Miało być samo wideo, ale naszła mnie taka szybka uwaga.
Bucks póki co grają praktycznie bez wykorzystywania drugiego środkowego. Bardzo dobrze, bo teoretycznie drugim środkowym powinien być Brockman. A Jon nie jest przecież taki tragiczny – ma wygląd dorodnego, brodatego drwala, który przez zbyt długie przebywanie ze sztywnymi kłodami sam się w jedną zamienił. Blokować co prawda nie potrafi (0 w tym sezonie), ale za to jest liderem NBA w ilości strat/posiadanie piłki – 30% akcji w których dotyka piłki kończy się stratą…
Na ławce siedzi i czeka Sanders, który ma szybkość i nieporównywalnie lepsze warunki fizyczne niż Brockman. Do tego przez kilka krótkich chwil spędzonych na parkiecie zdążył zaliczyć już 4 bloki (3,8 na 36 minut jakby ktoś potrzebował krótkiej próbki). Na Bucksketball przeczytałem świetne porównanie: Brockman jest jak zwykła kanapka z szybką, natomiast Sanders jak ciepły i chrupiący tost z szybką, serem i pieczarkami. Niby trzeba dłużej przygotowywać i nie da się tego jeść codziennie, ale jak już się uda, to jest cholernie smaczną przekąską. Innymi słowy, póki co nie ma co oczekiwać, że Sanders będzie w każdym meczu grał na wysokim poziomie. Jeszcze będzie popełniał proste błędy, gubił w głupi sposób piłkę i podcinał przeciwników (jak w ostatnich sekundach powyższego filmiku). Ale prawda jest taka, że kiedy Sanders jest na boisku, Bucks grają o wiele lepiej, niż kiedy Bogut jest zmieniany przez Brockmana.
I na szczęście Skiles odpowiednio wcześnie zdał sobie z tego sprawę.