Redick nie zrobi nam źle.

Trade Deadline nie rozczarował, bo generalnie na niewiele liczyłem. Wizja trio Ellis-Jennings-Smith nie wyglądała przerażająco na pierwszy rzut oka, ale biorąc pod uwagę fakt, że każdemu z nich po sezonie skończyłby się kontrakt, byłaby to niezbyt rozsądna opcja. Szczególnie, że Brandon i Josh zbyt wiele poniżej maksa nie zejdą. Co więcej, świadomość pozbycia się Mbah a Moute’a mogłaby być równie destrukcyjna dla mojej psychiki jak odejście Desmonda Masona do NOH.

Kiedy rok temu do zespołu dołączył niewydajny i przepłacony Ellis wydawało się, że razem z Jenningsem stworzą niewydajny i (już niedługo-jeszcze-bardziej) przepłacony duet. Teraz, na 29 meczów przed końcem, w świetle legendarnej walki o playoffy z Raptors, Bucks zrobili coś,  co pozwala mi z optymizmem patrzeć na najbliższe kilka tygodni sezonu zasadniczego.

1. W końcu jest ktoś, kto potrafi regularnie trafiać za trzy i, mam wielką nadzieję, zwolni z tego obowiązku FATALNEGO Ellisa. Nie ukrywam, że liczę na to, że 50% TS Redicka będzie widoczne nie tylko w statystykach, ale i na meczach. Miło by było dla odmiany oglądać trafiane trójki zamiast kolejnych cegieł naszego fantastycznego duetu.

2. Jennings-Redick-Dunleavy-Ilyasova-Sanders <– popatrzcie na to ustawienie i nie mówcie, że nasz half-court offence dalej pozostanie najnudniejszym w historii sportów zespołowych. W końcu odpowiednio rozciągnięta obrona da szanse Ellisowi do penetracji (jeśli zdecydujemy się go wstawić zamiast Brandona), i teoretycznie wszyscy oprócz Sandersa stanowią poważne zagrożenie na obwodzie.

3. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, jak się czuć w sprawie Harrisa. Z jednej strony głupio patrzy się na 20 letniego podkoszowego wybranego w drafcie jako nadzieja na przyszłość, który w połowie sezonu jest lekką ręką oddawany do innego miejsca. Trochę jak kupić dziecku szczeniaka i po 6 miesiącach zamienić go na zdychającego kundla. Albo testować nowego Avensisa i wyjechać z salonu Polonozem. Pozostawię sobie jeszcze kolejny rok, żeby zobaczyć, czy Tobias faktycznie ma w sobie tyle talentu, ile widział w nim początkowo Hammond.

O Lambie mam już bardziej stanowcze zdanie – za fakt o moim bólu i smutku po jego odejściu niech świadczy to, że usunąłem go „z listy znajomych” na twitterze. I tak nie robił tam nic więcej od pokazywania fotek swoich skarpetek i wklejaniu cytatów z Biblii.

Udoh również ostatnio częściej mnie denerwował, ale mam coś podskórne, nieprzyjemne wrażenie, że jeszcze zatęsknimy za jego jajami, walecznością i nieustępliwością pod koszami.

4. Nie patrzyłbym też z niesmakiem na to, że JJowi kończy się kontrakt w wakacje i Hammond, przy odrobinie szczęścia, przepłaci nie tylko Jenningsa, ale i jego. Redick i tak byłby do wzięcia w wakacje, tyle, że teraz stoimy na lepszej pozycji startowej po jego kontrakt. Przynajmniej przez najbliższe kilka miesięcy dowiemy się, czy w ogóle będzie pasował do drużyny. Z drugiej strony, po co w ogóle mielibyśmy się po sezonie specjalnie czaić na Redicka? Pojęcia nie mam.

Lekko drżą mi ręce ze zdenerwowania, kiedy pomyślę o tym, że Hammond mógł się niczego nie nauczyć po błędzie z Salmonsem i ponownie potwornie przeliczy się z hojnością po sezonie.  Liczę na to, że Hammondowi śni się po nocach jak mantra stwierdzenie, że nie można oferować 5 letniego kontraktu wartego 40 baniek zawodnikowi, który dobrze zagrał w drużynie niespełna 30 meczów!

5. Nie był to też czas, żeby do drużyny dołączył Josh Smith, ale wysłaliśmy do niego jedną, potwornie ważną wiadomość. Mimo tego, że w czasie Fear The Dear śmiał się z Milwaukee nie wiedząc, czy jest tam chociaż jedna restauracja, daliśmy mu znać, że jednak go lubimy. Co może mieć wielkie znaczenie w FA. Z drugiej jednak strony, czy Smith-Jennings-Sanders byłby trójkątem, który doprowadziłby nas na szczyty przyjemności? Póki co, nie wydaje mi się. Jednak jest to kwestia otwarta do dyskusji.

Nie pozostaje teraz nic innego, jak ekscytować się ostateczną wojną o 8 miejsce na wschodzie. Takie moje małe gran derby i finały…

Reklama