Kolejny krok do awansu za nami!
Póki co na usta ciśnie się tylko jedno nazwisko: DELFINO!! 6/8 za trzy i 22 punkty (w tym sezonie tylko cztery razy rzucił więcej – maks 28 – wtedy też trafił 6 trójek, ale przy 10 próbach – raz 24 i dwa razy 23). I takiego meczu potrzebowałem z rana!
Po obejrzeniu spotkania w końcu można powiedzieć coś więcej. Po kolei:
1) Atak Bucks spisywał się znakomicie – grali agresywnie, atakowali kosz (rezultatem tego były 32 wolne), udowadniając wszystkim, że jednak potrafią zagrać dobry mecz pod koszem bez Boguta (i jednocześnie niszcząc Hawks w punktach zdobytych spod kosza 44-26). A wszystko zaczęło się od Jenningsa, który penetrował jak szalony i po raz pierwszy w karierze zakończył mecz z ponad 50% skutecznością z gry nie trafiając ani jednej trójki. Cały plan Skilesa, żeby atakować i być agresywnym, został idealnie zrealizowany przez naszego szalonego rozgrywającego. 23 punkty, 6 asyst i tylko jedna strata to naprawdę niezłe cyferki jak na debiutanta. No i wracając do tej penetracji – udało się dzięki temu uzyskać ponad 55% skuteczność z gry i wymusić naprawdę sporo osobistych. Cegiełkę dołożył Salmons, trafiając wszystkie 10 wolnych oraz 6 z 9 rzutów z gry (w sumie 22 punkty).
2) Wspomniany wcześniej Delfino – pisałem o nim kilka postów temu i wiedziałem, że jak on zagra dobrze, to nie ma szans, żeby Bucks przegrali. No i dzisiaj się stało – trafiał trójki jak opętany, momentami nawet nie zastanawiając się przez chwilę nad rzutem (inna sprawa, że Hawks naprawdę robili wszystko, żeby część z tych trójek była oddana z zupełnie czystej pozycji).
3) W obronie trzeba zwrócić szczególną uwagę na Thomasa, który mimo wieku pokazał, że jeszcze można na niego stawiać. Wszędzie wciskał rękę, doskonale zachowywał się na zasłonach, zastawiał kosz i stał mądrze w obronie przy penetracjach no i znowu walnie przyczynił się do tego, że Horford zakończył mecz jedynie z 8 punktami, 8 zbiórkami i musiał przed czasem opuścić parkiet za faule. No i ten blok Gadzuricia na Johnsonie – Gadz jak zawsze nie wniósł zbyt wiele w statystyki swoimi klockowatymi rzutami i drewnianym bieganiem, ale skurczybyk jak zawsze wniósł niesamowitą dawkę energii na parkiet, która momentalnie przeniosła się na trybuny.
4) Kolejny ciężki wieczór dla Josha Smitha: buczenie za każdym razem przy posiadaniu piłki, czy nawet przy wypowiadaniu przez spikera jego nazwiska. Zagrał w sumie niezły mecz w ataku, ale Kozłom udało się ograniczyć jego grę w kontrze (w sumie cała drużyna Hawks zdobyła w tym meczu 9 punktów z kontry), co będzie kluczowe również w kolejnych meczach.
5) Co nas czeka dalej? Pewnie kontynuacja serii, gdzie gospodarze wygrywają mecze u siebie. Plusem na pewno jest to, że pewność siebie u Kozłów jest w tej chwili tak wysoka, że pewnie chętnie zagraliby już dzisiaj kolejny mecz w Atlancie. Osobiście liczę na jeden steal na wyjeździe, pod warunkiem, że uda się utrzymać wysoką skuteczność w ataku i naprawdę solidną obronę.
6) Bucks rzucali wolne z 87,5% skutecznością i zdobyli z osobistych więcej punktów (28) niż Hawks w ogóle stawali na linii (21).
7) Gracze Hawks mieli w całym meczu tylko 2 bloki. W pierwszym meczu sam Smith miał ich 5.