Obalamy ćwiartkę – co gra a co nie po 20 meczach.

Nie wiedzieć kiedy, Bucks rozegrali już 1/4 swoich spotkań w sezonie regularnym. Niby po 20 meczach mieliśmy bilans dodatni (11-9), ale nikt, kto oglądał chociaż trzy mecze Bucks nie może powiedzieć, że nasza gra daje nam realne szanse na awans do playoffów. Ponieważ mam zdecydowanie więcej złych rzeczy do powiedzenia (mimo tego, że przed sezonem zarzekałem się, że będę propagował pro-kozłową retorykę na blogu, nie ma szans, żebym się tego trzymał), zacznę od tego, co mi się do tej pory podoba.

Co gra?

1. Nie mogę powiedzieć zbyt wielu złych rzeczy na temat Sandersa, który pozytywnie zaskakuje w większości spotkań. Jest bestią pod koszami, liderem ligi w blokach, ograniczył liczbę popełnianych fauli i nauczył się nie skakać do każdej pompki. Niestety dalej nie ma praktycznie w ogóle gry tyłem o kosza, przez co ponad 65% jego rzutów jest asystowanych, a 67% wszystkich rzutów kończy spod samej obręczy. Świetnie jednak biega do kontr i szybko wraca do obrony, jednak w starciu z masywnymi Gasolem czy Howardem jest kompletnie bez szans.

2. Ławka rezerwowych dalej jest jedną z najsilniejszych w lidze. Może niekoniecznie najsilniejszych per se, ale najbardziej efektywnych. Niestety, przy kontuzjach Dunleavy’ego i Udriha zostaliśmy nagle tylko z Lambem jako niskim, który nie jest mocnym wsparciem z ławki. Na szczęście kiedy gramy w pełnym składzie, nasza rezerwa wygląda imponująco i niejednokrotnie była w stanie wygrać spotkanie. Regularność dobrych występów Mob Squadu jest często uzależniona nie od tego, jaki jest wynik meczu, ale od tego, jak składem będzie rotował trener. Ale o tym poniżej.

Co nie gra?

3. Nie gra Skiles i jego filozofia dziwnego rotowania składem. To, czy ktoś danego dnia zagra czy nie, nie zależy od dyspozycji a od loterii. Dalembert nieraz już narzekał na niepewność przed meczem i wcale mu się nie dziwię. Najpierw Gooden jest nieaktywny, a potem nagle wchodzi na 5 spotkań z rzędu, nic nie pokazuje a zabiera miejsce Dalembertowi, który miał dobry początek sezonu. Ciężko to racjonalnie wytłumaczyć i nawet fakt, że mamy strasznie głęboki skład pod koszem nie jest dla mnie żadnym argumentem. Dlaczego gra Przybilla kosztem ogrywania Hensona? Jaki jest sens wpuszczania Goodena, kiedy Sanders łaknie się czasu na parkiecie? Nie mam też pojęcia, dlaczego tak często razem ze sobą grają Sanders i Udoh, którzy ofensywnie są niestety, ale jednak bardziej upośledzeni ofensywnie niż George Muresan i Manute Bol razem wzięci. Żaden z nich nie potrafi grać w post upie, żaden z nich nie jest w stanie wygrać pojedynku sam na sam i każdy z nich wymaga dokładnego obsłużenia podaniem, z czego nasi obwodowi nie zawsze zdają sobie sprawę.

4. Nie gra Ellis z Jenningsem. Nie gra tak bardzo, że oglądanie ich razem w większości meczów przyprawia mnie o odruch wymiotny. TS% Jenningsa i Ellisa wynosi póki co 48%, razem oddają średnio ponad 8 trójek w meczu trafiając nieco ponad 2. Nie potrafią bronić, nie są w stanie kreować ataku pozycyjnego i udaje im się jedynie wnosić coś dobrego do gry, kiedy biegamy i gramy z kontry. Boli patrzenie na fadeaway’e Jenningsa i na wymuszone rzuty z nieprzygotowanych pozycji Ellisa. Myślę, że mamy za sobą wystarczająco dużo meczów, żeby stwierdzić stanowczo, że z nimi w składzie niczego nie zwojujemy.

5. Szybkie tempo gry niesie za sobą oczywiste ryzyko strat – tak też jest w naszym przypadku. Jesteśmy na szarym końcu  ligi jeśli chodzi o średnie strat na mecz i nawet fakt, że Jennings jest w czołówce przechwytów w lidze nie zmienia za bardzo obrazu naszej gry. Klasą samą w sobie są podania Goodena do Skilesa, czy Ellisa do kibiców w 7 rzędzie.

6. Brakuje też agresywności w naszym ataku, przez to, że Jennings opiera się głównie albo na rzutach za trzy albo na unikaniu kontaktu i rzutów z jednej nogi wysokim lobem. Nasze FTR wynosi 24,6% i jest 5 najgorszym wynikiem w lidze, a z drugiej strony pozwalamy przeciwnikom na 29,4%FTR, co stawia nas w czołówce – 8 miejsce. Ostatnio i tak sytuacja uległa poprawie – Ellis coraz częściej zaczął grać tyłem do kosza, pojawiły się akcje na penetracje Dunleavy’ego. Najgorszą różnicę FTR mieliśmy w meczach z Charlotte (-24,8), Miami (-27,4) i Chicago (-20,3) – nie muszę dodawać, że wszystkie te mecze przegraliśmy. Dodatnie różnice 13,2 (Brooklyn) i 15,2 (Cleveland) zamieniliśmy już na zwycięstwa.

Co zmienić?

7. Nie widzę innego wyjścia, jak zacząć powoli szperać po rynku i szukać chętnych do wymiany z udziałem Jenningsa i Ellisa. Jak dla mnie obaj są do odstrzału jeszcze w tym sezonie. Nie ma na co czekać. Monta i tak po sezonie odejdzie jako FA, a chciałbym uniknąć sytuacji, w której przedłużamy kontrakt z Branonem i płacimy mu po 10-12 baniek rocznie. Drużyna ma swój młody trzon – jest Ilyasova, Mbah a Moute, Sanders, Henson i Harris i trzeba im przede wszystkim rozgrywających, którzy potrafią podawać i dobrze bronić. Podpisanie kontraktu z Jenningsem będzie moim zdaniem nie tylko spisaniem nas na kolejne lata przeciętniactwa, ale także powtórzeniem błędu, jakim parę lat temu było zaoferowanie maksa Reddowi. Na szczęście udało się tego uniknąć z Salmonsem i mam nadzieję, uda się również i z Jnningsem.

8. Też będę zdziwiony, jeśli Skiles dogra do końca sezonu. Jeśli po ASW nasze szanse na playoffy będą nikłe, przyjdzie i czas na zmianę szkoleniowca. Trochę szkoda, bo z jednej strony cenię sobie Skilesa jako trenera i wiem, że ciężko będzie teraz znaleźć na szybko lepszego fachowca od niego, ale z drugiej strony widzę, jak bardzo się meczy próbując wskrzesić choć trochę defensywnej mentalności do ultra ofensywnej głowy Jenningsa i Ellisa.

9. Przed nami kolejne 20 meczów, które już nie będą tak proste jak do tej pory. Grafik mieliśmy bardzo łaskawy, grając póki co większość meczów z własną konferencją i dywizją, a w najbliższej przyszłości czekają nas wyprawy na zachód. Szkoda zatem, że nie udało się wypracować odpowiedniego bufora bezpieczeństwa przed ciężkimi meczami, przez co obawiam się, że kolejne podsumowanie będzie w jeszcze bardziej negatywnym wydźwięku.

Reklama