Larry Sanders jest gotowy na bycie liderem Bucks.

Sanders nie próżnuje. Mimo, że nie widzimy go w meczach Ligi Letniej, to możemy go spotkać nawet dwa, trzy razy dziennie na siłowni i sali gimnastycznej. W ostatniej rozmowie dla Hoopsworld Larry przyznał, że nie może się doczekać rozpoczęcia sezonu w nowym składzie i z nowym trenerem. Dodał również coś, co brzmi bardzo obiecująco – czeka na moment, żeby stać się liderem Bucks na następne lata. Jest to o tyle znamienne dla koszykówki w Milwaukee, bo w podobnym tonie wypowiada się jego bliski przyjaciel – John Henson.  Przy wszystkim zawirowaniach wokół Jenningsa, dobrze w końcu przeczytać miłe informacje o tym, że jeszcze są zawodnicy, którzy dobrze czują się w Wisconsin. Ciekawe tylko na ile ich obecne zafascynowanie tym miastem będzie miało przełożenie na podpisanie nowego kontraktu: Sanders wchodzi właśnie w contract year (3mln na rok, które pewnie skończy do 12-14 w przyszłe wakacje), Henson ma z kolei team option aż do 2015/16 i w ostatnim roku zarobi mniej niż 3 miliony).

LarrySanders

Sezon 2012-13 był przełomowy dla Larry’ego. Nie tylko był drugi w lidze w blokach, ale również znacznie poprawił każdy element swojej gry. Jak sam przyznaje, największy wpływ na to miało znalezienie wewnętrznego spokoju oraz wyrobienie odpowiednich nawyków zawodowca. Dobrze by było, gdyby to pierwsze pociągnęło za sobą więcej zimnej krwi na parkiecie, abyśmy w przyszłości jak najmniej widywali takie sytuacje. To właśnie jego „rodmanowa” wybuchowość i skłonność do łapania głupich fauli były elementami, które mogły najbardziej irytować w jego grze.

Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć efekty wakacyjnej pracy w ataku Sandersa. Znany głównie z defensywy, Larry spędza bardzo dużo czasu na poprawieniu ofensywy pod koszem. Z tego co czytamy w artykule Hoopsworld wynika również, że ciężko pracuje tez nad indywidualną obroną, aby stanowić większe zagrożenie pod koszem – jak wiadomo, duża część jego bloków w zeszłym sezonie to były bloki z pomocy, a nie po dobrze wybronionej sytuacji jeden-na-jeden. Jeśli chodzi o ofensywę, to za bardzo nie można się do zbyt wielu rzeczy doczepić: 53 TS% oraz 65 FG% spod kosza są w normie dla gracza podkoszowego. Im dalej od trumny, tym jednak gorzej: średnio w poprzednim sezonie trafiał z 30% skutecznością z innego miejsca, niż spod kosza. Patrząc też na to, że aż 67% jego celnych rzutów było asystowanych można oczekiwać, że opanuje kilka nowych, ale podstawowych manewrów pod koszem i sam zacznie wyrabiać sobie pozycje rzutowe. Przydałoby się też co najmniej podwoić jego liczbę oddawanych rzutów i wbić mu do głowy jeszcze większe parcie na kosz – tylko niespełna 2% rzutów Sandersa zakończyło się AND1.

Czego można się zatem spodziewać po Sandersie? Na pewno tego, że razem z Hensonem stworzą jeden z najmłodszych i najbardziej elektryzujących duetów podkoszowych w lidze. W pierwszym meczu Summer League widzieliśmy, że Henson sporo czasu spędza na siłowni i tyciu, przez co w końcu przestał wyglądać jak brat Antetokumbo. Dzięki nabraniu masy sprawiał wrażenie, że spotkanie w którym rzucił 19 punktów i zebrał 13 piłek rozegrał nie z kandydatami na NBA, a z przypadkowymi turystami na OSiRZe w Międzyzdrojach. Henson i Sanders to dwóch graczy, na których MUSI opierać się gra Bucks w najbliższych latach i mam nadzieję, że Hammond zrobi wszystko, żeby zarówno Larry’emu jak i Johnowi wybić duże kontrakty z głowy. A my, fani Bucks, i ty, każdy inny kibicu NBA, nie masz innego wyjścia jak tylko dodać Sandersa i Hensona do listy obserwowanych graczy.

Reklama