Co się dzieje z Salmonsem?

W lipcu 2010 Scott Skiles powiedział: „To, co John wniósł do naszej drużyny jest niesamowite”.

Okazuje się, że ta niesamowitość miała swój powód, który można określić jako przypadek „contract year”. Nie ma się co dziwić, że Salmons grał niesamowitą koszykówkę od stycznia do maja, kiedy ważyły się losy jego nowego, czteroletniego kontraktu z Bucks. Od początku nie byłem zwolennikiem podpisywania nowej umowy, o czym pisałem trochę tu i trochę tu. Wielka szkoda, że na dobrą sprawę, kiedy zaczynał się ten sezon zastanawiałem się, czy Bogut będzie zdrowy i czy Jennings będzie w stanie udźwignąć odpowiedzialność na swoich wąskich barkach. Zamiast tego, mogłem zacząć myśleć nad tym, czy Salmons nie okaże się jednych z największych niszczycieli czwartych kwart w historii drużyny (o czym za chwilę). Mieliśmy przecież rewelacyjny plan zapasowy – jak Salmons się nie sprawdzi, to jest Maggette, jest też Douglas-Roberts, teraz wrócił dodatkowo Redd. Nikt się chyba nie spodziewał, że John będzie ponownie zdobywał 19,9 punktów na mecz, jak to robił przed podpisaniem kontraktu. A kto liczył na średnie w wysokości 15-17 punktów i tak musi się czuć ostro na kolanach z wypiętym tyłkiem.

Bucks są aktualnie najgorszą drużyną w NBA pod względem ilości punktów rzucanych w czwartych kwartach ze średnią 21,9. W meczach przeciwko Bulls, Bobcats i nawet Knicks, nieporadność Salmonsa wybitnie rzucała się w oczy. W meczu z Bykami i Bobkami chybił wszystkie 8 rzutów, a Milwaukee zdobyli w tych spotkaniach tylko 14 i 13 punktów w ostatnich 12 minutach. Mając to na uwadze, zwróciłem uwagę na poprzednie mecze Bucks i na to, jak spisywał się w Salmons w ostatnich kwartach.

W ostatnich 10 spotkaniach, które zostały rozstrzygnięte różnicą mniejszą niż 10 punktów (wliczając w to wygrane i przegrane Bucks), Salmons zdobywał średnio 3,9 punktów w czwartej kwarcie, przy skuteczności 33% (1,3 / 3,9). Nie są to specjalnie oczekiwane statystyki po graczu, który miał być pierwszą ofensywną opcją w ataku, szczególnie, kiedy mecz jest na styku. W meczach, które rozstrzygnęły się różnicą więcej niż 10 punktów, Salmons zdobywa 7 punktów i trafia z 48% skutecznością (2,1 / 4,4). Jak nie ma presji, radzi sobie o niebo lepiej.

Nie wiadomo, na ile ta niemoc w końcówkach wynika ze słabej psychiki Johna, a na ile z czystego pecha. Skiles kiedyś powiedział, że Salmons powinien prowadzić w klasyfikacji zawodników, których rzuty wykręciły się z kosza. Tutaj znowu pojawia się kolejne pytanie – czy faktycznie ten sezon po prostu się Johnowi nie udał, czy może w przyszłym roku będzie już świadkami powolnego wygasania umiejętności strzeleckich naszego obrońcy? I ciekawe, co po sezonie zrobi Hammond – czy zdecyduje się kolejny rok zaryzykować i zostawić wyrównaną drużynę bez żadnej gwiazdy, żebyśmy co wieczór zastanawiali się, kto tym razem przejmie ciężar zdobywania najważniejszych punktów w meczu? Czy może w końcu ktoś uderzy się w głowę i zda sobie sprawę z tego, że można być wiecznie przeciętną, wyrównaną drużyną która co roku walczy o sam awans do play-offów i odpada w pierwszej rundzie, ale można też ściągnąć do drużyny gwiazdę, która będzie wiedziała w jaki sposób brać na siebie odpowiedzialność i w pojedynkę będzie w stanie zapewnić zwycięstwo.

Nie sądziłem, że powiem to jeszcze w trakcie sezonu, ale Bucks desperacko potrzebują jakieś gwiazdy z prawdziwego zdarzenia.

