Triple-double i rekord bloków Sandersa to za mało na Wolves (85-95)

Bucks @ Wolves 85 – 95

Kozły zaczęły spotkanie bardzo agresywnie, kończąc większość akcji spod samego kosza, gdzie brylował Henson. Swoje pierwsze 6 punktów zdobył po bezpośrednich dobitkach po zbiórkach w ataku, jednak niestety nie przełożyło się to na dobrą defensywę pod koszem, gdzie Love z Pekoviciem robili co chcieli. Szkoda, że nasz debiutant do końca meczu nie zrobił już nic dobrego i na domiar złego w trzeciej kwarcie musiał zejść za 4 faule.

Kiedy przegrywaliśmy do przerwy 47-57, nie funkcjonowało u nas wiele rzeczy. Przede wszystkich Jennings z Ellisem po raz kolejny robili wszystko, żeby ich obrona mogła zostać uznana za najgorszą w NBA. Barea, Ridnour czy nawet Shved robili co chcieli i nie za bardzo przejmowali się obecnością naszych obwodowych. Nawet takie przechwyty jak ten poniżej nie ratowały sytuacji:

Strasznie wrażenie robił szczególnie Ellis, który w pewnym momencie drugiej kwarty (po powrocie z ławki) najpierw oddał trzy z rzędu fatalne rzuty (airball i dwie cegły przy Shvedzie), a następnie w obronie dwukrotnie dał się nabrać proste zwody Shveda. Czepiam się potwornie, ale prawda jest taka, że Bucks funkcjonują w tym meczu o wiele lepiej, kiedy na pakiecie obok Jenningsa jest Udrich, ewentualnie Lamb.

Po pierwszych 24 minutach nie można też nie wspomnieć o 6 blokach Sandersa, który nabił sobie połowę z tych bloków w czasie jednej akcji, kiedy trzykrotnie z rzędu zmiażdżył Pekovicia. Ale co z tego, skoro nic więcej pozytywnego nie da się powiedzieć o naszej obronie pod koszem. Love i Pekovic mieli 24 punkty i 13 zbiórek do przerwy, a dobrze grający Henson kilka razy popełniał typowe debiutanckie błędy albo bezsensownie faulując jeszcze pod koszem Wolves, albo schodząc za głęboko pod własny kosz po pick’n’rollu zostawiając Kevina samego na obwodzie do rzutu za trzy.

Pomimo tej agresywności, o której wspomniałem na początku, Bucks nie potrafili przenieść tego na wizyty na linii rzutów wolnych. Do przerwy znowu mieliśmy dwa razy mniej oddanych osobistych (8 – 16). Nie wyciągnęliśmy wniosków z porażki z Knicks. Nowojorczycy nawrzucali nam masę trójek na zdecydowanie zbyt wysokiej skuteczności. To samo jest tutaj – niby wiemy, kto potrafi rzucić za trzy, ale nie ustawiamy w ogóle obrony. Stąd 66% (!!) skuteczności Wolves w trójkach przy ledwie 28% Bucks.  Wymowne jest też to, co widać na screenie poniżej:  żaden z naszych zawodników nie miał do przerwy dodatniego +/-.

htwolves

W drugiej połowie Kozły pokazały rogi tylko na chwilę, kiedy udało im się zaliczyć run 7-0 i doprowadzić do jedynie dwóch punktów straty. Trzecia kwarta była jedną z brzydszych, jakie widziałem w tym sezonie. Jedynie pięciu zawodników zdobyło punkty z gry, Wolves rzucili 11 punktów, Bucks 16 i już kiedy miałem nadzieję, na dobrą obronę, w czwartej kwarcie daliśmy sobie rzucić 27 punkty i tym samym przegraliśmy 11 z 13 ostatnich meczów w Minnesocie.

Sama końcówka meczu, przy praktycznie rozstrzygniętym meczu (kiedy to dobił nas Shved trójką w ostatniej sekundzie akcji z 9 metrów), to było kibicowanie Sandersowi, żeby doszedł do triple-double. Przed ostatnią odsłoną, kiedy miał 10 bloków, 9 zbiórek i 2 punkty śmiałem się na twitterze, że zabraknie mu najłatwiejszej statystyki do pełni indywidualnego szczęścia. Ostatnie minuty to ewidentne śmieciowe punkty, dzięki którym Sanders trafi do historii Bucks na lata notując 10 punktów, 12 zbiórek i 10 bloków. Nie dość, że wyrównał rekord Kareema w blokach z 1972 roku (10) to jeszcze zaliczył pierwsze triple-double od … Drew Goodena.

up

 Jedynym plusem tego spotkania było to, oprócz tego, że nie było dogrywki, był właśnie Sanders w obronie. Ale też, ze swoich 10 bloków aż trzy zaliczył w jednej akcji na Pekoviciu. Nie mniej jego zdjęcie obok Jabbara wygląda imponująco. Podobnie jak to, że ma tyle samo triple double w karierze co Kevin Durant.

down

 Przegraliśmy prawie wszystko co tylko się dało. Oprócz wyniku, byliśmy gorsi na deskach (47-56), z czego 16 zbiórek miał Peković, 14 Love a 10 Williams (w 15 minut). U nas jedynie Sanders z 12 zbiórkami nie mógł mieć sobie nic do zarzucenia. Prawie dwa razy mniej oddanych wolnych to też powoli robi się standard.

down Bucks nie wygrali jeszcze ani jednego meczu w tym sezonie, kiedy ich skuteczność za trzy była około 20-30% i kiedy nie przekraczali 100 zdobytych punktów. W nocy Wolves zatrzymali nas na 37% z gry i jedynie 27% za trzy. Wstrzelić nie mógł się Dunleavy (1/5) oraz Lamb (0/2) i jedynie Jennings mógł pochwalić się 50% skutecznością (3/6).

down Tragiczny był Ellis. Kiedy już myślę, że jego gra sięgnęła dna on przekopuje się jeszcze niżej. 8/22 z gry tylko 1 asysta i 3 straty. Na domiar złego kiedy tylko stawał w obronie na przeciwko Shveda czy Barei plątały mu się nogi, zapuszczał korzenie i dawał się jechać bardziej niż robił to z nim RIP Hamilton. Dodatkowo, jak tylko pojawiał się w grze, atak zespołowy walił w łeb i większość piłek, które lądowały w jego rękach, automatycznie były wsysane i wypluwane w postaci oślinionej cegły. Mam nadzieję, nieustannie, że Kohl zrobi co do niego należy i zarekomenduje Hammondowi wymianę.

down Najprzykrzejszy minus to kontuzja Udriha. Przy jednym z wejść pod kosz z impetem wpadł na siedzącego pod koszem kamerzystę i w dramatycznym stylu łapał się za kolano. Kiedy myślałem, że stało się coś z kolanem, powtórka pokazała, że stawiając ostatni krok dwutaktu dosyć mocno skręcił sobie prawą kostkę. Prześwietlenie nie wskazało złamania na szczęście, ale dzisiaj jeszcze czego go MRI.

down Była to nasza 7 porażka i po jutrzejszym meczu z Bostonem po raz pierwszy w sezonie możemy się stoczyć poniżej 0.500. A wtedy wszystko może się wydarzyć zarówno z zawodnikami (Ellis, Gooden) jak i z trenerem. Podobno jest dosyć duże prawdopodobieństwo, że Skiles nie wytrwa na ławce do końca sezonu, ale mam nadzieję, że to tylko plotka.

Reklama