Ron Artest – Pod kopułą

Jakie jest jedno z najcięższych zadań, kiedy rozmawia się o Ronie Artescie? Dostanie się do jego głowy i poznanie jego sposobu myślenia. Całkiem niedawno Ron Artest przeprowadził wywiad z Ronem Artestem (a spisał wszystko Sam Alpour z ESPN), dzięki czemu powstał ten ciekawy i jedyny w swoim rodzaju artykuł.

Czy jesteś szalony?
Co to znaczy szalony? Musisz się zdecydować. Czy czytając mnie na twitterze powiedziałbyś, że jestem szalony czy że mam po prostu dziwne poczucie humoru? Czy widząc mnie poza parkietem powiedziałbyś, że jestem szalony, czy może po prostu jestem odizolowany? A na parkiecie; jestem szalony czy po prostu gram ostro? Dla każdej osoby mogę być innym człowiekiem. Dlatego musisz się zdecydować. Oczywiście, zdarzały się momenty, że robiłem zwariowane rzeczy, ale nie uważam się za szalonego człowieka. Po prostu dorastałem w szalonym świecie.

A co mówili lekarze?

No cóż, w mojej rodzicie było dużo przypadków chorób na głowę. Moja ciocia jest teraz w szpitalu. Miała swoje wzloty i upadki, podobnie jak ja. W sumie, po raz pierwszy poszedłem na rozmowę z lekarzem, jak wpadłem w pierwsze tarapaty w wieku 13 lat. Czułem się wtedy tak, że jak tylko ktoś powiedział coś o mnie, od razu rozpoczynała się bijatyka.Co powodowało twoją złość?
Duży wpływ na mnie miało to, co wydarzyło się w moim życiu jak byłem dzieckiem. Jakiś wpływ miał na pewno rozwód rodziców. Denerwowało mnie też to, że ludzie śmiali się ze mnie, bo miałem brzydkie ciuchy i włosy, jakbym dopiero co wstał z łóżka. Tak często mi dokuczano, że w wieku 11 czy 12 lat sam zacząłem dokuczać innym. I tak już pociągnąłem ten zwyczaj przez całe życie.

Oprócz tego, że dręczyłeś innych, co jeszcze wpływało destrukcyjnie na twoją psychikę?
Dużym problemem był alkohol. Jak miałem 15 lat zacząłem próbować picia, a rok później już regularnie się upijałem. Do czasu, kiedy Bulls wzięli mnie w drafcie miałem swoją rutynę – cały dzień piłem w domu, a potem szedłem na mecz. Przestałem dużo pić dopiero w Sacramento. Jak mówię o tym teraz, to wydaje mi się, że gdybym nie pił, to nie popełniłbym tak wielu błędów w swoim życiu. Byłem szalony, czy też nie miałem wystarczająco trzeźwego umysłu? To dopiero jest pytanie.

Ale w NBA przez dłuższy czas też miałeś problemy. Kiedy wszystko zaczęło wracać na prostą drogę?
W Sacramento, kiedy pojawiły się problemy z żoną. Nie będę wdawał się w szczegóły, powiem tylko że sąd nakazał mi chodzenie do poradni małżeńskiej. Na początku oczywiście byłem wkurzony. Nasza nauczycielka była jednak niesamowita i to dzięki niej zacząłem stawać się lepszym mężem. Potem poszedłem do kolejnej poradni i nauczyłem się, jak być dobrym ojcem. Następnie udałem się na zajęcia zarządzania stresem i gniewem i, zaskoczenie, to znowu mi pomogło. Ostatecznie strasznie wczułem się w pracę nad sobą i ni z tego, ni z owego, uzależniłem się od otrzymywania porad. Tak więc kiedy przeprowadziłem się do Houston, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było poszukiwanie dobrego psychologa. I tak trafiłem na doktor Santhi Periasamy, której tak bardzo dziękowałem po tegorocznych finałach.

