Luc Richard – obrońca jakich coraz mniej

Sprawa jest prosta – jeśli Kobe Bryant publicznie mówi, że jesteś dobrym obrońcą, to śmiało możesz w to uwierzyć. Dlatego Luc miał prawo czuć się docenionym; kiedy zapytano Bryanta co sądzi o Mbah a Moute, ten odpowiedział: „Graczy, którzy tak jak Luc rozumieją co to znaczy twarda gra w obronie, nie ma już zbyt wielu w lidze.”

Prawda jest z jednej strony straszna, gdyby nie twarda obrona, być może nie widzielibyśmy Luca zbyt długo w NBA. Teraz jednak zarówno Luc, jak i kibice Bucks dojrzeli do tego, żeby spostrzegać Richarda jako głównego defensora w drużynie, który z przyjemnością przyklei się do najlepszego strzelca przeciwnej drużyny. Sam Luc wspomina:

„Odkąd tylko pamiętam, wszyscy moi trenerzy wymagali ode mnie twardej gry w obronie. Najpierw w szkole w Kamerunie, a potem trener Howard w UCLA uważał, że obrona jest najważniejsza. Nie pozostało mi nic innego jak tylko grać twardo w obronie, nie ważne co by się działo.”

Nawet Scott Skiles mówi bez wahania, że: „Luc nie tylko potrafi kryć indywidualnie, ale jest też doskonałym  obrońcą  drużynowym, co się nie często zdarza. Rozumie wszystkie nasze schematy. Ma świetne warunki fizyczne, mocną budowę ciała i nie boi się ustawić na ofensa. Do tego strasznie lubi grać w obronie. Rozumie, że dzięki temu dostaje dużo minut.”

Jak już pisałem powyżej, obrona to główna wizytówka Luca. Po raz pierwszy mógł się nią popisać w czasie finałowego turnieju PAC-10, gdzie praktycznie całkowicie wykluczył z drugiej połowy Leona Powe (w ciągu 20 minut rzucił 6 tylko punktów, ale trzeba dodać, że nie trafił do kosza ani razu w ciągu ostatnich 16 minut spotkania). Dla ciekawostki napiszę tylko, że dzień wcześniej w meczu półfinałowym, Powe rzucił 41 punktów.

Luc zabłysnął jeszcze bardziej w w 2006, kiedy to w pierwszych rundach turnieju NCAA był wyróżniającym się obrońcą, a w Final Four miał za zadanie przykrycie Glena Davisa z LSU. Baby Davis w trzech meczach przed spotkaniem z UCLA zdobywał kolejno 22, 21 i 26 punktów, natomiast przeciwko Mbah a Moute udało mu się uzbierać jedynie 14 punktów (najmniej w całym turnieju). Nie powinno zatem nikogo dziwić, że w ciągu dwóch kolejnych lat, Luc krył najważniejszych zawodników przeciwnych drużyn: Younga, Mayo, Alexandra, Brooka i Raula Lopeza, czy nawet Courtney’a Lee.

Kiedy Bucks wybrały go z #37 w drugiej rundzie, niemal natychmiast stał się podstawowym zawodnikiem od zadań defensywnych. Nie powinno to dziwić, bo w sezonie 2007-08 krył na każdym treningu Jeffersona czy Redda. Teraz nikogo nie zaskakuje to, że Luc kryje Bryanta, Jamesa, Wade’a czy Anthony’ego. I, jak widać na poniższych filmach, nie jest z góry skazany na porażkę w tych pojedynkach.

Co jest dla mnie równie ważne to to, że Luc w pewnym sensie zatyka dziurę spowodowaną brakiem Desmonda Masona w drużynie. To Desmond był zawsze moim ulubieńcem, głównie za względu na swoją nieporadność w ataku oraz stosunkowo dobrą defensywę. Teraz widzę, że Luc jest o wiele bardziej uzdolniony ofensywnie i dodatkowo zdecydowanie bardziej twardy w obronie.  Jego popis gry defensywnej można zobaczyć w meczu z Indianą, gdzie przez większość spotkania krył zdecydowanie większego od siebie Hibberta – nie dawał się wypchać spod kosza, udanie zastawiał przy deskach i zdecydowanie wykorzystywał swoją przewagę szybkości, zeby nieco zrównoważyć braki centymetrów i kilogramów.

Dlaczego zdecydowałem się napisać parę słów o Lucu? Po to, aby ktoś, kto obejrzy następny mecz Bucks (wszystkie 4 osoby) nie przyglądał się tylko Jenningsowi i Bogutowi, nie szukał Boykinsa na parkiecie, ale żeby zwrócił baczną uwagę na sympatycznego Kameruńczyka, który zarabia ponad 20 razy mniej niż Michael Redd i niewyobrażalnie bardziej pomaga drużynie (i byc moze już niedługo stanie się pierwszo-piątkowym graczem Kozłów).

Reklama