Poznajcie Bucks 2013/14 – rozgrywający

brandon-knight-21Jesteśmy świadkami bardzo dziwnego offseason w Milwaukee. Doczekaliśmy się pierwszego w historii bandwagona zawodnika, który nie zadebiutował jeszcze w sezonie zasadniczym, a już zdążył pokazać, że swoją grą będzie elektryzował nie tylko kibiców Bucks (Antek). To właśnie za jego sprawą doczekaliśmy się czasów, kiedy Maciek i Adam nie tylko oglądają mecz Bucks, ale i robią to (chyba) bez oficjalnego złotego trunku (whisky), który był w zeszłym roku moim głównym motywatorem do budzenia się w środku nocy na kolejny frajersko przegrany mecz MKE.

Jest to też dziwny offseason, ponieważ wszyscy ćwierkają, że walczymy o drugą rundę playoffów (trzeba mierzyć wysoko!), ale jednocześnie nikt nie wierzy w to, że obędzie się bez tankowania. Mój poziom podniecenia nowym sezonem pewnie byłby większy niż obecne 7/10 gdyby nie to, że po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw skłaniam się jednak ostatecznie ku opcji z walką o 8 miejsce. Nie jestem jej zwolennikiem i zdecydowanie bardziej wolałbym odpuścić ten sezon, niż po raz kolejny skupiać się na małych, nic nie znaczących sukcesach jakimi są skrzętnie zdobywanie przez nas pierwsze rundy kolejnych playoffów.

Mimo wszystko jaram się bardziej niż Ricky Davis po samo-narzuconej-brakującej-do-triple-double-zbiórce-w-meczu-z-Jazz. 7/10 to ogromny poziom ekscytacji u człowieka, który od 2002 roku, rok w rok patrzy na te same błędy powtarzane przez inne mordy. Podświadomie wiem, że ten sezon nie będzie inny i za rok w czerwcu będę się śmiał ze swojej dziecinnej naiwności, która znowu kazała mi usiąść na kolanach Świętego Mikołaja, mimo, że ostatnim razem miałem wrażenie, że jego wór z prezentami przeniósł się nieco poniżej jego brzucha, delikatnie masując moje dziewicze uda (w tym miejscu serdecznie pozdrawiam ojca Mirosława B. oraz Montę Ellisa)

A skoro mówimy o dziewicach, strasznie cieszę się, że Nate Wolters będzie naszym trzecim rozgrywającym.  Obawiam się jednak, czy będzie w stanie szybko przestawić się na grę w NBA. Mimo sukcesów jakie odnosił na uniwersytecie, pierwsze mecze w lidze letniej uwypukliły wszystkie moje lęki jakie mam wobec niego – nieumiejętność penetracji, bycie chodzącym przykładem na to, że biali nie potrafią skakać (czasem odnoszę wrażenie, że Ridnour jest przy Woltersie atletycznym freakiem natury, jak Dwight Howard stojący obok Piotra Szybilskiego). Mecz Indianą pokazał jednak, że drzemie w nim niemały potencjał i nie wykluczam tego, że nasz bielszy od bieli rozgrywający nie raz pozytywnie mnie zaskoczy.

Drugim rozgrywającym, którego mamy w rękawie, jest Ridnour. Luke liczy na to, że po nieudanym eksperymencie w czasie którego grał na dwójce u boku Rubio, w Bucks będzie mógł się zająć tym, co robił przez większość kariery. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, jaka będzie jego rola w zespole. Jeśli Knight okaże się większym niewypałem od Jenningsa, to były T’wolf zajmie się głównie klepaniem piłki i kontrolowaniem ofensywy.  Swoją efektywności i (momentami) niezawodnością przypomina mi trochę Udriha, którego strasznie mi brakujew Milwaukee. Nie ukrywam, że z rumieńcami na policzkach będę czekał na te ekscytujące mid-range jumpery.

Ostatnim i jednocześnie głównym rozgrywającym będzie Brandon, który ujeżdżając swojego czarnego rumaka przybył w chwale i oswobodził nas od innego Brandona (tego od zęba mądrości). Dawid  już mnie jednak ostrzegł przed przedwczesną ekstazą i przedstawił wszystkie przywary Knighta. W zeszłym sezonie Knight spędził aż 30% czasu w ataku opierając się na dystansie albo na ucieczce od obrońców dzięki zasłonom bez piłki. Lubi sobie poprawić humor rzutem za trzy i jest to niezwykle pocieszające, że wychodzi mu to o wiele lepiej niż Monta „potrafię-wszystko-to-co-Wade” Ellis. Brandon jest młodziutki i niewyrobiony, dlatego teraz wszystko w twardych i stanowczych rękach trenera, aby z ciemnej gliny urobić figurkę notującą więcej niż 4,6 asysty per 36 minut. Wstyd mi to pisać, ale najkrócej mógłbym scharakteryzować grę Knighta bazując na własnym podejściu do rozgrywania – przyklej się do linii za trzy i czekaj na podanie (tyle, że podanie do mnie najczęściej równało się cegłą/airballem). Jeśli uruchomi swoją umiejętność do wchodzenia pod kosz i odgrywania do ścinających Hensona i Sandersa, będzie z niego większy pożytek, niż Gmina Borów miała ze mnie.

Jeśli miałbym podsumować naszych rozgrywających powiedziałbym jedno. Cieszę się, że Jenningsa nie ma już wśród nas. Knight i Ridnour na pewno wprowadzą więcej spokoju i ułożenia do naszego ataku, mimo że nie będą w stanie samodzielnie decydować o zmianie wyniku spotkania, jak to czasami próbował robić „Ząb mądrości”. Hammond jedna ma moje zielone światło do tego, aby w nawet niedalekiej przyszłości wymienić któregokolwiek z naszych rozgrywających na wybory w drafcie.

Reklama