Czego się o sobie nauczyłeś?
Okazało się, że wszystkie problemy jakie miałem – w domu, z żoną czy cokolwiek innego – brało swoje źródło z koszykówki. Mój lekarz pozwolił mi to dostrzec, głównie przez to, że większość czasu rozmawialiśmy o baskecie. Kiedy mówiłem o swoich zagraniach, rzutach i innych aspektach gry, wyszło na jaw, jak bardzo cały stres i presja wpływały na moje osobiste życie. Np. okazało się, że kiedyś pokłóciłem się z żoną, ponieważ zagrałem słaby mecz, a to z kolei było spowodowane tym, że zdenerwował mnie trener Jackson. I wracałem do domu z całym tym wkurwem. I tak w kółko. Dr Santhi powiedziała mi w końcu: „Rozwiąż problemy koszykarskie, a pozbędziesz się wszystkich innych kłopotów.” Teraz mogę już brać na siebie presję, ataki mediów, kibiców czy zawodników i nic mi to nie robi. Nie palę się do gry czy do tego, żeby oddawać masę rzutów. Co ma do mnie przyjść i tak przyjdzie. Dr Santhi pozwoliła mi to zrozumieć.

Przeciwnicy nie zachodzą ci już pod skórę?
Nie, już teraz jestem bardziej wyluzowany i potrafię się kontrolować na parkiecie. Kiedy mnie sfaulują, mówię tylko co mam do powiedzenia i zapominam o tym. Nie mam już nic przeciwko temu, że ktoś robi mnie w konia. A jak ktoś mnie prowokuje, to po prostu odchodzę. W finałach, Tony Allen ciągle mnie prowokował, ale ja nie zrobiłem z tym niczego. Jak jesteś gwiazdą i będziesz mnie obrażał, to ja odwdzięczę ci się tym samym. Przez całe finały Paul Pierce mówił mi: „Jesteś cieciem. Nie potrafisz rzucać. Nie uda ci się mnie zatrzymać.” I wiele innych.

Gdybyś miał sprowokować samego siebie, co byś powiedział?
Próbowałbym powiedzieć coś w stylu „jesteś szalony” albo „ty psychopato”. Słyszałem oba te zwroty przez całe playoffy. Fani w Utah nazywali mnie nawet Osama Bin Ron i krzyczeli do mnie „Lecz się!”, ale nic mi to nie robiło.

Czyli nie ma takich słów, które by cię wyprowadziły z równowagi?
Ok, jest jedna rzecz, która mnie strasznie zdenerwowała. Rok temu Tim Legler, Charles Barkley i Carmelo Anthony powiedzieli coś takiego: „Ron Artest jest o wiele wolniejszy i nie potrafi już bronić.” Ważyłem wtedy 270 funtów, miałem same mięśnie – co było moim celem przez cały sezon – żyłem sobie perfekcyjnie w moim własnym świecie, kiedy nagle usłyszałem coś takiego. Wkurwiło mnie to potwornie! W trakcie sezonu sam zorganizowałem sobie obóz treningowy. Do finałów schudłem 20 funtów w dwa miesiące. Grałem jednak fatalnie, bo byłem wyczerpany własnymi ćwiczeniami, które prawie codziennie kończyły się o 1 w nocy. Biegałem i nie opuszczałem siłowni. Ale dopiąłem swego. Kevin Durant nic przy mnie nie pograł. Uciszyłbym każdego zawodnika Utah, gdyby tylko mieli chociaż jedną gwiazdę na trójce. Zgasiłem całkowicie Jasona Richardsona. I, co najważniejsze, zgasiłem Paula Pierce’a, który przez trzy lata z rzędu rzucał przeciwko Artestowi ze skutecznością 40%. Tak więc dalej, powiedz mi, że jestem wolny. Że nie potrafię bronić. Dziękuję.

