Bill Simmons w kilku zdaniach podsumował mijający sezon Bucks w charakterystyczny dla siebie sposób. Szybkie tłumaczenie:
„Bucks ściągnęli do siebie mocno przepłaconego Corey’a Maggette (który na papierze jest wydajnym strzelcem, pod warunkiem, że nigdy, przenigdy nie zdecydujecie się na oglądanie go na żywo), przepłacili Drew Goodena (dobrego zbierającego i skutecznego strzelca, który też od 2000 roku jest posiadaczem rekordu w kategorii „zawodnik, przez którego trener najczęściej wywracał oczami, jak tylko spojrzał na tablicę wyników”), a do tego zadbali o Johna Salmonsa, który jak zwykle po podpisaniu nowego kontraktu, gra fatalnie. Wszystko zdawało się mieć sens na papierze.
Ten skład grałby dobrze, gdyby to był baseball. Ale to jest koszykówka, sport, w którym po pierwsze pięciu kolesi musi się dobrze ze sobą zgrać (proces, który wykracza znacznie poza statystyki), a po drugie, musi im jeszcze zależeć dobrym wyniku drużyny. Kiedy tylko sezon się zaczął, wszyscy sobie przypomnieli, że:
[A] musi być powód, dla którego nikt nie lubi grać z Maggettem (w zasadzie nawet dwa powody – nie podaje i jest czarną dziurą w ataku),
[B] musi być powód, dla którego Gooden grał w 47 drużynach w ostatnich 9 latach,
[C] nigdy nie chcesz zapewnić swojemu nie-allstarowi, który ma 30 na karku jego ostatniego dużego kontraktu w karierze (nie przypadkowo statystyki Salmonsa spadły z 20 punktów i 47% z gry przed podpisaniem umowy do 13 punktów i 39% z gry w tym sezonie).
Co jest naprawdę zastanawiające to fakt, że od kilku lat Sam Presti pokazuje wszystkim GMom w lidze, jak powinno się zarządzać małomiasteczkowym zespołem.
– Budować go bazując na drafcie.
– Trzymając wolne miejsce w salary cap (aby w razie czego można było zrobić drobny transfer, który przyniesie kolejny wybór w drafcie).
– Nie płacić grubej kasy weteranom, którzy nie są allstarami.
– Nie przepłacać własnych zawodników, jeśli nie są najważniejsi w drużynie.
I najgorsze jest to, że przez pewien czas John Hammond trzymał się tego schematu. Przez ostatnie dwa lata! Co nagle pokusiło go do ściągnięcia Maggettego, Salmonsa i Goodena? Czy wszyscy GM w lidze powoli odchodzą od zmysłów? To tak jak kupowanie jednej książki na Amazonie, kiedy oprócz niej dorzucamy do koszyka kilka Blue-Ray’ów i nawet jak za nie płacimy to zastanawiamy się „Co się dzieje? Dlaczego ja to kupuję?”
Jak zwykle, nie można się z Billem nie zgodzić.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.