Nienawidzę tego momentu, kiedy większość ruchów transferowych już cichnie, kiedy kończą się mecze ligi letniej i kiedy następuje ten cholernie nudny okres czytania i słuchania praktycznie tych samych informacji w kółko. Wakacyjna aura i nadmiar wolnego czasu spowodowały też wyjątkowe skumulowanie czasu spędzanego poza domem i z dala od komputera (w życiu bym nie pomyślał, że wytrzymam +3 dni bez facebooka czy twittera). Od niespełna miesiąca moim najlepszym przyjacielem jest LeBill Simmons i jego „Book of Basketball”, którą z jednej strony przeczytałoby się w kilka dni, a z drugiej wielka szkoda połykać wszystko za jednym razem… Nagle, po zakończeniu sezonu nie chce się też kontynuować dynastii w NBA 2k10, która dodatkowo po wyjawieniu informacji o kolejnej części, stała się nagle potwornie nudna i przestarzała.
Z drugiej jednak strony, takie chwilowe odejście od życia basketem spowodowało, że głód zbliżającego się sezonu jest większy niż kiedykolwiek. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy podniecałem się potwornie ogórami przynoszącymi wiadomości, że do Śląska trafi Fietisov i Einikis. Pamiętam do dziś, że całe wakacje przed tamtym sezonem miałem kompletnie spieprzone – wszystko przez to, że z każdej strony dochodziły kolejne głosy o tym, jak wiele Śląsk wygra i jak genialny będzie miał skład. Z sezonem NBA, takie uczucie kompletnego niedoczekania (jest takie słowo?) trafia mnie właśnie po raz pierwszy od oczekiwania na pełny sezon po lock-oucie.
Tak, podniecam się Bucks nawet bardziej niż wtedy, kiedy dowiedziałem się, że Cher i Celine Dion miały niejedną erotyczną sesję zdjęciową. Kiedy przez rokiem zakładałem, że wygramy przy dobrych wiatrach 30-35 meczów, nie byłem zbytnio zmotywowany. Teraz, oczywiście huraptymistycznie, liczę na 45-50 wygranych, co oczywiście skończy się tak, jak zawsze kończą się rzeczy, na które liczymy – totalną klapą (co pewnie potwierdziliby fani LeBrona w Cavs. Cała szóstka.) Ale jak sobie wyliczę:
- Jennings ma papiery na bycie kolejnym małym wypierdkiem, który psuje życie większym i lepiej zbudowanym obrońcom. Jak tylko mu nie odbije, to za rok znowu spodziewam się od niego naprawdę solidnego grania.
- Bogut, zakładając że się nie połamie, stanowi więcej niż solidną podporę pod koszem.
- Mając do tego Iliasovę, Delfino i Salmonsa oraz uzupełniając ich garstką bezdomnych i kalekich weteranów wojennych, Bucks zdołali wygrać 46 meczów i nieźle postraszyć Atlantę w pierwszej rundzie. A po dodaniu Goodena, Maggettego, Douglasa Robertsa, Sandersa, Brockmana i Doolinga oraz po zatrzymaniu na bardzo rozsądnych warunkach Salmonsa, może dalej nie wyglądamy na papierze tak dobrze, jak Tractor Traylor wyglądałby na LeBronie, ale przynajmniej jesteśmy o wiele lepiej uzbrojeni, niż przed poprzednim sezonem (na marginesie, wizja Tractora Traylora na LeBronie nie jest jeszcze tak tragiczna jak wizja Popeye’a Jonesa i Joahima Noah trzymających się za ręce na promenadzie w Międzyzdrojach.)
Całkiem szczerze, gdyby nie brać pod uwagę ruchów transferowych Miami, czy oprócz Bulls i Bucks można powiedzieć, że ktoś naprawdę przemyślał sprawę i wykonał kawał dobrej roboty? Niby Lakersi nie zrobili żadnego spektakularnego transferu, ale udało im się dodatkowo mocno zabezpieczyć głębię składu. Jak tylko Jefferson nauczy się teorii pick’n’rolli, to Utah też utrzyma poziom. Ale top 3 wszystkich zabiegów w offseason to dla mnie:
1. Heat,
2. Bucks,
3. Bulls.
Byki na trzecim miejscu, bo jakby nie patrzeć ich głównym kąskiem miał być ktoś inny niż Boozer, Brewer czy Korver.