A co powiesz o Philu Jacksonie? Czy też zaszedł ci za skórę?
Tak, to prawda. Phil Jackson to ostatnio jedyna osoba, która naprawdę potrafi mnie zdenerwować. I udaje mu się to w 80%, całkowicie mnie kontroluje. Na treningach ciągle się ze mnie śmieje, zaczepia mnie, mówi głupie rzeczy na temat moich butów i tym podobne. Przez cały sezon mówił: „Ron nie potrafi rzucać”, ale w  4 meczu finałów zmienił zdanie i powiedział do mnie: „Ron, potrzebuję cię i chce żebyś grał swoje. Musisz wykańczać akcje.” Nawet nie wiesz, jaki byłem szczęśliwy. Zawołałem Dereka Fishera i kilku innych chłopaków i powiedziałem: „Trener powiedział, że mam grać swoje. Boom! Jedziemy!” I co się stało? Grałem swoje! Jak tylko czuję wsparcie trenera i chłopaków z drużyny, to nic nie może mnie powstrzymać.

Ale już przecież mówiłeś, że nie interesują cię indywidualne statystyki.
Bo tak jest. Liczą się tylko wygrane. Przez całą karierę walczyłem z trenerami, kiedy zabraniali mi rzucać, jak i tak do robiłem. Ale teraz potrafię słuchać trenera i poświęcić swoją grę dla dobra drużyny. A sam wiesz, że nie zawsze tak było. Gdy grałem w Houston byłem jednym z lepszych zawodników w lidze, wygasał mi kontrakt i miałem zgodzić się na wchodzenie z ławki? Jaja sobie robisz? Czy nie powinienem wtedy krzyczeń na trenerów i GMa? Nie powinienem pytać agenta, co ja do diabła robię w bagnie? Może i powinienem, ale nie zrobiłem żadnej z tych rzeczy. Byłem wkurwiony, ale nic z tym nie zrobiłem. A potem nagle trafiłem do LA, a ludzie zaczęli mówić, że „Ron nie potrafi się przystosować.”

Ale uwielbiasz być w świetle reflektorów, prawda?
Już mi na tym nie zależy. Całkowicie poświęciłem swoje ego i co się stało? Bóg daje mi teraz wszystko. Jestem nawet głównym edytorem tego magazynu. A do tego mam mistrzowski pierścień. Nie zrozum mnie źle, bycie w centrum uwagi jest fajne, ale tylko wygrane mogą cię tam zaprowadzić.

Kiedy wygrywanie stało się dla ciebie najważniejsze?
W Sacramento. Kiedy tam trafiłem, zajmowaliśmy ostatnie miejsce na zachodzie, a trener Rick Adelman powiedział: „Ron, drużyna zajdzie tak daleko, jak będziesz w stanie ją poprowadzić.” No cóż, udało nam się wejść do play-offs. Ważne też było to, że oprócz Mike’a Bibby’ego byłem jedynym zawodnikiem, przez którego przechodziła piłka w każdej zagrywce. Mieliśmy też Bonziego Wellsa, który grał rewelacyjnie. Powiedziałem więc trenerowi, że powinniśmy grać więcej na niego. I co zrobił Bonzi? W play-offach miał średnio 23 punkty i 12 zbiórek. Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że zależy mi na zwycięstwach i nauczyłem się, że kiedyś będę dobrym trenerem,

Zaraz, zaraz. Chcesz być trenerem!?
Bardzo! Chciałbym prowadzić Knicksów albo St. John’s, ale ucieszyłbym się też z każdej innej pracy. Jak tylko skończę karierę, na pewno zostanę trenerem i mogę powiedzieć, że będę dobry, z kilku powodów. Po pierwsze zwracam uwagę na szczegóły, wiem jak ważne jest odpowiednie ustawienie zawodników na parkiecie. Po drugie wiem jak dotrzeć do głów graczy, znam ich psychikę tak więc będę mógł łatwo dotrzeć do takich graczy jak ja. Potrafię rozróżnić, czy problem tkwi w emocjach czy w samolubności. Wiem też jak zareagować, kiedy zawodnik mnie nie słucha. No i znam się na obronie na tyle dobrze, że zdaję sobie sprawę, że nie polega ona tylko na dobrych warunkach fizycznych. Jak inaczej mógłbym mieć mecze w playoffach z tylko jednym popełnionym faulem, przy takiej intensywności i fizyczności jaką prezentuję? Wszystko zależy od odpowiedniej wiedzy. Znam też ruchy i zachowania każdego gracza, wiem, gdzie powinien się znajdować każdy z 10 zawodników na parkiecie. Dlatego wiem, że będę dobrym trenerem. Potrzebuję jedynie dobrych asystentów, no i będę musiał częściej oglądać mecze na DVD. Nie robię tego teraz i zdecydowanie będę musiał zacząć poświęcać na to czas.

