywacji pakietu full-wypas-wszystkie-mecze-wraz-z-playoffami.

Ręcznie dopisany login i hasło, na które mam się logować.

WOW.

Święta – where amazing happens.

Święta – impossible is nothing.

Święta – I love this game.

Jeden sierpowy pod oko lekko mnie otumanił, kiedy po zalogowaniu zobaczyłem, że zostałem dumnym właścicielem darmowego próbnego konta świątecznego, które znajomy wspaniałomyślnie na szybko założył, żebym mógł obejrzeć Nets z Bulls.

Drugi podbródkowy powalił mnie skutecznie na glebę.

Przyszedł dosłownie parę minut temu. SMSem. „Ha.Ha. Gotcha!”

Smak moich krwawiących ze smutku łez nie jest w stanie odmówić geniuszu tego demonicznie zaplanowanego podarunku. Gdybyście za rok chcieli komuś zrobić (podły i bolesny) numer – macie gotowe rozwiązanie.

Reklama