I tu dochodzimy w końcu do sedna sprawy. Nienawidzę tej gry, bo ni z tego ni z owego rywalizacja na wschodzie zrobiła się potwornie zażarta. Nie wierzę (nie chcę uwierzyć?) w natychmiastową i wieloletnią dominację Heat. Cały czas liczę jednak na to, że to jednak przemyślana, drużynowa koszykówka będzie na topie (a jak będę się mylił i Miami jednak zdominuje ligę na kilka najbliższych lat, to będę w końcu wiedział jak muszą się czuć wszyscy kibice Anwilu Włocławek, którzy musieli przeżyć najpierw dominację Śląska, a teraz Prokomu).
Nie mogę się już doczekać sezonu, bo po raz pierwszy chyba zachód nie będzie się dla mnie liczył. Bo nudno. Bo drętwo. (tylko nie po twarzy!) Usiądźcie w wolnej chwili i rozpiszcie sobie drabinkę playoffów na wschodzie. Zróbcie pierwsze suche symulacje w głowie. Potem wróćcie do tego za dwa-trzy dni i na nowo rozpiszcie pierwsze 8 miejsc. Poszło wam równie gładko co poprzednio? W końcu może być sytuacja, że każdy mecz w sezonu zasadniczego jest na wagę złota. Każda pozycja wyżej może oznaczać uniknięcie… no właśnie kogo? Miami, Chicago, Orlando, Boston, Milwaukee, Atlanta – to pierwsza szóstka, która jak nic tragicznego się nie stanie, będzie siała postrach na wschodzie. W porównaniu z minionymi playoffami wypadły Bobki i Cavs (i na powrót tych drugich raczej nie ma co liczyć). Widzicie to już? Teoretycznie (słowo klucz całego wpisu) seria Bostonu z Miami, którą (trochę) się podniecaliśmy (albo część z nas) może wypaść już na sam początek. Albo derby Florydy w pierwszej (drugiej) rundzie. Albo (ku zaskoczeniu wszystkich) Knicksi rozprawią się w pierwszej rundzie w siedmiomeczowej historycznej batalii z Miami (albo jeszcze lepiej bym się cieszył z pojedynku Cavs-Heat). Przykładów jeszcze można by pisać wiele, ale chyba wiecie o co mi chodzi.
Gdyby się okazało, że między pierwszą a ósmą drużną na wschodzie będzie tylko 7 wygranych różnicy i wszystkie drużyny przekroczą 50 zwycięstw jak na zachodzie w minionym sezonie, byłbym w koszykarskim raju. Jak wam się podoba tabela:
1. Miami – 57
2. Bucks – 55
3. Altanta – 54
4. Boston – 53
5. Bulls – 53
6. Magic – 50
7. xxx – 50
8. xxx – 50
Dla mnie bomba! Szkoda tylko, że jeszcze tak długo trzeba czekać!
Niedawno odkryłem Twojego bloga i muszę przyznać, że jako wierny fan Bucks (od czasów Robinsona i Bakera) zaglądam tu z przyjemnością.
Co do prognozy – na pewno bardzo optymistyczna.
Trade’y i draft robią nadzieję na dobry sezon. Ławka wygląda nieźle, brakuje tylko centra.
Marzy mi się jeszcze jeden transfer w wyniku którego Kozły pozyskają przyzwoitego rezerwowego centra, na 15-20 minut w meczu. Prawdopodobnie w trakcie sezonu oddadzą Redda (jak wróci po kontuzji).
Ciekawe jak w tym zespole odnajdzie się Sanders i czy będzie w ogóle grać z taką konkurencją na 3 i 4.
Ciekawe czy Jennings w nadchodzącym sezonie poprawi skuteczność..
Znaków zapytania jest wiele, tak czy inaczej, 48-50 wygranych meczów jest w zasięgu.
Feer the deer!
PolubieniePolubienie
Dziękuję, w imieniu swoim i własnym. 🙂
PolubieniePolubienie
Piszecie tutaj świetne artykuły, oby tak dalej ; ).
PolubieniePolubienie