Można się uprzeć i zakończyć sezon tak, jak go rozpocząłem. Od pisania, że Bucks są najprzeciętniejszą drużyną w NBA. Chcecie wiedzieć, dlaczego w ogóle się nie cieszę z przyjścia trenera Drew? Oto moje powody:
1. Drużyna z przeciętnymi zawodnikami i dobrym trener nie wygra ligi. Ligę wygrywa się obecnością superstarów w zespole.
2. Jak można zdobyć superstara do drużyny? Albo przez FA, albo przez wymianę, albo w drafcie.
3. Co to oznacza dla Bucks? Szansa, że superstar przejdzie do nas przez FA jest tak samo wielka jak to, że Jessica Biel zapuka zaraz do moich drzwi w samym ręczniku i i poprosi, żebym wymacał jej triceps.
4. Czy mamy jakiekolwiek zasoby, żeby postarać się o ściągnięcie gwiazdy przez wymianę? Larry Sanders nie jest póki co aż tak dużo wart.
5. Pozostaje nam tylko wyszukanie gwiazdy w drafcie. Ale biorąc pod uwagę to, że większość doskonałych zawodników wybieranych jest w TOP 3 , możemy o tym od razu zapomnieć. Dlaczego?
6. Bo żeby być wysoko w drafcie, trzeba najpierw dużo przegrywać, a potem mieć cholernie dużo szczęścia. My już swoje mieliśmy i wylosowaliśmy Boguta. A żeby dużo przegrywać, trzeba mieć kierowników w zespole, którzy wyślą jasny sygnał – ROBIMY KUR*A REMONT!
7. Przyjście Larry’ego Drew do Bucks oznacza po raz kolejny, że prawie 100 letnie jaja Kohla już dawno przestały pełnić swoją funkcję i znowu czeka nas to samo – walka o utrzymanie zaszczytnego statusu przeciętniaków. Czy tylko ja widzę zapowiedzi przed przyszłym sezonem, że celem Kozłów będzie 7-8 miejsce na wschodzie?
8. Dlatego po raz kolejny informuję – dopóki mamy ten zarząd jaki mamy, nawet zatrudnienie Zen Mastera niewiele by zmieniło w tym zespole. Bucks mają najgorszą halę w całej lidze. Grają chyba na największej dupie w Stanach. I już teraz widać, że w wakacje nie poczynią ani jednego kroku, który by mi pokazał, że za kilka lat możemy być – ekhem! – contenderem.
Larry Drew doesn’t change SHIT!