Reklama

Koszmar czwartej kwarty II

Bucks @ Bobcats 86 – 85

Obejrzyjcie czwartą kwartę z Chicago, a potem włączcie sobie ostatnią odsłonę dzisiejszego meczu. Zróbcie mi tą przyjemność i powiedzcie, czy z pierwszej porażki udało Wam się wyciągnąć jakieś wnioski. A po drugie, spróbujcie znaleźć czternaście różnic między końcówką meczu z Bulls a końcówką z Bobcats. Dajcie też znać, czy bardzo rzuca się w oczy to, ze zrobiłem ctrl+c i ctrl+v z opisu tamtego meczu…

Z racji na to, że czwarta kwarta jest najciekawsza, skupię się głównie na niej. Bucks po raz kolejny chybili ostatnie 11 rzutów w meczu, do tego pozwolili Geraldowi Hendersonowi na rzucenie ostatnich 7 punktów dla Bobcats. A jeszcze na 3:52 przed końcem po dwóch wolnych Delfino prowadziliśmy 86-80. Oglądając mecz w ogóle nawet nie przyszło mi do głowy, że to mogą być ostatnie punkty jakie rzucimy w meczu. W kolejnej akcji Bobcats stracili piłkę, Jennings nie trafił trójki, a po zbiórce w ataku półhakiem chybił Bogut. Z drugiej strony Henderson trafił lay-upa i zmniejszył stratę do 4 punktów. Potem Jennings ponownie nie trafił, a Henderson wykorzystał jeden rzut wolny (86-83 na 2:08 przed końcem). W kolejnej akcji Jennings nie trafił trójki, a po przechwycie Delfino, ponownie Brandon chybił rzut, tym razem z półdystansu. Bucks zebrali piłkę, ale popełnili błąd 24 sekund na nieco ponad minutę przed końcem. Henderson oczywiście trafił (86-85), a Bogut ledwo dorzucił do obręczy spod samego kosza, po czym Henderson po raz kolejny trafił jumpera i ustawił wynik na 86-87 22 sekundy przed końcem.

Końcówka jest najlepsza. Jennings nie trafił layupa spod samego kosza, a Charlotte wzięli czas na 11,9 sekund przed końcem. Jennings przechwycił podanie zza linii końcowej, ale po raz kolejny nie umiał wykończyć layupa. Dooling zebrał w ataku, podał do Jenningsa, który tym razem (uwaga! uwaga!) nie trafił kolejnej trójki. W ataku próbował jeszcze dobijać Delfino, ale również nie potrafił znaleźć drogi do kosza.

Nawet play-by-play wydaje się być kpić z Jenningsa w czwartej kwacie:

3:09 Brandon Jennings misses 23-foot three point jumper
2:11 Brandon Jennings misses 4-foot jumper
1:47 Brandon Jennings misses 24-foot three point jumper
1:01 Brandon Jennings misses 14-foot jumper
0:15 Brandon Jennings misses layup
0:05 Brandon Jennings misses layup
0:02 Brandon Jennings misses 23-foot three point jumper

Naprawdę, polecam. Włączcie końcówkę meczu i podziwiajcie kunszt i grację, z jaką Milwaukee przegrało kolejny wygrany mecz z rzędu. Albo jeszcze lepiej, obejrzyjcie ostatnie trzy potencjalne game winnery Bucks:

Nie cieszy nawet powrót Redda do gry. W 15 minut nie zdobył żadnego punktu (0-3 z gry), ale za to miał 4 asysty.  Powinien być wdzięczny Salmonsowi, za to, że popełnił szybkie faule i dał Skilesowi powód do wprowadzenia weterana do gry.  Pomimo tego, że Redd nie grał przez 15 miesięcy, to Gooden wyglądał na bardziej zardzewiałego. Trafił 1 z 6 rzutów i zebrał 8 piłek w 17 minut. Już w pierwszej akcji mógł zdobyć łatwe punkty z dobitki, ale zamiast tego zdecydował się na wsad, zapomniał wyskoczyć i zabił się na tylnej obręczy. Miał też kilka czystych rzutów (dokładnie trzy z półdystansu),ale za każdym razem piłka lądowała na pierwszej obręczy.

Nie cieszy nawet to, że Bucks całkowicie zdominowali deskę. Wygrali 17-4 walkę o zbiórki w ataku i w sumie mieli o 9 zbiórek więcej (46-37). Co z tego, skoro rzuca się z niespełna 39% skutecznością gry i nie trafia najprostszych rzutów z najbliższych odległości.

Ucieszyło mnie to, że Bobcats wyszli z Thomasem na centrze, który nie miał żadnych szans na upilnowanie większego od siebie Boguta. Andrew wykorzystał przewagę doskonale w pierwszej kwarcie, trafiając 18 z pierwszych 26 punktów Bucks, na 9-11 z gry. Dawno też nie widziałem Boguta grającego na tak dobrej skutecznością (13-19), no ale, powiem to ponownie, wcale mnie to nie ciszy.

Zastanawia mnie bardzo, dlaczego przy tak słabo grającej ławce, Maggette po raz kolejny zalicza DNP.

Playoffy oddaliły się znowu o kilkanaście dobrych centymetrów. Pacers wygrali dzisiaj z Bostonem 107-100. Tabela znowu nie wygląda zbyt zachęcająco:

8. Indiana .440
9. Bobcats .425 (1 mecz straty)
10. Bucks .397 (3 mecze straty)

Za dwa dni lecimy do Kanady, nie muszę pisać, na jak ważny mecz.  Mam nadzieję, że po nim w końcu będę mógł napisać coś dobrego o końcowym wyniku.