Każdy trener potrzebuje dobrego cytatu motywacyjnego. Jaki jest twój?
„Nie chodzi o to, co mogę zrobić, ale o to, co zrobię.” To mój cytat.  Sam go wymyśliłem, jak siedziałem w domu i czytałem gazety w której każdy mnie skreślał. Pomyślałem sobie, „o czym oni wszyscy mówią?” I to zdanie nagle wpadło mi do głowy.

Co to dokładnie znaczy?
Znaczy wiele rzeczy. Może i nie wygram konkursu wsadów, ale też nie pozwolę, żebyś nade mną zapakował. Nie jestem tak szybki jak ty, ale przy mnie nie pobiegasz. Nie chodzi o to, że nie potrafię zdobywać punktów – kiedy trzeba będę rzucał a dodatkowo upewnię się, że ty przy mnie nie porzucasz. To najlepszy cytat ever!

Twój ulubiony film?
Titanic. To było piękne, kiedy DiCaprio próbował uratować tą młodą damę, a potem, kiedy ona chciała uratować jego. Cała sytuacja była bardzo tragiczna. A kiedy zobaczyłem zimne ciało w wodzie? Nawet trochę płakałem, ale głównie byłem wkurwiony. Dopiero co urodziła mi się córka i jak to zobaczyłem to pomyślałem: „Co to ma być za gówno!?” Poza tym, nie zapominaj o Celine Dion, która jest niesamowita. Wiesz jak bardzo kocham swoją muzykę. A co powiesz na to, że zdecydowałbym się nie nagrywać niczego przez 10 lat, gdyby oznaczałoby to możliwość nagrania jednej piosenki z nią. Jej głos jest tak czysty jak górskie powietrze. Brzmi tak, jak brzmiał pierwszy głos zaraz po powstaniu świata.

Gdzie się najbardziej uspokajasz?
Na plaży. Daj mi tylko drinka z mango, trochę piasku, wodę i wszystko będzie dobrze. Uwielbiam biegać po piasku, ale czasami potwornie boję się wody. Zawsze jak trochę wypłynę w morze myślę sobie: „cholera, ta fala wygląda na wysoką!” No dobra, może jednak nie do końca potrafię się uspokoić na plaży.

Czy po zdobyciu mistrzostwa nadal masz jakieś cele w NBA?
Chciałbym wrócić do pierwszej drużyny All-Defense. Obrona to mój znak rozpoznawczy, jak moja własna firma. Jestem głównym szefem, a reszta tylko pracuje dla mnie. Fani i zawodnicy dobrze wiedzą, że to moja najmocniejsza strona. Kiedy masz kogoś za trzymać a ataku, do kogo dzwonisz? Nie do pieprzonych pogromców duchów. Dzwonisz do mnie!

Dalej chcesz grać dla USA?
Potwornie chcę zdobyć kiedyś złoty medal, ale nigdy nie dali mi na to szansy! Od lat staram się załapać do reprezentacji. Trzy lata temu zadzwoniłem do Jerry’ego Collangelo. Odebrał, przedstawiłem się: „Cześć, to Ron Artest”. a on się rozłączył! Dali by mi chociaż raz szansę na reprezentowanie getta w drużynie narodowej. Come on, team USA! Nie mam już za wiele czasu!

