Clippers pokazują nam miejsce w szeregu (85-111)

Bucks – Clippers 85 – 111

Ok, tak dobra drużyna jeszcze do Milwaukee w tym sezonie nie przyjechała i naprawdę szkoda, że Clippers już więcej do nas nie przyjadą. Zobaczyliśmy w nocy popis jednej, dominującej drużyny, która pokazała bezlitośnie, jak powinno się grać w koszykówkę na najwyższym poziomie. Nie mieliśmy absolutnie nic do powiedzenia przy Chrisie Paulu (10pkt, 13 as), który robił w ofensywie wszystko. Jennings i Lamb gubili się przy każdym koźle, Chris robił to, co zawsze – albo odgrywał na łatwe punkty spod kosza, albo sam kończył po wejściu. Z drugiej strony parkietu Clippers zagrali perfekcyjną obronę: rotating defence była niesamowita. Wychodzili do każdej penetracji jednocześnie odcinając wszystkie możliwości podań, backdoorów czy ścięć pod kosz. Każdy rzut Bucks był z ręką na twarzy i cieżko policzyć sytuacje, w których mogliśmy oddać spokojny rzut z czystej pozycji. Porażka jak najbardziej zasłużona, pokazująca boleśnie i dobitnie nasze miejsce w szeregu…

Piątka Bucks:

1. Mbah a Moute był jedynym zawodnikiem z pierwszej piątki, którego z czystym sumieniem mogę pochwalić. 11 punktów, 6 zbiórek (najwięcej w zespole) nie oddają tego, co w defensywie zrobił z Griffinem. Blake miał 7 celnych rzutów z gry: 3 przy Iliasovie, 1 przy Sandersie, 2 z kontry i tylko 1 przy Mbah a Moute. Richard stał twardo na nogach przy każdej próbie post upa Griffina i Blake musiał albo oddać piłkę, albo próbować wymuszać faul. Innej opcji nie było, bo Mbah nie dał się po prostu minąć (jedyne punkty sprzed twarzy Richarda były po ścięciu Griffina pod kosz i urwaniu się od Luca, który stał tyłem do podającego).

2. Marquis Daniels spędził na parkiecie najwięcej czasu i był naszym pierwszym strzelcem, co dużo świadczy o naszych liderach: Ellisie i Jenningsie. Większość swoich punktów zdobył jednak w trzeciej i czwartej kwarcie, kiedy wynik oscylował w granicach -18 – -25 punktów. Mimo to, był naszą najpewniejszą opcją z dystansu i chyba jako jedyny potrafił znaleźć się na w miarę czystej pozycji rzutowej.

3. Ekbe Udoh, jak na typowego garbage mana przystało, większość ze swoich 9 punktów i 5 zbiórek zdobył niepostrzeżenie, albo po zbiórce w ataku (miał ich 3), albo po jakimś cichym wejściu pod kosz wykorzystując sekretne przejścia w hali BC. Był katalizatorem naszego drugiego największego runu w meczu (5-0 w trzeciej kwarcie; najdłuższy run 7-0 na początku drugiej kwarty.) Ale jeżeli Udoh jest twoim trzecim najlepiej grającym zawodnikiem w drużynie, to nie świadczy to dobrze o meczu, który właśnie się zakończył…

4. Monta Ellis oddał tylko 14 rzutów, miał 13 punktów i 4 asysty, ale przez większość meczu był bezproduktywny. Razem z Jenningsem mieli 1-9 w trójkach i rozdali jedynie 7 asyst, prawie dwa razy mniej niż Paul. Nie miał kompletnie pomysłu na to, jak sforsować defensywę Clippers, a kiedy kończył się czas, decydował się albo na trójki, albo na półdystans. Niestety, z marnym skutkiem. Zaczął za to bardzo dobrze – kolejny mecz  rzędu w identyczny sposób – tyłem do kosza wypatrzył Sandersa, a ten w łatwy sposób skończył z góry. Szkoda, że potem defensywa LAC nie pozwalała na tego typu akcje.

5. Doron Lamb dostanie się na ostatnie miejsce, ale tylko dlatego, że się przełamał. Każdy ma takie flu game, na jakie zasłużył, dlatego Doron powinien się cieszyć z 3/11 z gry, 8 punktów, 3 as i 3zb. Gubił się przy Paulu strasznie, ale też raz udało mu się go złapać na ofensa. Zaczął fatalnie, kontynuując swoją niemoc strzelecką (0/18 w trzech meczach z rzędu), ale na 27,7 sekund przed końcem drugiej kwarty trafił runnera z prawej strony i rozwiązał worek z trzema kolejnymi trafionymi rzutami z gry. Oczywiście, wszystkie swoje punkty zdobył, kiedy mecz już był rozstrzygnięty, ale uwierzcie mi, nie mogę znaleźć w sobie ani grama energii i chęci na to, aby napisać coś pozytywnego o grze Jenningsa w tym meczu.

Dlaczego przegraliśmy?

1. Oprócz oczywistej odpowiedzi – bo byliśmy słabsi – popatrzmy na kilka faktów.

  • Punkty z kontry: 8 – 31
  • Punkty z pomalowanego: 28 – 66 (tak! 66! W tym sezonie jeszcze nikt nie rzucił przeciwko Bucks tak dużo)
  • asysty: 15 – 33
  • skuteczność z gry: 36% – 54%
  • Serie punktowe: Bucks 7-0 i 5-0. Clippers: 20-4 (I kw), 20-5 (II kw), 9-2 i 14-4 (IV kw)
  • Wsady: Bucks 4. Clippers 458.
  • wystarczy suchych faktów?

2. Pisałem na początku o fenomenalnej obronie Clippers i powtórzę to jeszcze raz tutaj. Był moment na 2:30 przed końcem II kwarty, kiedy Clippers rzucali z 52% z gry, a nas zatrzymali na 26%. Tak, byliśmy aż tak fatalni w ataku. A na domiar złego, kiedy Clipps uciekli na kolejne 15 punktów w II kwarcie (run 20-5) nasza piątka wyglądała tak: Daniels, Lamb, Henson, Gooden, Ellis. Możecie sobie wyobrazić, jak tragicznie wyglądała wtedy nasza ofensywa.

Statystyki:

1. Doron Lamb i jego licznik: ostatnie trzy mecze 3/24 z gry, 9 punktów.

Moja muzyka z Los Angeles – Metallica:

Reklama