Kilka ciekawostek z Euroligi

Oglądanie F4 w Paryżu było wydarzeniem wyjątkowo spektakularnym i wyjątkowym, szczególnie jak jest się fanem Panathinaikosu. Nie pamiętam takiej sytuacji, że z czterech drużyn występujących w F4 trzech kompletnie nie trawię i jedna jest mi całkowicie obojętna. Tą obojętną był oczywiście Partizan, który głównie z przekory, stał się ekipą, za którą można było trzymać kciuki. Obu porażek niesamowicie szkoda – szczególnie, że zarówno z Olympiacosem jak i z CSKA, Partizan zagrał naprawdę wyśmienicie – każdy zawodnik wnosił wiele do gry i szkoda jedynie tego braku balansu między obwodem a strefą podkoszową, która była widoczna szczególnie w pierwszym meczu gdzie Grecy kompletnie zdominowali okolice kosza.

Dla tych, którzy kochają ciekawostki i statystyki, na ballineurope opublikował całkiem interesującą listę. Czy wiecie, że:

1. Papaloukas, Rubio i Navarro dołączyli do grupy zawodników, którzy wygrali zarówno Eurobasket jak i Euroligę? Oprócz nich tylko 10 zawodnikom się to udało, m.in. Holden, Khryapa, czy Jasikievicius.

2. Navarro stał się jedynym wciąż grającym zawodnikiem, który po zdobyciu mistrzostwa świata wygrał Euroligę. Udało się to jeszcze 14 innym graczom, którzy jednak zakończyli już karierę: m.in. Kukoc, Bodiroga czy Belov.

3. Navarro stał się pierwszym zawodnikiem, spoza Rosji i Jugosławii, któremu udało się wygrać Euroligę, Eurobasket i mistrzostwa świata.

4. Mimo tego, że jaka Laković jest 5 strzelcem Euroligi wszech czasów i gra zawodowo od 13 lat, to był dopiero jego pierwszy finał.

5. W przeciwieństwie do niego, Terence Morris zagrał w trzecim finale z rzędu za każdym razem w innych barwach. Do tej pory tylko trzem zawodnikom udało się zagrać w F4 z trzema różnymi drużynami, ale nigdy jeszcze nie były to trzy finały z rzędu.

6. Z zawodników, którzy wczoraj wybiegli na parkiety, najwięcej razy w finale (bo aż 5) wystąpił Nikola Vujcić.

7. Jeszcze nigdy w historii Euroligi nie zdarzyło się, aby zwycięska drużyna miała w swoich szeregach również najlepszego strzelca ligi (w tym roku był nim Kleiza).

Reklama

Co zrobić z Salmonsem?

Co jest najgorsze dla zawodników w trakcie przerwy między sezonami? Utrzymanie formy po dobrej końcówce, czy raczej podjęcie decyzji co zrobić z wygasającym kontraktem? Ten sam problem zawsze spędza sen z powiek właścicielom drużyn – tym razem Hammond będzie musiał podjąć dobrą decyzję w sprawie Salmonsa, Ridnoura, Thomasa i Stacka, mając na uwadze główne pytanie – czy przepłacić obecnych rezerwowych, którzy zapewnili drużynie zaskakujące 46 wygranych, czy zapomnieć o nich i postarać się zastąpić ich innymi ludźmi? Sytuacja przed którą stoją Bucks jest teraz i tak o niebo lepsza niż w zeszłym sezonie, gdzie można było tylko skusić się na ściągnięcie Jeffersona i szybkie oddanie Villanuevy i Sessionsa. W tym roku, dodatkowym  obciążeniem jest rok 2011 – jak Hammonds dobrze wszystko zaplanuje, za rok będzie miał dużo kasy do wydania.

Hammonds ma teraz finansowy luksus i może sobie pozwolić na przedłużenie kontraktów z Ridnourem i Salmonsem, przy dobrych wiatrach starczyłoby mu również na MLE dla dodatkowego rezerwowego. Ale czy ciśnienie jakie jest teraz przed nim żeby nie rozbijać dobrze rozumiejącej się drużyny nie spowoduje, że znowu wylądujemy z przepłaconymi rezerwowymi?

Pierwsze co przychodzi do głowy to pytanie – co zrobić z Salmonsem? Dzięki niemu gra Bucks naprawdę weszła na lepszy poziom – widać lepszą obronę na obwodzie, z nim w składzie wygraliśmy 22 mecze przegrywając tylko 8, a na dobrą sprawę, ciężko będzie znaleźć kogoś lepszego od niego za podobne pieniądze. Bucks nie mają co liczyć na to, że uda im się zgarnąć w przerwie kogoś, kto zapewni 18-20 ppg co noc.

A na co mógłby liczyć Salmons, gdyby w grę wchodziło przedłużenie kontraktu? Bucks mogą mu dać maksymalnie 10,5% podwyżki, czyli przez kolejne trzy lata zarabiałby kolejno $6,42 mln, $7,03mln i $7,64mln (w sumie 21 milionów). W ostatnim roku kontraktu Salmons będzie miał już 34 lata na karku, ale przedłużając kontrakt na kilka lat, trzeba liczyć się z ryzykiem, że nagle z wiekiem jego umiejętności drastycznie spadną.

Drugą opcją byłoby po prostu zatrzymanie Salmonsa na najbliższy rok, oferując mu hojny kontrakt około 8-9 milionów. Nie wiadomo, jak sam zawodnik zareagowałby na taką propozycję, szczególnie że po cichu wciąż mówi się o lockoucie w 2011. Stąd można śmiało założyć, że pojawi się pierwszy konflikt interesów – Salmons będzie chciał wieloletni kontrakt – Bucks będą raczej naciskać na roczną umowę.

Wszystko to jest niezwykle istotne, jak weźmie się pod uwagę sytuację po sezonie 2010/11. Wtedy to wygaśnie już kontrakt Redda (18milionów za rok) i na dobrą sprawę zostaną tylko Bogut (12mln), Bell (4mln), Delfino (3,5mln), Jennings (2,5mln), Ilyasova (2,5mln) i ktoś z dratfu (1,8mln). W sumie koło 26mln na kontrakty i aż 29 milionów do wydania. Niestety, lista wolnych agentów nie wygląda zbyt zachęcająco: Melo, Duncan czy Parker to jedyne gwiazdy najwyższego formatu, które nie będą zastrzeżone. Co więcej, nie wydaje mi się, aby któryś z nich był realnym celem Bucks. Można by zatem skusić się kilkoma zawodnikami gorszego formatu, typu Landry (bo niestety Horford będzie zastrzeżony).  Dlatego też, najbardziej prawdopodobną opcją będzie wykorzystanie tych pieniędzy na konkretny s’n’t. Wciąż jednak trzeba mieć w głowie słowa Smitha i liczyć się z tym, że nawet duże pieniądze mogą nie pomóc w sprowadzeniu najwyższej klasy zawodnika.