Jak planujesz utrzymać formę na wakacjach?
Moja tajną bronią jest aerobik na rowerach. Świetna sprawa! Na początku w głowie słyszałem tylko: „Co to ma być? Banda kobiet i jeden stary facet na rowerkach? Banał!” Wsiadłem więc na rower i po 10 minutach miałem ochotę zejść. Ale nie mogłem, bo te dziewczyny jeszcze się nawet nie rozgrzały. Jechał dalej, a kiedy w końcu się skończyło, miałem pod sobą kałużę potu. Nigdy w życiu nie zrobiłem czegoś równie ciężkiego.

A co sądzisz o Kobe?
Bałem się, że nie zapytasz. Jesteśmy w samolocie i gramy w karty. Podchodzi Kobe, przerywa partię i mówi do mnie: „Ron, chodź ze mną na tył.” Potem włącza płytę z meczem i mówi: „Popatrz na to. Chcę, żebyś zrobił dokładnie to samo.” Wracam po chwili na swoje siedzenie, a Kobe podchodzi do Shannona Browna, przerywa partię po raz kolejny i robi z nim tą samą rzecz. I nie obchodzi go to, czy śpisz, czy grasz w karty. Podchodzi do ciebie i prosi cię o zrobienie rzeczy, które nigdy by nie przyszły ci do głowy. Nie mam problemów z podążaniem za liderem, który jest wart mojego czasu. A za Kobem poszedłbym wszędzie.

Czy czekają nas finały Lakers – Heat?
Nie można zapominać jeszcze o Bostonie, ale chciałbym grać z Miami. Można powiedzieć, że to nawet byłby zaszczyt – Kobe kryje Wade’a, ja LeBrona, Gasol Bosha. Wszystko znowu sprowadziłoby się do Bynuma. Gdyby był zdrowy, nie dalibyśmy im szans.

Przez 11 sezonów grałeś w 5 klubach. Gdzie jest twój dom?
Wszyscy wiedzą, że wychowałem się w Queensbridge, ale moim domem jest Indiana. Od czasów gry w Pacers, jest tam cała moja rodzina. Tam też wziąłem ślub i w zasadzie wszystko się tam zaczęło. Indiana zawsze będzie miała zarezerwowane specjalne miejsce w moim sercu.

… nawet mimo tego, co się stało, kiedy grałeś w Pacers?
Posłuchaj, mówiłem mojemu agentowi, że jak Houston nie będą chcieli mnie zatrzymać, to moim pierwszym wyborem był Nowy Jork. On nie wchodził w rachubę, dlatego powiedziałem, że chcę grać w Indianie. Grałbym tam nawet, gdybym miał grać za grosze – gdyby zaoferowali mi 4 miliony na rok, to grałbym tam nawet od następnego sezonu. Mam wrażenie, że jestem im coś winien, z kilku powodów. Gdy dla nich grałem, nie dawałem z siebie wszystkiego, bo byłem niezadowolony z kontraktu. Teraz wiem, że  w koszykówce nie ma miejsca na takie samolubne podejście.  Szczególnie w czwartej kwarcie nigdy nie możesz myśleć o sobie. Przestałem się przejmować pieniędzmi, kiedy po raz ostatni spotkałem się z Larrym Birdem. Powiedziałem mu, że chcę zmienić klub i do dziś tego żałuję. Ale nie żałuję tego, że poprosiłem o trochę wolnego, żeby popracować nad swoją muzyką. Musiałem też popracować nad tym, co siedziało w mojej głowie. Byłem zagubiony i potrzebowałem czasu, żeby w końcu podjąć decyzję, jakim chcę być człowiekiem.

Przeciwko komu chciałbyś zagrać najbardziej?
Jordanowi, kiedy był na szczycie formy. Chciałbym zobaczyć, na jak wiele sposobów skopałby mi tyłek.

org. art.: Sam Alipour  ESPN
tłum.: daveknot

Reklama

3 myśli w temacie “Ron Artest – Pod kopułą

  1. Wielkie dzięki za przetłumaczenie tego „wywiadu” 😉 ogólnie świetna strona- życzę wytrwałości, tym bardziej, że też bardzo lubię Bucks, i są oni dla mnie number one na Wschodzie.. ale w przeciwieństwie do autora od zawsze serce na Zachodzie ligi jednak 😉

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.