Szkoda, że miniony tydzień nie przyniósł dodatniego bilansu. Z trzech rozegranych meczów udało się wywieźć brzydkie zwycięstwo z Waszyngtonu, a pojedynki z Memphis i Bostonem zakończyły się porażkami. Kto się wyróżnił indywidualnie?
PS.
Zmieniam nieco formę. Z TOP10 przerabiam na Starting 5 tygodnia. Po tak mizernym tygodniu jak ten miniony, ciężko byłoby wyróżnić aż 10 graczy, szczególnie, że większość zagrała na podobnym, niskim poziomie.
1. (5) Monta Ellis
Pomimo kiepskiej skuteczności (24/57) udało mu się być pierwszym strzelcem drużyny w tych trzech meczach (23ppg) oraz dodał do tego prawie 7 asyst na mecz. Momentami był jedyną godną zaufania opcją w ataku, szczególnie w mecz z Bostonem, w którym rzucił 32 punkty. Niestety, shot selection pozostawia, jak zwykle w jego przypadku, wiele do życzenia, a częste wejścia na siłę momentami przyprawiają o palpitację serca. Miał jednak kilka efektownych akcji zrywających publiczność na równe nogi (m.in. dobitka z powietrza w meczu z Celtics).
2. (3) Larry Sanders
Wyrastający powoli na ulubieńca publiczności, był drugim po Ellisie zawodnikiem, który zanotował trzy równe mecze w minionym tygodniu. Zdobywał średnio ponad 10 punktów i 10 zbiórek na mecz, a jego wejście na parkiet zawsze ożywia grę. Fakt, że popełniał średnio 5 fauli na mecz (z Bostonem wyfaulowany), ale udało mu się też zaliczyć 7 blokow. Udany tydzień dla naszego drugiego centra i gdyby nie wyjątkowo dobry mecz Dalemberta z Celtami, pewnie niedługo wskoczyłby do pierwszej piątki. Nieokiełznany w ataku, dalej prezentował te swoje przedziwne wejścia pod kosz – za każdym razem jak zaczyna wchodzić w kozioł, nie wiem czy obrońcy walczą z tym, żeby go zatrzymać, czy z tym, żeby się nie śmiać. Raz Garnetta zjechał 1-on-1, robiąc pivot do środka i kończąc akcję półhakiem. W pozostałych akcjach też o dziwo trafiał.
3. (1) Brandon Jennings
Przeszedł całkowicie obok meczu z Bostonem (1/11 z gry, 4 punkty), niczym specjalnym się nie popisał z Waszyngtonem (12 punktów, 7 asyst) oraz zawiódł z Memphis (6/20 z gry, 19 punktów). A mimo tego udało mu się wylądować na trzecim miejscu mojego rankingu, bo z braku laku naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto zagrałby lepiej od niego. Oby w kolejnych tygodniach nie spuszczał tak bardzo z tonu.
4. (2) Mike Dunleavy
Trafił tylko 4/9 za trzy i nie był już tak pewną bronią z ławki zarówno pod względem rzucanych punktów, jak i zbiórek (jedynie 4 na mecz). Z Bostonem grał krótko przez problemy z faulami (a pod koniec meczu, w najważniejszym momencie, zgadnijcie kto krył nokautującego nas Pierce’a?), z Memphis mimo 10 punktów nie był wstanie wnieść iskry do gry i jedynie w meczu z Waszyngtonem można uznać, że zagrał przyzwoicie. Działał na niego jedna efekt cheerleaderki – w pojedynkę statystyki nie zachwycają, ale kiedy był częścią bench mobu (jak ochrzczono naszą ławkę rezerwowych), nie zawodził.
5. (4) Beno Udrih
Jak ważnym zawodnikiem jest Beno widać było w spotkaniu z Memphis, które przesiedział na ławce z powodu kontuzji uda. Jak nie ma Jenningsa, albo kiedy zapomina o kreowaniu gry i wali cegły w kant tablicy, nikt inny jak Udrih nie potrafi wejść i pokierować drużynę. Nie widać tego w boxscorze, ale doskonale rozumiał się z Sandersem i Dunleavym i był chyba jednym z niewielu zawodników w drużynie, którzy regularnie i systematycznie brali udział w rozrzucaniu obrony przeciwników. Rzut niezbyt mu siedział, ale nie można mieć do niego pretensji o to, że bazuje na swojej najmocniejszej broni.
TOP5 sezonu (po dwóch tygodniach – za pierwsze miejsce w rankingu – 10 pkt, za 5 – 2 pkt.)
1. Brandon Jennings – 16 punktów
2. Larry Sanders – 14 punktów
3. Monta Ellis – 12 punktów
3. Mike Dunleavy – 12 punktów
5. Benu Udrih – 6 punktów