Po urlopie, na którym trzeba było wstawać koło godziny 7 (co dla mnie jest potwornie późną porą) w końcu udało mi się przestawić na normalny i stały tryb operowania i wstawania przed resztą rodziny o 5 rano. Fascynujące jest to, jak człowiek, który desperacko potrzebuje trochę czasu dla siebie, będzie robił wszystko, aby rodzina, praca i inne codziennie obowiązki chociaż przez kilkadziesiąt minut nie stanowiły przeszkody w robieniu tego, co sprawia wielką frajdę. Siedzenie o 5:20 na tarasie, kiedy wszyscy sąsiedzi jeszcze śpią i tylko nieliczni sennie maszerują do pracy, z kawą i pierwszym śniadaniem jest wręcz doskonałą scenerią do pisania o liście najlepszych zawodników w historii Milwaukee Bucks. Dzisiaj mam dla was szalenie interesującego gracza. Enjoy!
#9 – Terry Cummings
Zacznę nietypowo, od wstawki muzycznej.
Poznajecie tego pana? Nie? To dobrze. To Terry Cummings, który w 2007 roku w końcu wydał swoją drugą płytę T.C. Finally (z jego całą dyskografią możecie się zapoznać na najlepszym serwisie muzycznym pod słońcem, AllMusic.com). Ta kreatywna część jego kariery nie daje mi spokoju i kusi mnie, żeby nazwać go pierwszym Mr Fundamental współczesnej NBA. Do walorów koszykarskich dojdziemy za moment. Chciałbym, żebyście mieli świadomość o jak bogatej duchowo osobie będziemy dzisiaj mówili. Terry, oprócz talentu muzycznego, jest również pastorem (od roku 1977 vide wiki) i podobnie jak Joey w „Przyjaciołach”, udzielił ślubu swojemu przyjacielowi z San Antonio – Seanowi Elliottowi. Ma trójkę dzieci, Antonia, Shawna i TJa. Ten ostatni poszedł w ślady ojca i gra w koszykówkę, niestety z nieco mniejszymi sukcesami. Po tym, jak nie udało mu się zrobić kariery w NBA D-League, uciekł do Japonii, gdzie gra już trzeci sezon.
Nie bez kozery pisałem, że Cummings był pierwszym Mr Fundamental ligi. Kiedy patrzycie na jego grę możecie zobaczyć spokój, opanowanie, niezwykłą precyzję i, co najważniejsze, cholernie dobre opanowanie gry tyłem do kosza. Terry miał też wyjątkowo dobry kozioł jak na wysokiego gracza oraz łatwość gry przodem do kosza. Nie oddawał głupich i nie przygotowanych rzutów. Nie popisywał się windmillami, tylko kończył layupami o deskę. Po co ma się niepotrzebnie męczyć, skoro zaraz trzeba będzie walczyć o zbiórkę w obronie. Polecam wam obejrzenie dwóch filmików z jego chyba dwoma najlepszymi meczami w NBA. Pierwszy mecz to pierwsza runda playoffów 1985 przeciwko Bykom. Kozły zaczęły tę serię od wygranych dwóch pierwszych meczów i dla Bulls był to mecz o wszystko. Oczywiście Kozły przegrały, ale Terry trafił 15 z 20 rzutów z gry, rzucił 37 punktów i zebrał 9 piłek.
Kiedy Cummings przyszedł do NBA, moi rodzice zasiedli przy lampce wina w małym, 24 metrowym mieszkaniu we Wrocławiu i postanowili sprawić sobie prezent i zafundować sobie dziecko. W rezultacie w czasie, gdy Cummings odbierał nagrodę debiutanta roku, byłem już bliski przyjścia na świat. Niestety, nie udało mi się jeszcze być świadkiem tego, jak Terry rozgrywał swój najlepszy sezon w karierze już w pierwszym roku biegania po parkietach. Co dziwne, bo rzadko zdarza się, żeby debiutancki sezon okazywał się od razu najlepszym w 18 letniej karierze. Mimo, że grając w San Diego i Milwaukee (potem trochę w Spurs) miewał bardzo dobre sezony, 23,7 punktów oraz 10,6 zbiórek na mecz nigdy nie udało mu się pobić. W swoich pierwszych trzech sezonach zdobywał średnio 20 punktów i zbierał 9 piłek, co w ostatnich 20 latach udało się powtórzyć tylko Hakeemowi Olajuwonowi, Shaquille’owi O’Nealowi, Alonzo Mourningowi, Duncanowi, Davidowi Robinsonowi.
Jego kariera może nie była zasypana kontuzjami, były jednak na tyle poważne, że w dużym stopniu zagroziły jego dalszej karierze. Po raz pierwszy miał problemy ze zdrowiem już w sezonie debiutanckim, kiedy wykryto u niego problemy z sercem i w rezultacie opuścił dwa ostatnie tygodnie sezonu (San Diego przegrali wtedy wszystkie swoje mecze). Drugiej, o wiele poważniejszej kontuzji, nabawił się w 1992 roku w czasie zwykłego sparingu. Kontuzja kolana na dobre pozbawiła go nadziei na to, że jeszcze kiedyś zagra na wysokim poziomie i nagle z czołowego PFa ligi, stał się czarnym Zazą Pachulią, błąkającym się z klubu do klubu i dzielącym się swoim wielkim doświadczeniem. Nagle ze średnich bliskich double double, jego statystyki spadły o ponad połowę. Ostatnie 7 lat kariery spędził w 6 klubach – Spurs, Bucks, Sonics, 76ers, Knicks i Warriors. Po zakończeniu kariery stał się jednym z 8 graczy, którzy zagrali w NBA ponad 18 lat (pozostali to Kareem Abdul-Jabbar, Robert Parish, Moses Malone, James Edwards, Tree Rollins, Rick Mahorn, Danny Shayes, Herb Williams). Jego 1,183 rozegranych meczów stawia go na 7 miejscu w historii NBA.
Drugi mecz, którego skróty polecam wam obejrzeć, odbył się w 1989 roku. Cummings zdobyl 16 punktów w pierwszej kwarcie, skonczył z 29 na koncie. Jego post up cholernie przypomina mi Boozera (co jest pewnie lekką obrazą dla Terry’ego, dlatego jeśli ktoś kiedyś przypadkiem przeczyta mu ten wpis, to bardzo przepraszam). Z resztą, sami popatrzcie:
Podsumowując karierę Cummings w Bucks. Rozegrał w sumie 480 meczów w naszych barwach, zdobywał 19,4 punktów (48FG%) i 7,8 zbiórek na mecz, co stawia go na 8 miejscu w historii klubu pod względem średniej zdobywanych punktów oraz na 2 pod względem zbiórek.
Źródła:
http://en.hispanosnba.com/nba/history/teams/milwaukee-bucks
http://en.wikipedia.org/wiki/Terry_Cummings
http://www.terrycummings.com/
https://twitter.com/cummingsentgrp
http://www.databasebasketball.com/players/playerpage.htm?ilkid=CUMMITE01
http://www.basketball-reference.com/players/c/cummite01.html
http://articles.latimes.com/keyword/terry-cummings
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.