Drogi Grzegorzu,
Grześku,
Pamiętasz jak w 1982 spotkałeś się z moim dziadkiem w Clive’s Coffee przy Taylor Street w Portland, czternaście lat po tym, jak zostałeś wybrany w drafcie i nie zdobyłeś jeszcze żadnego mistrzostwa? Rozmawialiście wtedy o Doktorze J, który był w podobnej sytuacji jak ty. W podobnej, ale innej (takie duże, a patrzcie jakie małe). On był gwiazdą i niezaprzeczalnym autorytetem w lidze, tymczasem Ty byłeś wiecznie kontuzjowanym talentem, który dziś, nieco ponad 21 później, zdecydował się przenieść swoje kontuzje na Florydę. On w rok po tym spotkaniu w końcu zdobył swój tytuł. Wygląda na to, że i Tobie się poszczęści…
Sącząc cappuccino z podwójnym espresso rozmawialiście z dziadkiem o szacunku. Chciałeś zawsze być postrzegany jako ten, który zapracował ciężko na te 21 milionów dolarów, które wpłynęły na twoje konto mimo eksplodujących kolan. Pamiętasz jak poruszyliście temat Elgina Baylora? Mówiłeś, że jest ci szkoda zawodników, którzy 8 razy pojawiali się w finałach i nigdy nie zdobyli mistrzostwa, mimo, że ewidentnie na to zasłużyli. Wspomniałeś, że byś się załamał, gdyby tak jak w jego przypadku, twoja drużyna zdobyła tytuł rok po twojej decyzji o zakończeniu kariery. Patrząc z perspektywy czasu, do wielkich graczy, którzy nigdy nie zdobyli mistrzostwa dodałbym jeszcze Mailmana (do którego, z tego co pamiętam nasze spotkanie na knyszy w Maine straciłeś szacunek po sezonie 2003/04 kiedy zdecydował się podpisać minimalny kontrakt z LA, żeby spróbować ostatnimi kroplami Metandienonu wywalczyć pierścień) i Stocktona, Icemana, Ewinga, Wilkinsa, Maravicha, Reggiego i twojego wielkiego kumpla i przyjaciela T-Maca. Kiedy rozmawialiśmy zaraz po tym, jak przeczytałem informację na ESPN o Twoim przejściu do Heat broniłeś się, że jesteś inny od nich. Oczywiście, że tak. Oni na zasłużyli na mistrzostwo i go nie wygrali. Ty jeszcze masz szansę je wygrać, mimo, że nie zasłużyłeś.
Jesteś dobrym człowiekiem. Masz dobre serce. Apeluję do Twojego zdrowego rozsądku i sugeruję, abyś potknął się na długopisie i skręcił kostkę podczas podpisywania kontraktu. Mamy rok 2013, nie grałeś w koszykówkę od czasów trzęsienia ziemi w Indonezji w 2009, a Twoje kolana są pewnie w takim samym stanie, jak wybrzeże Sumatry po prawie 8 stopniowych wstrząsach. Wyglądasz teraz jak 60 letni weteran, który podejmuje ostatnią, desperacką próbę powrotu do contendera po to, aby móc dołączyć do mojej ulubionej i wyjątkowej listy (przepraszam) ścierw, którzy zdobyli pierścień. Czy naprawdę chcesz dołączyć do panteonu takich gwiazd jak: Sun Yue, Gabe Pruitt, Chris Jent, Mark Madsen, Darko MIlicić, Eddy Curry, Jack Haley, Scot Pollard, Brian Cardinal, Mengke Bateer, czy Will Perdue?
Nie. Bzdury piszę i robię sobie jaja, znasz mnie. Skreśl powyższy akapit. Życzę Ci jak najlepiej. Nie miałeś łatwej kariery i wiem, że wieczne kontuzje pokrzyżowały Ci plany podbicia NBA. Chciałbym, żebyś zagrał cały sezon i udowodnił mi, że jestem w błędzie. Chcę, żebyś zdobywał 10/6 i był ważną częścią mistrzowskiego zespołu, który będzie pewnie zmierzał po trzeci z rzędu tytuł. Nie życzę Ci tego, co jest w mojej głowie najbardziej prawdopodobne – kontuzji w 8 meczu i przesiedzenie na ławce do końca sezonu. Wierzę, że jeśli połączysz swoje zakola z zakolami LeBrona, stworzycie wyjątkowy duet, chociaż na chwilę. Bądź silny, mimo, że mój dziadek, z którym się tak chętnie spotykałeś, po nawet po amputacji obu nóg miał lepsze kolana od Ciebie.
Wiesz, że zawsze Cię szanowałem za umiejętność zarabiania pieniędzy mimo kontuzji. Jest to najwyższa umiejętność, którą może posiąść sportowiec. Teraz, mimo kilku groszy, które dołożysz do swojej wiecznej rehabilitacji, dostajesz prawo i przywilej grania z Jamesem w drużynie, która jest na drodze do stworzenia wyjątkowej dynastii. Jeszcze raz życzę Ci zdrowia i powodzenia w nadchodzącym sezonie. Oby nie był tym ostatnim.
A kiedy zdobędziesz mistrzostwo, obiecaj mi, że zrobisz jedną rzecz. Publicznie przyznasz się do tego, że faktycznie jesteś ojcem Lebrona Jamesa.
Łączę serdeczny uścisk dłoni oraz należące Ci się wyrazy szacunku,
Twój szczerze oddany przyjaciel,
daveknot
Kiedy coś nowego dave?
PolubieniePolubienie